Mobilna magnetostymulacja i mobilna diagnostyka USG (MUSG) w regeneracji sportowej i leczeniu urazów sportowych

Mobilna magnetostymulacja i mobilna diagnostyka USG (MUSG) w regeneracji sportowej i leczeniu urazów sportowych

Dodano: 
Mobilna ultrasonografia (MUSG), zdjęcie ilustracyjne
Mobilna ultrasonografia (MUSG), zdjęcie ilustracyjne Źródło:Materiały prasowe
Na kontuzje, przeciążenia, zmęczenie i ból są narażeni nie tylko zawodowi sportsmeni, ale też sportowcy amatorzy. Mobilna diagnostyka USG (MUSG – z angielskiego Mobility Ultrasound) i mobilna magnetostymulacja to rozwiązania dla jednych i drugich. O korzyściach płynących z mobilnej diagnostyki i mobilnej fizykoterapii mówi dr n. med. Dominik Sieroń.

Zajmuje się Pan m.in. medycyną sportową, pomaga Pan leczyć urazy i kontuzje. Sam Pan też uprawia sport?

Rzeczywiście, w zakresie diagnostyki obrazowej zajmuję się sportowcami, m.in. kadrą Śląska w judo, zapaśnikami, BJJ, K1, zawodnikami walk na gołe pięści, pływakami klubu Wodnik 29, zawodnikami MMA – m.in. organizacji FEN, oraz członkami najstarszego klubu bokserskiego w Polsce 06 Kleofas AZS AWF Katowice oraz piłkarzami LGKS 38 Podlesianka Katowice.

W przeszłości współpracowałem z klubami piłkarskimi m.in. Piastem Gliwice, klubem koszykarskim MKS Dąbrowa Górnicza czy ostatnio GTK Gliwice, a pracując w Szwajcarii na Uniwersytecie w Bernie, zajmowałem się opieką sportowców w jednym z najlepszych klubów zapaśniczych Schwingklub Aarberg.

Sam z sukcesami trenowałem te sporty na poziomie zawodniczym, biorąc udział w zawodach, odnosząc sukcesy, a także kontuzje, dlatego życie sportowca nie jest mi obce.

Pytam więc sportowca i lekarza: dlaczego w sporcie jest potrzebna szybka diagnostyka kontuzji, a potem szybkie rozpoczęcie leczenia lub fizykoterapii?

Jestem doktorem nauk medycznych, naukowcem a zarazem osobą, która poprzez sport i często nieodpowiednie podejście do niego oraz niewłaściwą diagnostykę lub jej brak wiele razy miała kontuzję ostrą, która przechodziła w przewlekłą. Dlatego wiem, że zarówno profesjonalne, holistyczne podejście do urazu, jak i indywidualna relacja do sportowca przekłada się na właściwą analizę urazu. Z takim algorytmem postępowania jest związana szybka, mobilna diagnostyka obrazowa w zakresie ultrasonografii, która stanowi złoty standard i która została przeze mnie nazwana w skrócie MUSG.

MUSG m.in. podczas zawodów jest niezwykle ważna, szczególnie przy sportach kontaktowych i ekstremalnych, w których istnieje duże prawdopodobieństwo urazów. Między innymi dlatego, że wiemy, co dalej zrobić z danym zawodnikiem, jeżeli ma on uraz. Wiemy, jaki to stopień urazu, to znaczy, czy pozwala mu on na dalsze działania sportowe, czy też wyklucza z dalszych startów. Na przykład jeżeli walczy w mistrzostwach krajowych i dla niego najważniejsze jest to, żeby zdobyć mistrzostwo Polski, to jesteśmy w stanie ocenić, czy kontuzja jest na tyle poważna, żeby ten zawodnik kontynuował swoje działania sportowe, w takim stopniu aby zapewnić mu sukces, ale nie doprowadzić do kalectwa. Jeżeli jest ona na tyle poważna, że nie może dalej startować, to dzięki MUSG dowiadujemy się o tym już podczas zawodów. Taka diagnostyka pozwala nam na podejmowanie błyskawicznych i strategicznych decyzji oraz opracowanie dalszego planu startów, ewentualnych zabiegów operacyjnych czy rehabilitacji dla kontuzjowanego zawodnika.

Przykładem z ostatnich dni był zawodnik kadry Śląska, który zerwał więzadło poboczne przyśrodkowe MCL. Dzięki szybkiej diagnostyce byliśmy w stanie w trybie natychmiastowym ocenić stopień uszkodzenia i zabezpieczyć go na tyle, żeby go przygotować na kolejne mistrzostwa Polski. To ważne, kryzysowe decyzje zarówno dla samego sportowca, jak i dla klubu.

