Sprawę opisuje zielonogórska „Gazeta Wyborcza”. W piątek 20 marca do szpitala w Zielonej Górze przywieziono 4-latka, który miał ranę w okolicach głowy, przez co trafił na oddział chirurgii dziecięcej. Babcia, która przywiozła dziecko, podczas rozmowy z lekarzami zaprzeczała, by jej wnuk miał objawy zakażenia oraz zadeklarowała, że członkowie rodziny nie mieli kontaktu z osobami wracającymi z zagranicy. To okazało się kłamstwem, ponieważ matka chłopca wróciła ostatnio z Niemiec i uskarżała się na kaszel oraz gorączkę. Prawdopodobnie to właśnie dlatego nie odwiozła dziecka do szpitala, tylko poprosiła o to babcię.
Personel w kwarantannie
Dziecko zostało wypisane w poniedziałek. Wtedy też lekarze zauważyli, że ma kaszel i zlecili przeprowadzenie testu na koronawirusa. Ten dał wynik pozytywny. – Chłopiec leżał na oddziale od piątku. I, jak to z czterolatkiem bywa, wszędzie go było pełno, nie potrafił wysiedzieć w łóżku. Kontakt z nim miał właściwie cały personel, poza mną – powiedział w rozmowie z „GW” dr n. med. Jan Nowak, kierownik klinicznego oddziału chirurgii dziecięcej, specjalista chirurgii i urologii dziecięcej.
Oddział chirurgii dziecięcej zamknięto, a mali pacjenci będą przekierowywani do szpitali w Gorzowie lub Poznaniu. Teraz testy na obecność koronawirusa muszą przejść lekarze oraz co najmniej kilkudziesięciu pacjentów.
Czytaj też:
Pięciu dominikanów z koronawirusem. Ważna informacja dla wiernych