Najmłodsza ofiara koronawirusa w Polsce. „W ostatnich trzech godzinach przebieg był piorunujący”

Najmłodsza ofiara koronawirusa w Polsce. „W ostatnich trzech godzinach przebieg był piorunujący”

Szpital
SzpitalŹródło:Shutterstock / hxdbzxy
Jacek Mazur, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala zakaźnego w Kędzierzynie-Koźlu, opowiedział w rozmowie z TVN24 o tym, jak wyglądało przyjęcie do placówki 18-latka z koronawirusem, który jest najmłodszą ofiarą COVID-19 w Polsce.

Ministerstwo Zdrowia przekazało w piątek 24 kwietnia kwietnia w godzinach popołudniowych informację o kolejnych 31 zgonach powiązanych z COVID-19. Zmarł m.in. 18-latek z Kędzierzyna-Koźla, który jest uznawany za najmłodszą ofiarę śmiertelną w Polsce. Jak podaje TVN24, młody mężczyzna był pacjentem Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Ozimku. W tej placówce w ostatnich dniach potwierdzono ponad 40 zakażeń oraz 3 zgony pensjonariuszek. Najprawdopodobniej to właśnie tam doszło do zakażenia 18-latka. – Musiał zakazić się tam. Był pacjentem młodym, teoretycznie nienarażonym tak bardzo, jak ludzie starzy. Jednak jest to dowód na to, że choroba nie wybiera zgodnie z wiekiem. Zachorować może każdy – przekazał Jacek Mazur, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala zakaźnego w Kędzierzynie-Koźlu.

17 kwietnia młody mężczyzna trafił do szpitala zakaźnego w Kędzierzynie-Koźlu. Jacek Mazur powiedział w rozmowie z TVN24, że w momencie przyjęcia do szpitala stan pacjenta nie był ciężki. – Gorączkował między 38 a 39 stopni Celsjusza. Miał niewielki, suchy kaszel. W czasie, gdy był u nas hospitalizowany, jego stan był właściwie stabilny – poinformował dodając, że 18-latek miał choroby współistniejące: miał mózgowe porażenie dziecięce oraz padaczkę. W kolejnych dniach stan pacjenta zaczął się pogarszać. – Zaczął gorączkować do 40 stopni Celsjusza, a nawet nieco powyżej. W ostatnich trzech godzinach życia przebieg był już piorunujący. 20 kwietnia o godzinie 22 nasz pacjent zmarł – przekazał Jacek Mazur.

Czytaj też:
Vital Heynen chwali polski rząd za działania ws. koronawirusa. „To była dobra decyzja”