„Skomplikowany” przypadek koronawirusa na Lubelszczyźnie. Szerokie grono zagrożonych zarażeniem

„Skomplikowany” przypadek koronawirusa na Lubelszczyźnie. Szerokie grono zagrożonych zarażeniem

Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 1 w Lublinie
Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 1 w LublinieŹródło:Wikimedia Commons / Nutaj
Na terenie Lubelszczyzny potwierdzono już dwa przypadki koronawirusa. Jednemu z nich poświęcono dużą część środowej konferencji prasowej, a wojewoda mówił o skomplikowanej sytuacji związanej z identyfikowaniem osób zagrożonych zarażeniem. Jednocześnie odniósł się do plotek o śmierci pacjenta.

Ministerstwo Zdrowia poinformowało 11 marca rano o trzech kolejnych przypadkach koronawirusa w Polsce. Jeden z nich dotyczy pacjentki z Lubelszczyzny w przedziale 50-60 lat. – Kobieta została przewieziona do szpitala w Janowie Lubelskim. Po pogorszeniu jej stanu i ujawnieniu, że mogła mieć kontakt z osobą z kraju, gdzie jest transmisja , została przewieziona do Lublina na oddział zakaźny. Nocą potwierdzony został pozytywny wynik próbki tej osoby – przekazał na konferencji prasowej wojewoda lubelski Lech Sprawka. – To trochę inny przypadek niż w Bełżycach, inna kategoria osób będących w kontakcie, związana z rodziną i charakterem pracy tej osoby. Inspektoraty: lubelski i w Janowie Podlaskim prowadzą działania w kierunku ustalenia osób – dodał.

Ryzyko zarażenia uczniów, studentów i klientów

Nawiązując do przypadku z Niedrzwicy, który ogłoszono 10 marca wieczorem, Sprawka przekazał, że najbliżsi członkowie rodziny zarażonego są związani ze środowiskiem uczniowskim i studenckim. – Władze, poczynając od Niedrzwicy Dużej, zaczynają zamykać placówki – poinformował wojewoda wyjaśniając później, że zawieszenie zajęć szkolnych może wystąpić na terenie całego województwa, a powodem są kontakty członków rodziny pacjenta z Niedrzwicy. – W Bełżycach komplikuje sytuację fakt, że jeden z członków rodziny był we Włoszech, ta osoba jest odizolowana w Lublinie w szpitalu. Liczymy się też z innym możliwym kierunkiem zakażenia – (chory – red.) to osoba prowadząca działalność gospodarczą, która mogła mieć kontakt z osobami z innych krajów – dodał. Samorządowiec wspomniał o Bełżycach, ponieważ to do szpitala w tym mieście trafił pacjent z Niedrzwicy.

Sprawka podkreślił, że stan obu pacjentów z Lubelszczyzny jest „minimalnie lepszy niż wczoraj w godzinach nocnych”, ale w obu przypadkach lekarze musieli zastosować wspomaganie procesu oddychania. – Nie jest to sytuacja łatwa, ale służby w obu szpitalach robią wszystko, by do zagrożenia życia nie doszło – dodał. Zdementował także plotkę o zgonie pacjenta z Niedrzwicy.

Relacja syna zakażonego

Lubelska „Gazeta Wyborcza” dotarła do syna zarażonego pacjenta z Niedrzwicy. Okazuje się, że 23-latek przebywał ostatnio we Włoszech, gdzie z innymi osobami udał się na mecz Interu Mediolan. Spotkanie z racji rosnącej liczby przypadków koronawirusa zostało odwołane, a mężczyzna wrócił do kraju. Nie miał typowych objawów dla COVID-19, ale i tak razem ze znajomymi zgłosił fakt wizyty we Włoszech w sanepidzie. – Powiedzieli nam, że nie ma żadnych powodów do obaw skoro nic nam nie dolega. Mieliśmy normalnie żyć, postępować tak jak zawsze. Ja chodziłem do pracy, grałem ze znajomymi w piłkę. Miałem lekki kaszel, ale powiedzieli mi, żeby się tym nie przejmować, bo objawy zakażenia to miał być mocny katar, kaszel i przede wszystkim wysoka gorączka – powiedział w rozmowie z „GW”.

Mężczyzna chciał przeprowadzić prywatne testy na koronawirusa, ale znajoma jego matki pracująca w szpitalu powiedziała, że koszt takiego badania jest bardzo wysoki, a nikt z personelu nie chce go wykonać. Zarówno on, jak i cztery osoby z najbliższej rodziny dalej nie miały żadnych objawów. Sytuacja odmieniła się kilka dni temu, kiedy to niepokojące objawy pojawiły się u 53-letniego ojca mężczyzny, który prowadzi swoją firmę. – W poniedziałek rano było trochę lepiej, ale już wieczorem zaczął strasznie kaszleć, był siny, nie mógł złapać oddechu. Zadzwoniliśmy po pogotowie, podaliśmy wszystkie objawy. Dyspozytorka o nic więcej nas nie pytała, tylko powiedziała, że skoro tato jest pod nadzorem lekarza rodzinnego to nie wyśle po niego karetki. I żebyśmy zadbali o niego sami – relacjonował 23-latek. Wtedy rodzina zdecydowała się na przewiezienie mężczyzny do szpitala w Bełżycach. Jego stan jest ciężki, a badanie wykazało obecność koronawirusa.

23-latek przebywa obecnie w izolatce na terenie szpitala SPSK nr 1 Lublinie. Zarówno on, jak i jego matka oraz rodzeństwo przeszli już badania na obecność koronawirusa. Jego zdaniem Polska nie jest przygotowana na walkę z epidemią. – Mimo że byłem we Włoszech, zgłaszałem kaszel, słyszałem tylko, że skoro nie ma innych objawów to wszystko jest w porządku. Mama dowiedziała się, że nikt nie zrobi nam badań w kierunku koronawirusa, a chorego ojca sami musieliśmy wieźć do szpitala. Wszystko wskazuje, że zakaził się ode mnie, ale to potwierdzą dopiero wyniki badań. Na razie więc czekam – podsumował.

Czytaj też:
Szkoły w Polsce zostaną zamknięte? Jest komentarz wiceministra zdrowia