Do niedawna taka błyskawiczna diagnostyka na miejscu nie była możliwa, bo trzeba było zawodnika przewozić do gabinetu czy do szpitala. Jak więc ją Pan wykonuje?

Rzeczywiście, wcześniej nie było to możliwe, bo ultrasonografia czy diagnostyka obrazowa kojarzy się z dużymi maszynami jak rezonans magnetyczny, tomografia komputerowa czy ultrasonograf per se. Ale wszystko się zmieniło dzięki miniaturyzacji aparatury, jak w przypadku MUSG, dzięki której można wykonywać diagnostykę na „polu bitwy”.

Dzięki MUSG jestem w stanie określić w czasie rzeczywistym rodzaj kontuzji. To możliwe m.in. dlatego, że operując sondą, czyli urządzeniem, dzięki któremu możemy wykonać badanie bazujące m.in. na zjawisku Dopplera, widzę obraz na ekranie urządzeń mobilnych tj.: telefonu komórkowego, tabletu czy laptopa. Te urządzenia mają już ekrany umożliwiające jakość obrazowania w wysokiej rozdzielczości: full HD, 4K albo nawet 8K, co dawniej nie było standardem. Dodatkowo, poprzez połączenie online, tzw. platformę Reacts, można skonsultować wyniki badania „na żywo” u lekarza radiologa ewentualnie ortopedy, co pozwala na podjęcie decyzji, czy należy danego pacjenta – mówiąc potocznie – od razu położyć na stół i operować, czy nie. To niezwykle ważne w przypadku zawodników, którzy są wartościowi i kluczowi, mam na myśli m.in. piłkarzy czy zawodników piłki siatkowej. Zabiegi są u nich zazwyczaj przeprowadzane niemal natychmiast, następnego dnia lub na drugi dzień po kontuzji, po to, żeby mogli oni w ciągu dwóch-trzech miesięcy wrócić na pole czy boisko i móc dalej grać.

Obecnie w okrojonym zakresie podstawowej interpretacji badanie USG może też wykonywać fizykoterapeuta. Nazywa się to Rehabilitative Ultrasound Imaging, w skrócie RUSI.

Zdarzyło się Panu wykonywać MUSG podczas zawodów?

Nie raz. Stanowi to rutynę mojej pracy.

Jeden ze śląskich klubów zdecydował się na korzystanie z mobilnej ultrasonografii. To urządzenie jest powszechne na świecie?

W Holandii i krajach o wysokiej świadomości praktycznie każdy klub ma tego typu urządzenie. Na Śląsku np. współpracuję z klubem koszykarskim, judo i innymi. To bardzo dobrze się sprawdza, umożliwiając dopasowywanie kluczowych zawodników do odpowiednich meczów mimo kontuzji. Na przykład zawodnik ma zmiany degeneracyjne albo pierwotne lub wtórne zapalne w obrębie ścięgna Achillesa czy więzadła właściwego rzepki, co powoduje, że nie gra na 100 proc. Można u niego dzięki rehabilitacji mobilnej czy stacjonarnej fizykoterapii wyciszyć proces zapalny czy degeneracyjny. Wszystko po to, żeby go przygotować tak, żeby na przykład po dwóch tygodniach na mistrzostwa wrócił w pełni sił.

Czym może grozić zaniedbanie kontuzji?

Jeżeli jej nie wyleczymy, to stanie się ona kontuzją przewlekłą, a nie tylko ostrą czy podostrą. A kontuzja przewlekła prowadzi do zwyrodnień. Zwyrodnienia to zmiany w obrębie stawów – tkanki, której nie jesteśmy w stanie przywrócić do stanu początkowego. Dlatego tak ważne jest zabezpieczenie urazu, zgaszenie ogniska zapalnego.

Jednym słowem kontuzję należy wyleczyć w 100 proc., bo jeśli zrobimy to na 80 proc. i wrócimy do sportu, to ona się odnowi. Wówczas może być z tego jeszcze większy problem. Całkowity okres powrotu do zdrowia znacznie się przedłuży w porównaniu z czasem, kiedy zrobimy to raz, a porządnie.

