Życie to ruch

Dodano:   /  Zmieniono: 
Najważniejsze jest dla nas holistyczne podejście do pacjenta – mówi dr n. med. Grzegorz Adamczyk, ordynator Centrum Medycznego Gamma.

Monika Radowska: Panie doktorze, czy na prywatną opiekę medyczną stać tylko najbogatszych?

DR GRZEGORZ ADAMCZYK: Wbrew pozorom większość naszych pacjentów to wcale nie bogaci biznesmeni, ale średnio zamożne osoby, dla których zdrowie jest priorytetem. Często są to aktywni amatorzy sportu.

Dlaczego trafiają do lekarza?

Wielu pacjentów jest obciążonych otyłością, nadciśnieniem, niekiedy cukrzycą. Nagle przytrafia im się kontuzja i trafiają do nas. Dopiero od nas dowiadują się, że ten uraz to ostatni sygnał ostrzegawczy wysłany przez organizm. Przekaz brzmi: twoje życie wymaga zmian. Dlatego łączymy medycynę sportową z medycyną stylu życia, dietetyką, rehabilitacją, kardiologią itp. Żyjemy coraz dłużej i coraz dłużej chcemy być sprawni. Dlatego musimy wiele w swoim życiu zmienić. Sprawność fizyczną w wieku 50 lat uważamy za naturalną i pożądaną. Jest to jednak zdolność wyuczona i możliwa tylko dzięki sportowi.

Ale to przecież z powodu sportu wiele osób odnosi kontuzje.

Nawet znając wszystkie zagrożenia związane ze sportem – ryzyko kontuzji, zmian przeciążeniowych – i tak najlepiej postawić właśnie na ruch. Ważne jest, by uprawiać sport z głową. Dlatego doszedłem do przekonania, że naturalne i potrzebne jest ścisłe, instytucjonalne połączenie leczenia urazów z radykalną zmianą stylu życia. Bo najlepszym dla pacjenta, a więc i dla jego lekarzy, celem jest doprowadzenie do pełnego zdrowia i pełnej sprawności. Dla nas kryterium wyleczenia to powrót pacjenta na poprzednie stanowisko pracy i do uprzedniej aktywności fizycznej. Dlatego to, że nasz pacjent zaczyna ponownie uprawiać amatorsko ulubiony sport, jest dla nas oznaką, że osiągnęliśmy cel.

A skąd się w ogóle biorą kontuzje?

Ludzkość nie jest dobrze przygotowana do tak długiego życia i do zmian zwyrodnieniowych. Amatorskie uprawienie sportu i związane z nim kontuzje to tzw. eksponowanie słabych ogniw, czyli możliwość zauważenia, że jakaś część naszego nie ciała nie współgra harmonijnie z całym organizmem. Umożliwia to wczesne zastosowanie środków zapobiegających poważniejszemu urazowi.

Nie jest pan zwolennikiem tzw. oszczędnego trybu życia?

Nie jestem. Gdyby to było takie proste, że rezygnacja z ruchu cokolwiek wyleczy, to właśnie to byśmy pacjentom zalecali. Taka rekomendacja byłaby jednak kłamstwem. Oczywiście czasem potrzebna jest przerwa, ale jest to przerwa wypełniona ćwiczeniami innego typu. Pamiętajmy, że życie to ruch. Zdrowy człowiek powinien móc bez problemu przez godzinę pobiegać, pograć w piłkę czy jeździć konno. Jeśli nie jest w stanie tego zrobić ze względu na ból, to znaczy, że coś jest nie tak.

Wtedy państwo wkraczają do akcji?

Szukamy, co jest uszkodzone w narządzie ruchu. Ułudą jest myślenie, że możemy pomóc wszystkim. Ale z mojego doświadczenia wynika, że jesteśmy w stanie pomóc wrócić do zdrowia 98 proc. pacjentów. Najważniejsze jest dla nas całościowe podejście do człowieka. Specjalista z danej dziedziny często widzi priorytety w leczeniu objawów dotyczących właśnie jego dziedziny, na przykład dietetyk zaleca rewolucję żywienia. My jednak pracujemy w zespole i kierujemy się zdrowym rozsądkiem. Spotykamy się z rehabilitantami, lekarzami, diagnostami itp. i omawiamy poszczególne przypadki. Współpracujemy też z najlepszymi specjalistami z innych klinik. Staramy się również o wzbudzenie motywacji,na przykład proponujemy pacjentowi rodzaj zakładu z samym sobą o to, co uda mu się w swoim życiu zmienić, ile szkodliwych dla niego produktów da radę wyeliminować.

Czy Polacy chętnie się poddają leczeniu?

W Polsce notujemy rekord, jeśli chodzi o różnicę długości życia mężczyzn z wyższym i niższym wykształceniem. Wynosi ona 12 lat, podczas gdy średnia europejska to nieco ponad trzy lata. Wiele zależy więc od świadomości, bo genetycznie jesteśmy tacy sami.

Lekarze często leczą wyłącznie objawy...

To poważny błąd. Podanie leków przeciwbólowych, przeciwobrzękowych czy przeciwzapalnych to jedynie wyłączenie czerwonego światła dla organizmu. Pacjent będzie więc uprawiać sport, który mu szkodzi.

Jaki sport jest najlepszy?

Dostosowany do potrzeb i upodobań. Wszyscy znamy staruszków, którzy jadą na działkę w kwietniu i zostają tam do listopada. Być może w ciągu godziny podejmują oni umiarkowany wysiłek, ale w całym sezonie przechodzą setki kilometrów i przerzucają tony ziemi. Taka osoba trenuje więcej i lepiej niż marny piłkarz trzecioligowego klubu. ■

Dr n. med. Grzegorz Adamczyk – specjalista ortopedii i traumatologii, prezes Polskiego Towarzystwa Traumatologii Sportowej

Centrum Medyczne Gamma Przychodnia – Szpital – Rehabilitacja ul. Broniewskiego 3, 01-785 Warszawa tel. 22 273 90 00

http://cmgamma.pl