Azjata maczał w sosie żywe myszy, a potem je zjadał. „To jest tak obrzydliwe, że brak mi słów”

Azjata maczał w sosie żywe myszy, a potem je zjadał. „To jest tak obrzydliwe, że brak mi słów”

Mężczyzna jedzący żywą mysz
Mężczyzna jedzący żywą mysz Źródło: Twitter / Guangdong
Dla większości z nas zjedzenie żywego zwierzęcia jest czymś niewyobrażalnym. Tymczasem w niektórych restauracjach w Azji można zjeść lokalny przysmak, którego głównym „składnikiem” są żywe myszy.

Do sieci trafiły zdjęcia oraz nagrania, na których widać mężczyznę z Azji spożywającego nietypowy posiłek. Na stojącym przed nim talerzu widać pokrojone pomidory oraz żywe myszy. Na fotografiach uwieczniono moment, w którym Azjata podnosi pałeczkami żywego gryzonia i macza go w sosie, po czym wkłada żyjące jeszcze zwierzę do ust. Ta „potrawa” jest uznawana za wyjątkowe danie w prowincji Guangdong w południowo-wschodnich Chinach. Chociaż oficjalnie chińskie władze zakazały jego spożywania, nadal w wielu restauracjach można je znaleźć. Po fotografiami pojawiło się mnóstwo krytycznych komentarzy. „Jak można zjeść żywe zwierzę? Trzeba być pozbawionym serca i uczuć”; „to jest tak obrzydliwe, że brak mi słów”; „tego typu praktyki powinny być karane więzieniem” - pisali zdegustowani internauci.

twitter

Jest to kolejny zadziwiający przysmak pochodzący z Chin. Kilkanaście godzin wcześniej w mediach społecznościowych pojawiły się fotografie ludzi jedzących potrawy z węży i nietoperzy. Według części naukowców nosicielami koronawirusa mogą być właśnie nietoperze owocowe. Zwierzęta te są uznawane w Chinach za rarytas. W Wuhan niezwykle popularna jest zupa z nietoperza.

Czym jest koronawirus?

dostał się do ludzkiego organizmu po raz pierwszy prawdopodobnie w wyniku spożycia nieświeżych owoców morza z lokalnego targu w chińskim mieście Wuhan. Niewiele później naukowcy donieśli, że wirus rozprzestrzenia się z człowieka na człowieka. Powoduje niewydolność oddechową, która może prowadzić do śmierci. Na lotniskach na całym świecie mają miejsce zwiększone kontrole pasażerów samolotów, w samym Wuhan wprowadzono też nakaz noszenia masek, które mogą utrudnić przenoszenie wirusa.

Czytaj też:
Rodzice „porzucili” dzieci na lotnisku. Jedno z nich mogło być nosicielem koronawirusa