Przemysław Staroń, Nauczyciel Roku, o szkole w czasie pandemii: „Martwy nauczyciel, to kiepski nauczyciel”

Przemysław Staroń, Nauczyciel Roku, o szkole w czasie pandemii: „Martwy nauczyciel, to kiepski nauczyciel”

Przemysław Staroń, fot. Paweł Lęcki
Przemysław Staroń, fot. Paweł Lęcki
Kiedy nauczyciele zaczną chorować, nie wystarczy pedagogów do prowadzenia lekcji. Powtarzam to od miesięcy: szkoła to impreza masowa. Stopień transmisji wirusa bardzo wzrośnie – o przygotowaniach do początku roku szkolnego w czasie pandemii mówi Przemysław Staroń, psycholog, nauczyciel, trener. Nauczyciel Roku 2018, nominowany do Nauczycielskiego Nobla Global Teacher Prize 2020, w rozmowie z „Wprost” dodaje też: – Gdy chodzi o „tęczowe piątki” w szkołach, okazuje się, że konieczna jest kontrola kuratorium, bo „jak dyrektor mógł na to pozwolić”. Ale jeżeli chodzi o koronawirusa – to dyrektorzy mają za wszystko odpowiadać. Nagle stają się całkowicie uzdolnieni do bycia decyzyjnymi. Robi mi się moralnie niedobrze. I to spory eufemizm.

Zapewnienia Ministerstwa Edukacji Narodowej o tym, jak polskie szkoły są przygotowane na 1 września, działają na pana pokrzepiająco?

Z każdym zapewnieniem czuję coraz większy lęk. Myślę sobie, że rządzący naprawdę nie panują nad sytuacją - i że mamy do czynienia z zasadą: im bardziej ktoś uspokaja na siłę, tym bardziej próbuje zatuszować fakty.

Tak, boję się. I to lęk wielowymiarowy. Boję się choćby o dalsze funkcjonowanie szkolnictwa.

Wiele razy pan to sygnalizował, nawet przed pandemią.

To prawda, a w tym roku mamy na dodatek dość specyficznego wroga w postaci koronawirusa, którego wciąż dobrze nie znamy. Boję się o uczniów, nauczycieli, dyrektorów, rodziców i rodziny ich wszystkich. Sytuacja jest naprawdę poważna, a ministerstwo nie ma żadnego sensownego planu i na dodatek ignoruje ustalenia nauki. To się zresztą dzieje nieustannie.

To znaczy?

Od dawna nasz rząd ignoruje ustalenia nauki dotyczące psychologii czy seksuologii, a wręcz z nauką walczy. Teraz ignoruje ustalenia nauk medycznych i to w zakresie zdrowia publicznego, a zatem skala zagrożeń staje się ogromna.

O swoje zdrowie pan też się boi?

Tak. Mam kilka chorób przewlekłych, od dawna. Biorę leki. Te na rozrzedzenie krwi biorę od 8 lat. Do tego dochodzą lekarstwa wspomagające, bo mam specyficzną mutację układu krwiotwórczego. To nie są „lightowe” rzeczy. Poza tym mam alergie. Jestem jednym z tych nauczycieli, którzy częściej lądują na L4. Dla mnie kontakt z wirusem, który jest nieznany, to nie tylko coś, co budzi mój lęk, ale jest dla mnie realnym zagrożeniem.

Co zamierza pan zrobić? Za tydzień będzie się pan musiał z potencjalnym zagrożeniem konfrontować.

Nie wiem jeszcze. Albo będę prowadził lekcje zdalnie, albo z konieczności trafię na zwolnienie. W takiej sytuacji jest wielu nauczycieli i nauczycielek. Często można przeczytać, że nie chce nam się wracać do pracy, a poza tym ten cały wirus, cała ta pandemia, to jedna wielka fikcja.

Artykuł został opublikowany w 31/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.