Koronawirus atakuje Włochy. Polka relacjonuje, jak wygląda życie w Mediolanie

Koronawirus atakuje Włochy. Polka relacjonuje, jak wygląda życie w Mediolanie

Turystka w Mediolanie
Turystka w MediolanieŹródło:Newspix.pl / ABACA
We Włoszech potwierdzono już ponad 10 tys. zachorowań na koronawirusa. Z powodu choroby zmarło 631 osób. Polka mieszkająca w Mediolanie w rozmowie z portalem Gazeta.pl opowiedziała, jak po wprowadzeniu na terytorium całego kraju obostrzeń w odpowiedzi na epidemię, wygląda codzienność.

– W mieście nie widać paniki. Niektóre firmy nakazały pozostać swoim pracownikom w domu, w innych przypadkach mieszkańcy chodzą do pracy, ale muszą mieć wypełniony certyfikat, że przemieszczają się wyłącznie do pracy. Tak to wygląda w między innymi w firmie mojego chłopaka. Ja do pracy nie mogę chodzić co najmniej do końca tego tygodnia. Wydaje mi się, że o panice mogliśmy mówić w sobotę, gdy pojawiła się informacja, że rząd zabroni wyjazdu z Lombardii – relacjonowała w rozmowie z portalem Gazeta.pl Aneta Walczak, która mieszka w Mediolanie. Autorka bloga Włochy w Grochy przekazała, że ludzie „zachowują się rozważnie”.

„Nie ma problemu z dostępem do żywności"

Kilka tygodni temu media obiegły zdjęcia pustych półek w sklepach we Włoszech, jednak jak informuje Aneta Walczak „nie ma problemu z dostępem do żywności”. – Można jeszcze wchodzić do marketów spożywczych, kasjerzy noszą tam maseczki i rękawiczki i w danym sklepie na raz może przebywać ograniczona liczba osób, więc pozostali muszą czekać, by wejść do środka. Wczoraj robiłam większe zakupy w jednym z marketów, było tam ostrzeżenie, żeby w kolejce klienci ustawiali się w odległości metra od siebie – powiedziała.

Epidemia dotknęła także Anetę Walczak personalnie, biorąc pod uwagę jej życie zawodowe. Kobieta w weekendy oprowadza turystów po Mediolanie. Jednak w związku z zagrożeniem, jakie niesie za sobą koronawirus do kwietnia wszystkie wycieczki zostały odwołane.

Czytaj też:
Koronawirus we Włoszech. Lawinowy wzrost liczby ofiar śmiertelnych i zakażeń