Metoda polega na połączeniu komórek rakowych z nanocząsteczkami tłuszczu. W ten sposób powstawać ma szczepionka, którą wprowadza się do krwiobiegu pacjenta. Organizm reaguje jak na zwykły wirus i produkuje limfocyty T, czyli komórki układu odpornościowego, które zaczynają atakować raka.
Szczepionkę podano już trzem pacjentom. U jednego z nich, którego guz znajdował się w węźle chłonnym zaobserwowano jego znaczne zmniejszenie. U kolejnego pacjenta, u którego guzy usunięte zostały chirurgicznie, przez siedem miesięcy nie pojawiły się komórki rakowe. U trzeciej osoby wykryto osiem guzów rozprzestrzeniających się od skóry do płuca. Po podaniu szczepionki, komórki rakowe można określić jako "klinicznie stabilne".
Jak czytamy w artykule, skutkami ubocznymi podania szczepionki są jedynie objawy podobne do grypy.