Nasz organizm jest niczym bolid Formuły 1. Nie oszczędzamy go, wykorzystujemy do granic możliwości. Stara szkoła mówiła, że jeżeli boli, to trzeba to rozgrzać, przetrzeć i przestanie boleć. Że w ten sposób hartuje się charakter. Teraz się to zmieniło. Wiemy, że jeżeli coś boli i jest kontuzja, to trzeba szybko działać. Jeżeli bowiem kontuzję zaniedbamy, to będzie tak jak w Formule 1. Zaniedbany silnik szybko się rozleci, przestanie działać i będzie koniec rywalizacji. Podczas zawodów pracuje przecież przy tak wielkim obciążeniu i wysokich obrotach, że prędzej czy później musi się rozsypać, jeżeli nie jest odpowiednio zdiagnozowany i serwisowany.

Wykonuje Pan diagnostykę, analizuje Pan Doktor takie obrazy i okazuje się, że coś się niedobrego stało. Jakie jest dalsze postępowanie?

Radiologia czy diagnostyka obrazowa w zakresie MUSG pozwala na określenie stopnia urazu poprzez proces empiryczny. Na przykład przy uszkodzeniu więzadła pobocznego przyśrodkowego wyróżniamy trzy stopnie. Każdy określa, jak mocno jest uszkodzony aparat więzadłowy. Jeśli mamy stopień trzeci, wiemy, że zawodnik prawdopodobnie musi się poddać zabiegowi operacyjnemu i na pewno nie może kontynuować udziału w zawodach. Jeżeli z kolei mamy pacjenta, który ma uszkodzenie typu pierwszego, czyli naciągnięcie, możemy mu powiedzieć, że jest tego typu problem i zalecić m.in mobilną lub stacjonarną fizykoterapię w postaci magnetostymulacji i magnetoledoterapii.

Fizykoterapia mobilna to rozwiązanie praktyczne, ułatwiające życie. Pacjent wypożycza urządzenie i może kontynuować leczenie w domu. Nie musi jeździć do centrum rehabilitacji czy fizykoterapii, więc nie traci czasu na dojazdy, może wykonać więcej zabiegów, przyspieszając tym proces leczenia, ograniczyć ilość zażywanych leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych, a ma te same korzyści co w tym centrum. Mobilna fizykoterapia to nie tylko oszczędność czasu, ale też komfort takiego zawodnika, tym bardziej że taki aparat może mieć zawsze ze sobą.

Mobilna fizykoterapia? Jakie urządzenia ma Pan na myśli?

Myślę o wyrobach medycznych wykorzystujących impulsowe pola magnetyczne i energię światła monochromatycznego, czyli o urządzeniu do magnetostymulacji, magnetoledoterapii oraz do ledoterapii. To urządzenia, które mają działanie przeciwzapalnie, przeciwbólowe i regeneracyjne. Pomagają regenerować strukturę włókien mięśniowych, włókien kolagenowych, a poprzez swoje właściwości wpływają na odpowiednią budowę tkanki bliznowatej, co przekłada się bezpośrednio na całą biomechanikę mięśnia.

Jakie są korzyści z zastosowania magnetostymulacji i magnetoledoterapii w medycynie sportowej?

Po pierwsze, pola magnetyczne przyspieszają proces gojenia, wpływają na wyciszenie procesów zapalnych, a także na proces regeneracji. Leczą to, co zostało uszkodzone. Po drugie, mają również działanie profilaktyczne, przyspieszają procesy regeneracji i restytucję powysiłkową u zawodników, którzy są narażeni na większy wysiłek fizyczny. Ma to korzystny wpływ na dobrostan takich osób oraz zwiększenie ich wydolności.

Jeśli zawodnik czy osoba, która trenuje, ma dolegliwości bólowe, jest przeciążona, a my za pomocą pól magnetycznych i energii światła prewencyjnie zmniejszymy dolegliwości bólowe, to taki zawodnik od razu się lepiej poczuje. A to przekłada się na aspekt psychosomatyczny: sportowiec jest bardziej wydolny i bardziej nastawiony na zwycięstwo niż osoba, która jest przetrenowana i która, wychodząc na zawody, czuje, że ją boli. Kiedy wstajemy rano i nic nie boli, to ten dzień od razu wygląda inaczej.

Urządzenie do mobilnej magnetostymulacji Viofor JPS

Pola magnetyczne wpływają również na szybszą regenerację organizmu?

Oczywiście że tak.

Mogą z nich korzystać osoby, które mają np. turniej za turniejem, czy intensywnie trenują? Pole magnetyczne przyspiesza restytucję powysiłkową?

