Chińczycy masowo odwiedzali atrakcje turystyczne. „Epidemia się jeszcze nie skończyła”

Chińczycy masowo odwiedzali atrakcje turystyczne. „Epidemia się jeszcze nie skończyła”

Obywatele wracają do pracy w Guangzhou w Chinach 26 marca 2020 roku
Obywatele wracają do pracy w Guangzhou w Chinach 26 marca 2020 roku Źródło: Newspix.pl / ABACA
Chińczycy tłumnie odwiedzali w weekend miejskie parki i krajowe atrakcje turystyczne, mimo ostrzeżeń ekspertów i służb medycznych, że epidemia koronawirusa w Chinach jeszcze się nie skończyła.

Tysiące ludzi w kraju skorzystały z długiego weekendu z okazji Qingming Jie - chińskiego święta zmarłych – by zaznać rozrywki na świeżym powietrzu po dwóch miesiącach surowych ograniczeń przemieszczania się. Zatłoczenie w niektórych miejscach wywołało jednak obawy o możliwość ponownego wzrostu liczby zakażeń koronawirusem. Na publikowanych w sieci zdjęciach z prowincji Anhui na wschodzie Chin widać niekończący się strumień turystów wchodzących w niedzielę po schodach na góry Huang Shan. Odwiedzający idą jeden przy drugim, bez zachowania dystansu, a niektórzy nie mają na sobie maseczek ochronnych.

twitter

Według opisującego sprawę dziennika „Beijing Ribao” jedną z przyczyn była decyzja administracji parku gór Huang Shan, który zaoferował mieszkańcom prowincji darmowy wstęp, by promować turystykę. Już przed godziną 8 rano w niedzielę park nadał komunikat informujący o osiągnięciu maksymalnej dziennej liczby 20 tys. odwiedzających. W weekend ludzie tłumnie odwiedzali również jezioro Xi Hu w mieście Hangzhou na wschodzie Chin. Według portalu Pengpai Xinwen park z jeziorem przyjmował codziennie ponad 62 tys. gości. Słynna szanghajska promenada Bund nad brzegiem rzeki Huangpu znów wypełniła się turystami i klientami sklepów, a w Pekinie tłumy osób ponownie wyszły do miejskich parków.

Obawy ekspertów związane są między innymi z możliwością szerzenia wirusa przez osoby nie mające objawów choroby. Tacy „cisi nosiciele” są trudni do wykrycia, a badania sugerują, że koronawirus jest bardzo zaraźliwy już przed wystąpieniem objawów. W odpowiedzi na doniesienia o tłumach turystów w górach Huang Shan oficjalny partyjny dziennik „Renmin Ribao” zaapelował w internecie o dalszą czujność. „Jeśli w zgromadzeniu na dużą skalę są zakażone osoby bez objawów, konsekwencje będą niewyobrażalne” - przestrzegła gazeta, przypominając, że w Chinach wciąż zgłaszane są nowe infekcje, w tym przypadki bezobjawowe.

Główny doradca chińskiego rządu ds. epidemii koronawirusa Zhong Nanshan również wzywał niedawno do dalszego zachowywania ostrożności. Obecnie nie należy uczestniczyć w zgromadzeniach, spotykać się na wspólne posiłki, ani chodzić w zatłoczone miejsca, to najważniejszy środek zapobiegawczy – powiedział, cytowany przez chińskie media.

Druga fala zachorowań?

Tymczasem chińskie władze zapowiedziały zacieśnienie kontroli na granicach lądowych, by zapobiec infekcjom przywleczonym. Już wcześniej Pekin zakazał tymczasowo wjazdu na terytorium Chin prawie wszystkim obcokrajowcom na podstawie wiz wydanych przed 27 marca. Nie dotyczy to członków załóg międzynarodowych rejsów, wizyt oficjalnych, a także dyplomatów, którym jednak odradzono przyjazdy.

W prowincji Guangdong na południu kraju ponownie podniesiono tymczasem ocenę ryzyka epidemicznego na czterech obszarach, w tym w dwóch dzielnicach miasta Kanton i jednej dzielnicy miasta Shenzhen – przekazały miejscowe media. Kroki te podjęto po zdiagnozowaniu w prowincji kolejnych zakażeń przywleczonych z zagranicy. Choć w większości takich przypadków zakażeni to powracający do kraju Chińczycy, w społeczeństwie narasta strach przed cudzoziemcami, szczególnie pochodzącymi z krajów najbardziej dotkniętych pandemią.

Z Kantonu Andrzej Borowiak







Czytaj też:
Nowe przypadki zakażenia koronawirusem w Polsce. Już ponad 100 ofiar śmiertelnych