Hiszpania to jedna z największych unijnych gospodarek. Kraj został dotknięty przez epidemię koronawirusa, wywołującego śmiertelną chorobę COVID-19, z ogromną siłą. Podobnie zła sytuacja była jedynie we Włoszech.
Już przed epidemią sytuacja na hiszpańskim rynku pracy nie była najlepsza. Ostatnie miesiące pogłębiły kryzys. Bez pracy pozostaje 8,4 mln osób, które stanowią 36 proc. zdolnych do pracy obywateli kraju.
Nigdy nie było tak źle. Po kryzysie 2008-2009, jak informuje dziennik Vozpopuli, bez pracy było 6,3 mln osób (szczyt nastąpił w 2013 roku). Najgorsza sytuacja jest wśród młodych, których nikt nie chce zatrudnić.
Hiszpański mechanizm liczenia bezrobotnych jest skomplikowany. Uwzględnia zarówno zarejestrowanych w urzędach, jak i „zawieszonych”, czyli już zwolnionych, a jeszcze nie zatrudnionych. Z kolei nie uwzględnia 4,7 mln osób korzystających z ERTE, mechanizmy rządowego na wyjątkowy czas pandemii. Polega on na tym, że firmy czasowo zawieszają działalność i zwalniają pracowników. Po odmrożeniu są zobowiązane zatrudnić ich od nowa. Ludzie nie pracują, ale są formalnie zatrudnieni, a firmy korzystają z pomocy państwowej w tym czasie. „Jeszcze nie wiadomo, jaki będzie rezultat końcowy ERTE, i ile firm jednak będzie musiało się zamknąć” – jak pisze Vozpopuli.
Stopa bezrobocia wśród młodych do 25 lat i już poszukujących pracy wynosi 33 proc. Z danych Fundacji Kas Oszczędnościowych (Funcas) wynika, że do końca 2020 roku na rynek pracy trafi 300 tys. młodych ludzi (15-25 lat) nie mających żadnych szans na pracę. – Sytuacja gospodarcza skazuje ich na długotrwałe bezrobocie albo na przedłużenie okresu nauki – powiedział Raymond Torres, dyrektor fundacji.
Czytaj też:
Ponad milion bezrobotnych w maju. Maląg odpowiada Trzaskowskiemu: Nie tylko z powodu pandemiiCzytaj też:
Administracja Trumpa przygotowuje plan budowy infrastruktury wart bilion dolarów