Prof. Bogdański: Mówienie „weź się w garść i mniej jedz” to średniowiecze w leczeniu otyłości

Prof. Bogdański: Mówienie „weź się w garść i mniej jedz” to średniowiecze w leczeniu otyłości

Dodano: 
Otyłość to nie tylko powikłania, ale też koszty leczenia powikłań
Otyłość to nie tylko powikłania, ale też koszty leczenia powikłań Źródło:Pixabay / taniadimas
Celem leczenia otyłości jest nie tylko utrata zbędnych kilogramów, ale też zdrowie i życie, choć wiele osób tego nie rozumie. Niedawno jeden z lekarzy zapytał moją pacjentkę: „Czy mogę zrobić sobie z Panią zdjęcie, bo ja tak grubej osoby jeszcze nie widziałem?” – mówi prof. Paweł Bogdański, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości.

Katarzyna Pinkosz: Każda osoba, która ma otyłość, chciałaby być szczupła, atrakcyjna. Zrobiłaby wszystko, by tak się stało. Jak jej w tym pomóc?

Prof. Paweł Bogdański: To prawda: nikt kto choruje na otyłość, nie chce chorować. Nie mówmy jednak: „ma otyłość” czy „osoba otyła”, gdyż działa to stygmatyzująco i skupiamy się na problemie estetycznym. W Polskim Towarzystwie Leczenia Otyłości próbujemy pokazać, że otyłość to groźna, poważna, przewlekła choroba, bez tendencji do samoistnego ustępowania, za to z tendencjami do nawrotów i licznymi konsekwencjami: generuje ok. 200 chorób i powikłań.

Pierwszą rzeczą, którą należałoby zrobić, to uświadomić, że jest się po prostu chorym?

Od tego trzeba zacząć. Niektóre osoby mają szczęście i trafiają od razu do odpowiedniego lekarza, otrzymują pomoc. Niestety, słyszałem wiele opowieści pacjentów, którzy mówili, że przez lata nikt nie powiedział im, że to choroba. I nie jest to też „choroba słabej woli” czy popełnianych błędów, wynikająca z np. z podjadania. Nikt nie chce, mówiąc językiem pacjentów: „być otyłym”, czyli chorować na otyłość. Większość zrobiłaby wszystko, żeby wyglądać atrakcyjnie. „Wyglądać”: znów mówimy o kosmetyce, a nie o chorobie. Wiem, że pacjent chciałby po prostu być szczupły, ale ja, jako lekarz, zdaję sobie sprawę, że to nie jest kwestia wyglądu, tylko choroby zagrażającej zdrowiu i życiu.

Osoby chorujące na otyłość uważają, że to ich wina…

Nawet od razu zaczynają się przyznawać: „Zdarzają mi się małe błędy, pewnie gdybym się bardzo starała, więcej ćwiczyła…”. Stawiają się w pozycji osoby oskarżanej. Czują, że cały świat ich ocenia. Wiele razy nawet od lekarza słyszą: „Gdyby pani schudła, to nie byłoby problemu, trzeba się wziąć za siebie”. Mam pacjentki, które wybiegały z wizyty u lekarzy, nawet od znanych specjalistów, kiedy zostały podsumowane zdaniem „Proszę iść do dietetyka, gdyż na pewno pani podjada, je za dużo, niewłaściwie”. Często nawet lekarze nie mają świadomości, jaką gehennę te osoby przeszły, ile podejmowały prób i zrobiłyby wszystko, by tego problemu się pozbyć. A takimi stwierdzeniami jeszcze tę osobę bardziej przybijają, sugerując: „Jesteś winna, słaba, gdybyś się za siebie wzięła…”. Niedawno jeden z lekarzy zapytał moją pacjentkę: „Czy mogę sobie zrobić z Panią zdjęcie, bo ja tak grubej osoby jeszcze nie widziałem”.

Zupełny brak empatii, i to ze strony lekarza…

Niektórym wydaje się, że taka szokowa terapia pomoże, „bo w końcu trzeba im powiedzieć, tym grubasom”. To średniowieczne myślenie o otyłości.

Pacjenci chcą, żeby ktoś zaproponował im strategię rozwiązania, podpowiedział, co robić. Różnimy się od siebie: są osoby, którym wystarczy edukacja na temat zdrowego sposobu odżywiania i aktywności fizycznej, bo faktycznie popełniają wiele błędów. Ale są też osoby, u których nie ma szans, by samo leczenie dietą pomogło. Zresztą, wyniki dużych badań pokazują, że postępowanie niefarmakologiczne, czyli odpowiednia aktywność fizyczna, odpowiednia dieta przynosi redukcję wyjściowej masy ciała o 3-5 proc.

Czyli osoba ważąca 100 kg, może stracić 3-5 kg? To nie pomoże…

Zdecydowanie to za mało. Efekt przynosi utrata masy ciała co najmniej o 5-10 proc. wyjściowej masy ciała, a 15-20 proc. daje szansę na remisję chorób, które są zależne od otyłości. Możemy dzięki temu doprowadzić do wyleczenia nadciśnienia, cukrzycy, wręcz zmienić życie pacjenta.

