Koronawirus w Polsce. 35 dni na kwarantannie? „Nikomu nie życzę tych nerwów, niepewności”

Koronawirus w Polsce. 35 dni na kwarantannie? „Nikomu nie życzę tych nerwów, niepewności”

Test na koronawirus, zdj. ilustracyjne
Test na koronawirus, zdj. ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Horth Rasur
– Jeśli badania potwierdzą brak koronawirusa będziemy mogli wrócić do normalnego życia po 35 dniach kwarantanny – powiedziała pani Agnieszka w rozmowie z Onetem. Kobieta szczegółowo opisała, z jakimi problemami zetknęła się jej rodzina od momentu wystąpienia podejrzenia, że jej mąż mógł mieć kontakt z osobą zakażoną.

Gdy na Śląsku odnotowano znaczny wzrost zakażeń , mąż pani Agnieszki zaczął odczuwać problemy zdrowotne. – Mój mąż pracuje w kopalni. Choć objawów swojego stanu zdrowia nie łączył jakoś bardzo z koronawirusem, zwłaszcza że gorączkę i ból mięśni miał jedynie dwa dni, postanowił jednak chuchać na zimne i iść na L4, odchorować przeziębienie – bo myśleliśmy, że to tylko spadek odporności – i wrócić spokojnie do pracy – opowiedziała rybniczanka w rozmowie z Onetem. Kilka dni później mąż kobiety otrzymał informację, że został „wpisany na kwarantannę” ze względu na to, że mógł mieć kontakt z osobą zakażoną. Jak informuje pani Agnieszka, mężczyzna na wymaz czekał do 1 maja, a wynik miał być znany w ciągu „niecałego tygodnia”.

„Awaria systemu”

Gdy okazało się, że wynik jest dodatni, po 12 dniach pobrano od mężczyzny kolejny wymaz – tym razem wynik był negatywny. Przebadani na obecność koronawriusa zostali także członkowie rodziny mężczyzny. – Przyjechali równo po siedmiu dniach. Pobrali próbki ode mnie, mojego 3-letniego syna, rocznej córki, mamy męża, szwagra, jego żony i 10-miesięcznej córki, bo tak się składa, że mamy duży dom i mieszkamy w nim w osiem osób. Wymaz wzięto również od mojego męża, który – aby wrócić do pracy – musiał po wyniku pozytywnym mieć dwa negatywne – opisała pani Agnieszka w rozmowie z Onetem. Wyniki miały być dostępne do tygodnia, więc po upływie tego terminu kobieta zadzwoniła do laboratorium, gdzie poinformowano ją, że była „awaria sytemu” i z tego wynika opóźnienie.

„Nikomu nie życzę tych nerwów, niepewności”

Próbki córki pani Agnieszki, teściowej i szwagra dały wynik ujemny. Jak informuje Onet.pl, wynik 10-miesięcznej dziewczynki zaznaczony został jako „do poprawy”. – Nie było jednoznacznie podane, co jest powodem potrzeby powtórnego pobrania wymazu. Wyniki szwagierki, moje, dzieci i męża znaleźliśmy na stronie pacjent.gov. Pojawiły się tam szybciej niż w naszym miejscowym sanepidzie. Byliśmy w szoku, bo nie dość, że zakażonym koronawirusem okazał się nasz syn, to wynik męża ponownie był pozytywny. Jakim cudem? Od 23 kwietnia nie ruszaliśmy się z domu, nie mieliśmy kontaktu z nikim obcym. Rodzina robiła nam zakupy i zostawiała pod furtką na podwórku. Jak to możliwe, że po wyniku pozytywnym męża, później negatywnym, znowu pojawił się pozytywny – relacjonowała pani Agnieszka. Kobieta została poinformowana, że kolejny wymaz od syna i męża zostanie pobrany 29 lub 30 maja. Ostatecznie wymaz pobrano dzień po wyznaczonym terminie.

– Na szczęście wyniki otrzymaliśmy szybko. Po dwóch dniach wiemy już, że mąż i syn mają wynik negatywny. Następna próbka zostanie pobrana jutro, jeśli badania potwierdzą brak koronawirusa będziemy mogli wrócić do normalnego życia po 35 dniach kwarantanny. Nikomu nie życzę tych nerwów, niepewności, braku wiedzy – opisała kobieta.

Czytaj też:
Zarażona koronawirusem lekarka zostanie pociągnięta do odpowiedzialności? „Nikt nie ma prawa...”