Tak. Ja to nazywam profilaktyką, przyspieszaniem powrotu do stanu początkowego. Kiedy byliśmy młodzi, mieliśmy 6-17 lat, mogliśmy biegać na dworze od rana do wieczora i praktycznie nigdy nie byliśmy zmęczeni. Im jesteśmy starsi, tym bardziej czas regeneracji się wydłuża. Działanie magnetostymulacji, magnetoledoterapii i ogólnej prewencji mogę porównać do pracy silnika z turbiną i bez turbiny. Mając turbinę, czyli dzięki polu magnetycznemu, jesteśmy w stanie wrócić do stanu początkowego tak jak wtedy, gdy byliśmy młodzi, kiedy organizm był nadwydolny w stosunku do zapotrzebowania fizycznego. Patrząc od strony biologii, magnetostymulacja ogólnoustrojowa poprawia potencjał błon komórkowych, wpływa korzystnie na metabolizm komórek i przyspiesza odbudowę utraconych w wyniku treningu, stresu, rywalizacji sportowej zasobów ATP – nośnika energii w komórkach.

Dlaczego takie znaczenie ma dla sportowca szybka regeneracja organizmu?

Myślę, że nie tylko dla sportowca, ale dla każdego z nas. To bardzo ważny aspekt, gdyż pozwala ona osobie uprawiającej sport przekraczać własne limity. Pamięta pani Bena Johnsona, złotego medalistę olimpijskiego, który stracił medal, kiedy okazało się, że stosował doping? Zapytano go, dlaczego to zrobił. Odpowiedział: dlatego że nie byłem w stanie tak szybko się regenerować jak dawniej. Tutaj możemy to mieć bez sięgania po środki niedozwolone.

Regeneracja jest podstawą; każdy wysiłek powoduje destrukcję struktur mięśniowych, przeciążenia, stany zapalne. Jeżeli jesteśmy w stanie to wyciszyć, wrócić do stanu wyjściowego, kiedy nic nie boli, to wracamy na trening z przyjemnością, możemy zrobić krok dalej, pobiec szybciej, po prostu czuć się dobrze w pełnym psychosomatycznym zakresie naszego dobrostanu.

Pola magnetyczne służą również do redukcji przewlekłego stresu sportowego?

Absolutnie tak. Służą do redukcji stresu psychosomatycznego, pozwalają szybko osiągnąć stan relaksu, pozbyć się napięć mięśniowych, a jak to jest ważne, widać chociażby po tym, że każdy team mocno zaawansowany ma swojego psychoterapeutę. Jeżeli zawodnicy czują się lepiej, to mają też lepsze wyniki sportowe i ich ogólny dobrostan się poprawia. Wygrywają, a o to w igrzyskach chodzi.

Mobilna fizykoterapia, zdjęcie ilustracyjne

Czy wiedza o korzystnym działaniu magnetostymulacji i magnetoledoterapii jest powszechna wśród fizjoterapeutów zajmujących się sportowcami?

Myślę, że powoli rośnie. Mobilna fizykoterapia, której przykładem jest polski aparat Viofor JPS, otworzyła kolejne drzwi nie tylko w terapii urazów i schorzeń, ale również w terapii ogólnoustrojowej. Wszyscy pamiętamy czasy COVID-19, kiedy pacjenci nie ruszali się z domów, szczególnie dotyczyło to osób starszych. Trzeba było do nich dojeżdżać. Mając mobilną diagnostykę obrazową w postaci MUSG i mobilną fizykoterapię Viofor JPS w postaci wypożyczonego urządzenia, możemy leczyć takich pacjentów bezpośrednio w domu. To nowe, dodatkowe, możliwości dla fizjoterapeutów i korzyść dla pacjenta. Warto podkreślić, że w przypadku zakażeń infekcyjnych dróg oddechowych, powikłań po ich przechorowaniu i trudno gojących urazów można z powodzeniem wykorzystać immunokorekcyjne właściwości aparatu.

Leczenie kontuzji, restytucja powysiłkowa musi się odbywać pod kontrolą lekarza, a nie na zasadzie – naciągnąłem sobie ścięgno, to coś przyłożę do nogi i przejdzie?

