Branża turystyczna jest jedną z najbardziej dotkniętych z powodu pandemii koronawirusa. Zamknięte granice i ograniczenia w poruszaniu sprawiły, że ruch turystyczny praktycznie zamarł. Pod wielkim znakiem zapytania stoją także tegoroczne wakacje. Hiszpańska minister ds. pracy, Yolanda Diaz wyraziła opinię, że sektory turystyki i kultury prawdopodobnie nie powrócą do działalności do końca bieżącego roku. Minister ds. konsumpcji, Alberto Garzon dodał, że obecnie naukowcy nie mają dostatecznej wiedzy o koronawirusie, dlatego plany wakacyjne także muszą pozostać na kwarantannie. Zaproponował, aby sprzedawać turystom bony turystyczne do wykorzystania za rok.
Przeciwko takim rozwiązaniom protestuje branża turystyczna i hotelarska, które są jednym z głównych źródeł dochodu dla wielu Hiszpanów. W 2019 r. przyjechało tu prawie 84 mln osób, którzy pozostawili w kraju ponad 92 mld euro. Według szacunkowych danych sektor turystyki stracił do tej pory 90 mld euro i hotelarstwa – 55 mld euro.
Dlatego też firmy z branży wpadły na pomysł, jak uratować sezon turystyczny. Zaproponowano, aby stopniowo otwierać lokale z podziałem na regiony – tam, gdzie byłoby najmniej zachorowań obostrzenia zostałyby zniesione w pierwszej kolejności. Jak podaje dziennik El Mundo, inny pomysł to wprowadzenie kolorowych opasek dla turystów. Zielone dostałyby osoby zdrowe, białe wyleczone z COVID-19, a czerwone osoby, które znajdują się w najwyższej grupie ryzyka. W ten sposób do lokali gastronomicznych czy na plaże byłyby wpuszczane tylko wybrane osoby.
Część osób z branży jest jednak sceptyczna. – To jest nie do zrealizowania. Pomysł, że ręczniki na plażach będą znajdować się w odległości dwóch metrów od siebie to science-fiction – uważa Emilio Gallego ze stowarzyszenia Hostelería de España.
Czytaj też:
Turyści zostali bez środków do życia. Chcieli przeczekać pandemię w jaskini