Pakiet onkologiczny. Chorzy na raka czekają na leczenie nawet pięć razy dłużej niż wcześniej

Pakiet onkologiczny. Chorzy na raka czekają na leczenie nawet pięć razy dłużej niż wcześniej

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Po wejściu w życie pakietu onkologicznego niektórzy chorzy na raka czekają na leczenie nawet pięć razy dłużej niż wcześniej. Wzrosła też liczba pacjentów leczonych niezgodnie ze standardami.

Pakiet onkologiczny się sprawdza. Po dziewięciu tygodniach kończymy diagnozę nowotworu – chwaliła się na dwa dni przed debatą z Beatą Szydło premier Ewa Kopacz. I rzeczywiście – pacjent, u którego lekarz podejrzewa raka, z miejsca trafia na tzw. szybką ścieżkę onkologiczną. Między kolejnymi etapami: badaniami, wizytami u kolejnych specjalistów, a potem skierowaniem na leczenie, mija zwykle nie więcej niż zapowiadane dziewięć tygodni. Gwarantem jest karta DiLO (diagnostyki i leczenia onkologicznego), zwana też zieloną kartą, która stanowi podstawę do refundacji z Narodowego Funduszu Zdrowia.

Starzy kłamią na SOR-ze

Tyle że kartę dostali tylko chorzy, u których nowotwór wykryto po 1 stycznia. Pozostali, a tych jest większość, z trudem wciskają się do kolejki. Niektórzy uciekają się do forteli, jak Marta, 40-latka z Warszawy. Choć raka nerki lekarze stwierdzili u jej ojca w grudniu zeszłego roku, kilka miesięcy później, na SOR-ze, czyli szpitalnym oddziale ratunkowym, udawała, że nic o chorobie nie wie. – Terminy na badania były tak odległe, a tata tak podupadał na zdrowiu, że postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Żeby tatę przyjęli do szpitala, kazałam mu kłamać. Akurat tego dnia go nie bolało, ale miał zwijać się z bólu i mówić, że nie wie, o co chodzi. Tylko dzięki temu przyjęli nas na jeden z najlepszych oddziałów urologicznych w stolicy. Dobrze zrobiłam, bo kiedy tata trafił na stół, chirurg łapał się za głowę, dlaczego dopiero teraz. Powiedział mi prosto w oczy, że gdyby trafił do niego wcześniej, miałby większe szanse na wyzdrowienie – mówi kobieta.

Takie przypadki nie są odosobnione. Pacjenci bez karty zostali zepchnięci na koniec kolejki. I to dosłownie. Onkolodzy alarmują, że chorym na raka płuc przepada kontrolny rezonans, który ma zadecydować o dodatkowej chemioterapii, a tym z rakiem prostaty – radioterapia. Jeśli chcą kontynuować leczenie, muszą za nie płacić prywatnym klinikom, często grube tysiące. Właściciele ponad 187 tys. kart skutecznie zablokowali im bowiem miejsca na kontrole, badania i leczenie. Według danych fundacji Watch Health Care (WHC), monitorującej dostęp do świadczeń gwarantowanych, pacjenci bez kart DiLO na operację raka stercza czekają nawet pięć razy dłużej niż ci z kartą, czyli aż 11 miesięcy. – To poważne zagrożenie dla życia. Przez ten czas rak może się rozwinąć do postaci nieoperacyjnej albo spowodować śmierć pacjenta – mówi dr Krzysztof Łanda, prezes WHC. Choć prowadzony przez fundację Onkobarometr wykazał, że do września kolejki do wszystkich świadczeń onkologicznych poza chirurgią uległy skróceniu, na wizytę u onkologów wszystkich specjalności pacjenci z nowotworem czekają średnio cztery i pół tygodnia – o kilka dni dłużej niż w styczniu, kiedy pakiet został wprowadzony. Średnią zawyżają właśnie starzy zdiagnozowani.

Cały tekst przeczytać można w najnowszym numerze "Wprost”, który znaleźć można w kioskach i salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku, 26 października 2015 r. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchania oraz na  AppleStore GooglePlay.