Śmigielski: To, że żyjemy dłużej, jest ogromnym wyzwaniem dla ortopedii

Śmigielski: To, że żyjemy dłużej, jest ogromnym wyzwaniem dla ortopedii

Dodano: 
Dr Daniel Kopko i dr Robert Śmigielski w trakcie operacji
Dr Daniel Kopko i dr Robert Śmigielski w trakcie operacji Źródło: Archiwum własne
Ludzie będą żyli coraz dłużej. Od tego, w jakim stanie będzie ich układ kostno-stawowy, zależy w dużej mierze ich komfort życia i stan zdrowia w późnej starości. O tym, dlaczego warto zwlekać z radykalnymi rozwiązaniami, jakimi są protezy, opowiadają dwaj ortopedzi – Robert Śmigielski i Daniel Kopko.

Ewelina Celejewska: Komórki macierzyste to lek na wszystko?

Robert Śmigielski: Absolutnie nie. I nikt nie mówi, że gdziekolwiek byśmy je wstrzyknęli, nastąpi cudowne ozdrowienie. Do tematu komórek macierzystych należy podejść racjonalnie. Myślę, że jest wielu lekarzy, którzy składają obietnice bez pokrycia, dotyczące, a to chorób genetycznych, a to wad wrodzonych. Ponieważ komórki macierzyste są stosunkowo nową formą terapeutyczną, ludzie nie wiedzą, z czym to się je.

EC: Wierzą, że zawsze pomogą?

RŚ: Tak niestety nie jest, ale łatwo się rozmarzyć. Wystarczy usiąść przy komputerze, wpisać „komórki macierzyste” i wyskoczą nam cuda, np. małe, bijące serce, zrobione z komórek macierzystych ze skóry czy fragmenty układu nerwowego. Ale to nie jest panaceum na wszystko.

EC: Nic tylko się w nich wykąpać!

RŚ: Dlatego nie brakuje ludzi rozgoryczonych. Z mojego punktu widzenia powody są dwa. Po pierwsze uważam, że wielu z nich dało się oszukać i nie otrzymali tak naprawdę sprawdzonych, wyizolowanych i policzonych komórek macierzystych. Możemy mówić o tym, że ktoś podaje jakieś preparaty komórkowe, ale pacjent musi mieć szczegółowo wyjaśnione, co otrzyma. A tak otrzymuje jakby porcję zupy i jak to w zupie: trochę ziemniaczków, trochę marchewki czy selera. Ile czego się nałoży do miski, to już kwestia przypadku. Ale jeśli ktoś zapyta, czy w tej zupie są kartofle, to należy odpowiedzieć, że tak. Z tymi preparatami jest podobnie.

Daniel Kopko: To prawa, wiara czyni cuda. Pacjenci często sami nieświadomie kreują wizję cudownego działania komórek. Często sami lekarze nieświadomie podają preparaty głęboko wierząc w to, iż podają MSC. Mówi im się, że otrzymują komórki macierzyste, a tak naprawdę wstrzykuje im się preparaty o potencjalnej zawartości tych struktur. Często mylone są pojęcia o podawanych preparatach; to znaczy podawane jest osocze bogatopłytkowe, emulgaty tłuszczu, koncentraty krwi szpikowej i obwodowej. Preparaty te zawierają bliżej nieokreśloną linię i liczbę komórek macierzystych. Jeszcze inną kwestią jest to, czy są one w ogóle żywe. Takie praktyki spowodowały, że komórki macierzyste w pewnych kręgach nie cieszą się dobrą sławą.

Wystarczy zapytać lekarza ile, jakie komórki są podawane i czy dany roztwór zwiera też inne substancje.

EC: Kim jest druga grupa rozgoryczonych pacjentów?

RŚ: To ci, którzy dali sobie wmówić, że komórki macierzyste są panaceum na wszystko. Wyobraźmy sobie, że ktoś ciężko choruje lub ma w rodzinie chore dziecko. Nie dziwię się, że człowiek wyskoczy z ostatnich butów i sprzeda dorobek życia, żeby wypróbować każdej możliwości leczenia. A potem pojawia się rozczarowanie, że nie pomogło. Jeśli mamy chorobę wrodzoną, genetyczną, to co te komórki miałyby zrobić? Mogą jedynie złagodzić efekty choroby, ale też tylko wtedy, gdy objawy są zlokalizowane w danym obszarze. Jeśli dotyczą na przykład wszystkich mięśni, a na tym polega dystrofia mięśniowa, to gdzie dokładnie mamy je podać? Gdyby jeszcze choroba dotyczyła zaniku jednego mięśnia, to może warto spróbować, a nuż taka terapia pomoże.

DK: Na pewno szczególną grupę stanowią pacjenci pediatryczni z różnymi rodzajami chorób neurologicznych czy genetycznych. W takich przypadkach trzeba zastanowić się nad wymiarem etycznym podawania komórek macierzystych. Myślę, że zasadniczą rolę grają tu emocje i nadzieje rodziców. Nasi pacjenci ortopedyczni są pełnoletni i świadomi zarówno podejmowanych decyzji, jak i potencjalnych korzyści z leczenia. Natomiast rozumiem ludzi, którzy zmagają się z chorobami ngelueczlnymi takimi jak np. stwardnienie rozsiane, dystrofia mięśniowa, którzy łapią się każdej, nawet najmniej rokującej metody.

EC: Komórki macierzyste, z których korzystacie, mają status leku, tak?

DK: Tak, to jest zarejestrowany lek (produkt ATMP) mający rejestrację i kontrolę GiF-u. To nie jest ani suplement diety, ani wyrób medyczny. Nam, lekarzom zależy na tym, żeby był on bardziej dostępny dla pacjentów.

EC: A w ortopedii do czego mogą się przydać komórki macierzyste?

RŚ: Od bardzo dawna stosowało się je w różnej formie. Kiedyś pobierało się szpik kostny, który posiada zwiększoną liczbę komórek macierzystych i się go wstrzykiwało, bądź oblewało nim miejsce, w którym oczekiwało się zrostu kości. Później komórki macierzyste z okostnej czy z ochrzęstnej wykorzystywało się do obszywania powierzchni uszkodzonych. W ortopedii to nic nowego – już od 1964 je stosujemy. Po prostu nie nazywaliśmy tego „komórkami macierzystymi”. Dziś wiemy, że to właśnie one działały i możemy podawać je w sposób bardziej świadomy, a przede wszystkim – w określonych ilościach.

EC: W jakich przypadkach Pan je stosuje?

RŚ: Na przykład w przypadku uszkodzenia chrząstki w stawie kolanowym, w chorobach łąkotek czy więzadeł, a nawet ścięgnach. Wykorzystujemy komórki macierzyste nie tylko po to, by zregenerować pewne tkanki, ale także po to, by zredukować stan zapalny czy zatrzymać dolegliwości bólowe.

DK: Ja z komórkami macierzystymi a właściwie (SVF – stromal vascular fraction) pracuję od 2013 roku. Natomiast z wyizolowanymi komórki macierzystymi z laboratorium pracuję od roku. Widzę jednak zdecydowaną różnicę u pacjentów, którym je podaję. Najlepsze efekty są u pacjentów po zabiegach operacyjnych, np. rekonstrukcjach więzadłowych, rekonstrukcjach ścięgien. Znacznie szybciej dochodzą oni do siebie, a stawy mają lepszy zakres ruchomości, dużo mniejszy ból, mniej wysięków. Drugą grupę, u której widzę spektakularne zmiany, stanowią pacjenci z zaawansowaną artrozą, u których leczenie operacyjne jest przeciwwskazane np. ze względów internistycznych. Wcześniej dostawali oni m.in. kwas hialuronowy czy kolagen dostawowo. Teraz, po otrzymaniu komórek macierzystych, sami zgłaszają zdecydowaną poprawę. Przede wszystkim zauważają lepszą ruchomość w obrębie stawu. Mówią, że staw jest „luźniejszy”. Wielu z nich już po kilku podaniach zgłasza o 50 proc. mniej dolegliwości bólowych.

EC: U kogo jeszcze widać tak dobre efekty?

DK: U pacjentów z rozległym uszkodzeniem chrząstki – stanem, którego przyczyna nie jest jeszcze znana. Podejrzewamy, że przyczyną mogą być zmiany metaboliczne albo zaburzenia ukrwienia. Problem dotyczy często młodych osób, które są już po różnych operacjach. W ich przypadku podanie komórek macierzystych zmniejsza dolegliwości bólowe. Oprócz subiektywnej oceny pacjenta, wykonujemy także badanie rezonansem magnetycznym, by sprawdzić, czy faktycznie dochodzi do zmian w stawie. Mam już pierwsze wyniki, które dowodzą zmniejszenia obrzęków podchrzęstnych. Po kilku miesiącach, nie widać jeszcze regeneracji chrząstki, ale ewidentnie choroba nie postępuje.

Ta grupa młodych pacjentów ze zmianami zwyrodnieniowymi stawów stawia jedno z największych wyzwań w ortopedii. Są za młodzi na protezę a konwencjonalne liczenie nie przynosi dobrych efektów. Takich pacjentów należy leczyć holistycznie, a komórki macierzyste stanowią jeden z leków, który spowalnia tempo uszkodzeń i pozwala żyć bez bólu, zachowując doby poziom aktywności.

EC: Czy to jest bezpieczne?

RŚ: To pierwsze pytanie, które zawsze się nasuwa. Osobiście publikowałem artykuł naukowy, poświęcony temu zagadnieniu. Na przykładzie komórek, które my podawaliśmy, udowodniliśmy, że nie występują żadne efekty uboczne. Możemy podać komórki macierzyste bez obaw.