Kryzys domów publicznych w związku z koronawirusem. Niemiecki biznesmen prosi rząd o pomoc

Kryzys domów publicznych w związku z koronawirusem. Niemiecki biznesmen prosi rząd o pomoc

Prostytutka, zdjęcie ilustracyjne
Prostytutka, zdjęcie ilustracyjneŹródło:Fotolia / Photographee.eu
Epidemia koronawirusa negatywnie odbija się na gospodarce, o czym boleśnie przekonują się właściciele firm. Straty notuje także branża usług seksualnych, które w Niemczech z domów publicznych przenoszą się do prywatnych mieszkań. Die Welt podaje, że jeden z właścicieli tego typu lokalu poprosił już o dofinansowanie, które umożliwi opłacenie pracowników.

Jednym z bohaterów artykułu opublikowanego w serwisie Die Welt jest Gerhard Schönborn pracujący w Berlinie jako streetworker pomagający prostytutkom. – Na ulicach wcale nie jest pusto – powiedział dodając, że ostatnio widział dwie nowe kobiety świadczące usługi seksualne, które wypatrywały swoich klientów stojąc na poboczu drogi. Wyjaśnił, że te prostytutki prawdopodobnie wcześniej były zatrudnione w jednym z domów publicznych, a po zamknięciu tego typu lokali w związku z epidemią , przeniosły swoje usługi na inny teren. – Nadal muszą płacić czynsz i jakoś się utrzymać – dodał. Prostytutki pracujące w Niemczech często pochodzą z uboższych krajów typu Bułgaria czy Rumunia i chociaż często mają umowy o pracę lub świadczą usługi w ramach samozatrudnienia, to w obliczu kryzysu gospodarczego są bezradne.

Ceny maleją

O ile prostytucja w Niemczech jest legalna, o tyle policji i innym służbom jest obecnie trudno kontrolować branżę. Po zamknięciu domów publicznych „interes” przeniósł się na ulice i do domów prywatnych, do których funkcjonariusze nie mają wstępu. Koronawirus ma negatywny wpływ nie tylko na dochody domów publicznych, ale również na same prostytutki. Ceny usług zaczęły spadać, a same kobiety są coraz częściej zmuszane do świadczenia takich usług, na które jeszcze kilka tygodni wcześniej nie wyraziłyby zgody.

Sytuację stara się zmienić Armin Lobscheid, właściciel domu publicznego Pascha w Kolonii, który jest jednym z największych tego typu obiektów w Europie. Mężczyzna z pomocą radcy prawnego przygotował wniosek o dodatek od państwa z tytułu utraconych dochodów. Z uzyskanych środków chce sfinansować wynagrodzenia dla 70 stałych pracowników, wśród których są m.in. ochroniarze i barmani.

Czytaj też:
Ruszyła zbiórka na walkę z koronawirusem w Polsce. Na koncie już ponad 10 mln złotych