Jak poinformował przedstawiciel ministerstwa zdrowia, wszystkie zgony nastąpiły na oddziale położniczym szpitala w centrum Tunisu. Przyczyną śmierci jedenaściorga dzieci były infekcje, które doprowadziły do wstrząsów septycznych. Sprawa wywołała duże oburzenie w kraju, gdzie od dawna podnoszone są głosy odnośnie niewłaściwych warunków sanitarnych w szpitalach.
Frustrację wyrażają zarówno lekarze jak i pacjenci. – Mamy wątpliwości co do sterylności sali i narzędzi. Jej brak mógł doprowadzić do infekcji – mówiła podczas konferencji prasowej w poniedziałek Sonia Ben Cheikh, tymczasowa minister zdrowia. Jej poprzednik, Abderraouf Cherif, zrezygnował w minionym tygodniu. Przedstawicielka rządu przyznała, że na oddziale, na którym umarło w ciągu doby 11 noworodków, było 40 łóżek i tylko trzech lekarzy. Jak podkreśliła, istnieje możliwość, że wymogów nie spełniało także pomieszczenie, w którym pracownicy przygotowywali składniki do dokarmiania dożylnego wcześniaków.
Oburzenie wśród mieszkańców Tunisu wywołały nie tylko informacje o niespotykanej śmiertelności dzieci, ale też doniesienia o tym, jak zostali potraktowani ich rodzice. Zwłoki dzieci wydano im bowiem w kartonowych pudełkach. Pracownik szpitala usiłował bronić tej decyzji, tłumacząc, że i tak zdecydowano się na „niezwykłe rozwiązanie”, ponieważ zazwyczaj ciała są jedynie owijane w kocyk.
Sprawą zgonów dzieci w Tunisie zajmie się specjalnie do tego powołana komisja złożona z lekarzy i farmaceutów.