Jest jeden ważny element takiej opieki. Najlepiej działa podejście zespołowe. Stworzenie teamu składającego się z diagnosty obrazowego, radiologa, ortopedy i fizjoterapeuty pozwala na holistyczne podejście do pacjenta między innymi dzięki wzajemnemu przekazywaniu informacji, co z tym pacjentem się dzieje. Jesteśmy wówczas w stanie empirycznie ocenić dynamikę procesów leczenia, czy regeneracji. Fizjoterapeuta aplikuje te działania i zajmuje się pacjentem bezpośrednio, a ortopeda jest osobą odpowiedzialną wtedy, gdy jest wymagana opieka interwencyjna, czyli zabieg operacyjny.

Mobilna fizykoterapia, zdjęcie ilustracyjne

Czy Pan sam jako lekarz i sportowiec amator korzysta z mobilnego USG i mobilnej magnetostymulacji?

Mam i miałem bardzo dużo kontuzji, bo wywodzę się ze starej szkoły sportu. Staram się utrzymywać swoje ciało na w miarę wysokim poziomie sportowym, co często jest okupione kontuzjami albo zmianami przeciążeniowymi, które wcześniej były niewyleczone. Oczywiście stosuję fizykoterapię od zawsze, nawet mam w domu minicentrum fizykoterapii i rehabilitacji – od krioterapii po magnetostymulację i magnetoledoterapię aparatem Viofor JPS.

Pomaga?

Powiem wprost: w wieku 41 lat bez tego nie byłbym w takim stanie, w jakim jestem. Uprawiam sport, biorę udział w zawodach, ale też przez wiele godzin prowadzę siedzący tryb życia, bo na podstawie badań obrazowych opisuję przypadki. Dlatego cały czas stosuję fizykoterapię miejscowo i ogólnoustrojowo – żeby się zabezpieczyć. Zgodnie ze znowelizowaną maksymą: mądry Polak przed szkodą.

Mając takie własne doświadczenia, czy widzi pan sens w propagowaniu metod mobilnej diagnostyki i mobilnej fizykoterapii nie tylko w sporcie zawodowym, ale również wśród młodzieży uprawiającej sport?

Jak najbardziej. To dziś już jest codzienność, nie wyobrażam sobie, żeby szło to w inną stronę niż mobilnego aspektu diagnostyki obrazowej MUSG i mobilnej fizykoterapii i rehabilitacji.

Czy szybka diagnostyka i mobilna fizykoterapia jest dobrym rozwiązaniem również u osób uprawiających sport amatorsko?

W dzisiejszych czasach granica między sportem zawodowym a sportem amatorskim trochę się zatarła. Często spotykam osoby 35+ czy 40+, które po osiągnięciu pewnego statusu finansowego wracają do sportu. Kiedyś trenowały one na wysokim poziomie, pływały, biegały czy jeździły na rowerze, biorąc udział w lidze czy zawodach, a teraz sport staje się ich hobby i zaczynają trenować - na przykład triatlon. Niejednokrotnie ci amatorzy są dla siebie „katami”, bo mają olbrzymie oczekiwania wobec samych siebie, nie dostosowując wymagań do realiów, co może prowadzić do tragedii.

Jeśli chodzi o diagnostykę pacjenta, to nie ma różnicy, czy to są profesjonaliści, czy amatorzy, czy to są osoby, które zaczynają swoją historię sportową. Wszystko zależy od organizatora wydarzenia sportowego, świadomości, że każdy z nas może mieć kontuzję i że jeżeli do niej dojdzie, to należy ją wyleczyć w sposób profesjonalny.

Czasami porównuję to do ubezpieczenia, które wykupujemy, wyjeżdżając za granicę. Trzeba wydać 100 czy 200 zł. Jeśli zaoszczędzimy i nie kupimy polisy, to kiedy coś się stanie, będziemy musieli wydać nawet kilkadziesiąt czy kilkaset razy więcej. Tak samo – jeżeli nie wyleczymy danej kontuzji, to często będziemy musieli zapłacić za zabieg operacyjny. Zabieg operacyjny jest kilkadziesiąt razy droższy niż wykorzystanie diagnostyki obrazowej, która pozwoli nam ocenić, co nam dolega, i poddanie się fizykoterapii i rehabilitacji.

Mobilna fizykoterapia, zdjęcie ilustracyjne

Jest Pan autorem i współautorem kilku książek i publikacji naukowych, kursów multimedialnych skierowanych do lekarzy zajmujących się diagnostyką obrazową, fizykoterapeutów i specjalistów rehabilitacji. Proszę opowiedzieć o tej sferze swojej aktywności zawodowej.