Z przeprowadzonych niedawno badań wynika, że większość osób zmagających się z problemem nadmiernych kilogramów, pierwsze kroki po pomoc kieruje do dietetyka. To właściwa droga?

Nie, to błąd. Najpierw trzeba iść do lekarza, gdyż otyłość to choroba, która wymaga rozpoznania, poznania przyczyn, gdyż przecież może ona być generowana przez różne zaburzenia, np. endokrynologiczne. Błędem byłoby leczenie przez dietetyka osoby, która ma np. niedoczynność tarczycy. Lekarz musi przede wszystkim wykluczyć przyczyny medyczne, które mogą prowadzić do nadmiernego przyrostu masy ciała, a także wykluczyć powikłania choroby otyłościowej lub zacząć je leczyć. Lekarz powinien też opracować strategię dalszego postępowania, móc skorzystać ze wsparcia całego zespołu terapeutycznego, złożonego z dietetyka, fizjoterapeuty, psychologa. Powinien mieć też kontakt z innymi lekarzami, którzy zajmują się leczeniem powikłań, a także z chirurgiem bariatrą. To najlepszy model, który sprawdza się na świecie.

Często pacjenci wpadają w pułapki zastawiane przez agresywne reklamy. Jeżdżą na wczasy odchudzające, stosują restrykcyjne diety. Coraz częściej mamy do czynienia z otyłością indukowaną głodówkami, dietami, w wyniku czego dochodzi do spadku podstawowej przemiany materii. Często ci pacjenci są potem oporni na jakiekolwiek leczenie. W przypadku każdej choroby pojawiają się różnego typu alternatywne i niesprawdzone metody, jednak w przypadku otyłości jest ich niesamowicie dużo. Również dlatego, że tej choroby często nie nazywa się po imieniu i nie pokazuje dalszego sposobu postępowania.

Wspomniał Pan, że dietą można zredukować 3-5 proc. masy ciała, suplementy są jeszcze mniej skuteczne. Jest już farmakoterapia otyłości, jednak wiele osób, które już wcześniej stosowało różne środki, uważa, że to nic nie da, a nawet może mieć szkodliwe skutki uboczne. Warto stosować leki w przypadku otyłości?

Przez analogię powiem o innych schorzeniach. Gdy mamy pacjenta z nadciśnieniem tętniczym, to na pierwszej wizycie zalecamy mu dietę DASH, aktywność fizyczną, redukcję masy ciała, unikanie soli. U większości osób takie leczenie jednak nie pomaga i już podczas drugiej, trzeciej wizyty włączamy leczenie farmakologiczne, gdyż obawiamy się nadciśnienia. W przypadku pacjenta z cukrzycą w momencie rozpoznania choroby włączamy leczenie farmakologiczne, gdyż obawiamy się powikłań. Tymczasem gdy mamy pacjenta, który waży 110 kg, to mówimy o leczeniu dietą, choć wiemy, że choroba otyłościowa może generować 200 powikłań. Mówimy: „Proszę wziąć się za siebie”.

Dostępna dziś farmakoterapia jest bezpieczna i skuteczna. Jej włączenie jest konieczne, jeśli chcemy chronić pacjenta przed powikłaniami. Brak wdrożenia leczenia w niektórych sytuacjach można wręcz potraktować jako zaniedbanie, które może doprowadzić do poważnych konsekwencji. A niestety, zdarza mi słyszeć od pacjentów, którzy zaczęli przyjmować farmakoterapię, że jakiś lekarz skwitował to stwierdzeniem: „No, to poszła Pani na łatwiznę”.

Za „łatwiznę” zostało uznane stosowanie leków?

Tak. Pacjentka wychodzi wtedy z gabinetu z przekonaniem: „Otyłość to moja wina, bo nie chciało mi się zmienić stylu życia, jestem do niczego, a teraz wzięłam leki, więc poszłam na łatwiznę, jestem słaba”. A przecież osobie z nadciśnieniem tętniczym nie mówimy, że ma słaby charakter, tylko proponujemy leki. Nie oceniajmy, tylko leczmy, oczywiście, uświadamiając o przyczynach, mówiąc, jak ważna jest dieta i aktywność fizyczna. Sensem leczenia otyłości nie są tylko kilogramy. Tu chodzi o dużo więcej – o zdrowie i życie.

Jakie efekty może spowodować farmakoterapia w przypadku otyłości?

Farmakoterapia jest jednym z elementów kompleksowego leczenia. W Europie mamy obecnie trzy leki zarejestrowane w terapii otyłości, czwarty zapewne będzie dostępny jeszcze w tym roku. Wszystkie przeszły bardzo dokładne badania w zakresie bezpieczeństwa i skuteczności. Powinniśmy indywidulanie dostosować do pacjenta metody leczenia, które pozwolą na osiągnięcie celów w bezpieczny i długotrwały sposób. Postęp widać na naszych oczach, musimy z tego korzystać.

Prof. Paweł Bogdański jest kierownikiem Katedry i Zakładu Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych i Dietetyki Klinicznej UM w Poznaniu, prezesem Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości.