Połowa przypadków koronawirusa nie daje objawów? Islandzki program testów cenny dla całego świata

Połowa przypadków koronawirusa nie daje objawów? Islandzki program testów cenny dla całego świata

Test na koronawirus, zdj. ilustracyjne
Test na koronawirus, zdj. ilustracyjne Źródło: Shutterstock / angellodeco
Od początku zmagania z koronawirusem z Wuhan eksperci z całego świata podkreślali, jak ważne jest przeprowadzanie wielkich ilości testów na obecność SARS-COV-2. Wśród nielicznych krajów, które wzięły sobie tę radę do serca, znalazła się niewielka Islandia. Władze zamieszkanej przez 360 tys. osób wyspy przebadały już 5 proc. populacji i dzielą się ze światem pierwszymi wnioskami.

Według danych na wtorek 31 marca, testom na obecność poddano już ponad 17 900 Islandczyków, czyli co dwudziestego mieszkańca kraju. Osoby o wysokim ryzyku lub z wyraźnymi objawami trafiają pod opiekę Landspítali – Krajowego Uniwersyteckiego Szpitala Islandii. Za pozostałe badania, stanowiące około połowę ogólnej puli, odpowiada deCODE Genetics. Firma bada losowych mieszkańców kraju, którzy sami się do niej zgłaszają, o ile tylko nie mają objawów i nie są poddani kwarantannie. Całość odbywa się we współpracy z władzami epidemiologicznymi oraz krajową agencją zdrowia.

Do tej pory deCODE przetestowało 9 tys. osób. Testy całej populacji mają pozwolić na lepsze ujrzenie obrazu faktycznego rozprzestrzeniania się SARS-COV-2 w Islandii. Choć spośród osób badanych w ten sposób pozytywne wyniki uzyskano jedynie u jednego procenta, to ekspertom rzuciła się w oczy jedna prawidłowość. Około 50 proc. zakażonych nie miała żadnych objawów. Potwierdza to wnioski z licznych badań, które wykazywały, że osoby bez objawów lub z łagodnymi objawami odgrywają ważną rolę w przenoszeniu wirusa.

Badanie „całej” populacji

– Ponieważ testujemy całą populację, wychwytujemy osoby we wczesnej fazie infekcji, zanim zaczną objawiać symptomy COVID-19 – podkreślał w rozmowie z CNN założyciel firmy dr. Kári Stefánsson. „Musimy pamiętać, że badania są losowe, ale dobrowolne, dlatego w danych może znajdować się pewna nieprawidłowość” – dodawał Departament Zdrowia Islandii.

Praca podjęta przez tamtejszych badaczy ma jednak pomóc naukowcom zwizualizować rozchodzenie się wirusa. Jak podkreślają, są w stanie ustalić geograficzne pochodzenie każdego przypadku na Islandii. Już teraz wiedzą, że mają do czynienia z kilkoma pomniejszymi mutacjami wirusa, które dotarły do kraju z Włoch, Austrii i Wielkiej Brytanii. Był także pojedynczy przypadek z zachodniego wybrzeża USA.

Czujność

Islandia do tej pory nie zdecydowała się na pełną kwarantannę. Władze kraju podkreślają, że jest to możliwe dzięki wcześnie podjętym działaniom i agresywnemu przeprowadzaniu testów. Jak dotąd odnotowano tam 1 220 potwierdzonych przypadków, odizolowano około tys. osób i ponad 5 tys. poddano kwarantannie. Liczba zmarłych na 1 kwietnia to 2 osoby.

– Jedyny powód, dla którego radzimy sobie lepiej, to zwiększona czujność. Braliśmy na poważnie doniesienia o epidemii zaczynającej się w Chinach. Nie wzruszyliśmy wtedy ramionami i nie mówiliśmy, że nie będzie to nic wielkiego – podkreślał Stefánsson. Dodawał, że nie ma to nic wspólnego z niewielką populacją kraju. Jego zdaniem większe kraje miały szansę na identyczny program testów, ale „zachowywały się, jakby nic się nie działo”.

Czytaj też:
Mocny apel lekarza do prezydenta.„Czy stał kiedyś pan twarzą w twarz z pacjentem, który walczy o przetrwanie?”
Czytaj też:
Tak rozprzestrzenia się koronawirus w Polsce. Najnowszy bilans chorych i ofiar
Czytaj też:
Naczelna Rada Lekarska chce „radykalnie większego” dostępu do testów na koronawirusa