Większość moich książek i innych publikacji jest skierowanych do osób zainteresowanych diagnostyką obrazową i radiologią. Jedna z książek została opublikowana przez wydawnictwo Cambridge Scholars Publishing i stała się m.in. podręcznikiem na Uniwersytecie w Bernie.

Książka ta będzie w najbliższym czasie przetłumaczona na język serbski i chorwacki. Jestem jej współautorem, pozostali autorzy to światowej klasy specjaliści radiologii m.in ze Szwajcarii, szefowie i dyrektorzy komisji naukowych i instytucji uniwersyteckich, Pan Profesor dr med. Andreas Christe i Pan Profesor dr med. Johannes Heverhagen oraz z Polski – Pan Profesor dr n. med. Wadim Wojciechowski z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Książka wyszła w języku angielskim, niedługo zostanie wydana po serbsku, w Polsce ten podręcznik ukazał się nakładem PZWL. Niezależnie od tego jestem autorem publikacji innego typu: poradnika dla osób, które uprawiają fitness i sporty siłowe pod tytułem: „Urazy i kontuzje treningu siłowego i fitness”, wydanego nakładem Edra Urban and Partner. Sam czynnie uprawiam sport, chodzę na siłownię. Widząc, jak tam są wykonywane ćwiczenia i jak osoby ćwiczące podchodzą do urazów, postanowiłem napisać tę książkę.


I o czym pan pisze?

Często czujemy się młodo, ale z doświadczeniem, jednak nasze ciało jest już w innym wieku, dlatego do ćwiczeń – jak do życia – trzeba podchodzić zupełnie inaczej niż dawniej. Tylko profesjonale podejście pozwala na powrót do tego poziomu, na jakim byliśmy wcześniej, a nawet na osiągnięcie lepszych wyników. Trzeba tylko to mądrze prowadzić zgodnie z tym, co powiedział Joe Paterno, zwany przez najbliższych JoePa: Motywacja do wygranej jest ważna, ale motywacja do przygotowania się jest niezbędna”.

Dr n. med. Dominik Sieroń

Dr n. med. Dominik Sieroń, BC, MD, PhD, EDiR, lekarz, ekonomista, doktor nauk medycznych. Studia medyczne ukończył na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach, studia ekonomiczne z zakresu public relations na Akademii Ekonomicznej im. Karola Adamieckiego w Katowicach, menadżerskie z zakresu zarządzania jednostkami służby zdrowia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Studiował również medycynę na Christian-Albrechts-Medical University w Kiel w Niemczech.
Autor wielu publikacji krajowych i zagranicznych z dziedziny medycyny i PR oraz jednego z pierwszych druków zwartych traktujących o zastosowaniu PR w służbie zdrowia. Twórca podręcznika z zakresu diagnostyki obrazowej skierowanego do fizjoterapeutów i rehabilitantów, a także serii podręczników dla lekarzy „Lepetytorium” oraz „LEK Last Minute”. Pracował i praktykował na wielu uniwersytetach medycznych, m.in. Carl Gustav Carus University Hospital Dresden, The University of Aberdeen, Medical University of Graz, Medical Ruhr-University Bochum. Obecnie pracuje naukowo na Uniwersytecie Medycznym w Bernie w Szwajcarii oraz zajmuje się diagnostyką obrazową z zakresu układu kostno-stawowego oraz szeroko rozumianą dydaktyką. Organizator szkoleń zarówno polskich, jak i zagranicznych z zakresu diagnostyki obrazowej dla lekarzy i fizjoterapeutów, m.in. na temat diagnostyki obrazowej układu kostno-stawowego.
Zainteresowania sportowe: Off Road ekspedycyjny, windsurfing, wakeboard, Kitesurfing, Downhill – uczestnik finałów serii JoyRide na Harendzie. Narciarstwo alpejskie – brązowy medal na Mistrzostwach Śląska Lekarzy 2007, multimedalista Igrzysk Lekarskich w pływaniu i trójboju siłowym, medalista Mistrzostw Śląska i Akademickich Mistrzostw Polski w pływaniu oraz Pucharu Polski Masters. Motocross, sporty walki; uczestnik otwartych Mistrzostw Niemiec w BJJ Pressa Cup w Berlinie oraz mistrzostw wschodnich Niemiec BJJ 2010, uczestnik dwóch prób pobicia rekordu Guinessa. Doradca zarządu Klubu Bokserskiego AZS AWF Kleofas. Prywatnie ojciec dwóch synów multimedalistów dyscyplin sportowych BJJ oraz Wakeboard.
Rozmawiała: