Zahamować przerzuty do kości

Zahamować przerzuty do kości

Dodano: 
Przerzuty do kości, zdjęcie ilustracyjne
Przerzuty do kości, zdjęcie ilustracyjne Źródło:123RF
Młody chłopak na swoim ślubie doznaje złamania kręgosłupa. Karetka zabiera go do szpitala, okazuje się, że ma szpiczaka. To jedna z historii, które opowiada Łukasz Rokicki, prezes Fundacji Carita zajmującej się problemami chorych na szpiczaka mnogiego. Właśnie opracowała raport na temat zapobiegania przerzutom tego nowotworu do kości.

W następstwie szpiczaka, tak samo jak w wypadku nowotworów płuc, piersi czy nerek, może dochodzić do przerzutów do kości. – Okazuje się, że trzy czwarte chorych je ma. Ludzie dowiadują się, że mają nowotwór krwi nie wtedy, kiedy wyszła im źle morfologia, ale w momencie, gdy łamią sobie kręgosłupy, nogi, miednice. Złamania poprzedzają bóle, ale wielu pacjentów nie zwraca na nie uwagi, sądząc, że to na skutek przeciążenia, zbyt długiego siedzenia przed komputerem czy złej postawy podczas jazdy na rowerze – mówi Łukasz Rokicki. Z kolei starsi myślą, że to wynik osteoporozy, jeśli jadąc samochodem, łamią sobie stopę. Tymczasem okazuje się, że... mają szpiczaka.

Potem zaczyna się chodzenie od specjalisty do specjalisty, bo lekarze też mają kłopot z rozpoznaniem tej trudnej hematoonkologicznej choroby, są też tacy, którzy zupełnie to bagatelizują, odsyłając pacjentów do fizjoterapeuty albo na masaż. – Bo gdy ktoś zobaczy młodego i wysportowanego chłopaka, który ma jakieś bóle kręgosłupa, to nie pomyśli o nowotworze – mówi Łukasz Rokicki.

A pomyśleć trzeba, dlatego Fundacja Carita im. Wiesławy Adamiec zajęła się edukacją na temat tej choroby i opracowała raport „Zapobieganie powikłaniom kostnym w chorobach nowotworowych”, w którym koncentruje się na przerzutach nowotworu do kości w przypadku szpiczaka. W raporcie mówi się o potrzebie poprawienia dostępności do leków modyfikujących metabolizm kostny, by uniknąć złamań, ograniczyć je lub w ogóle do nich nie dopuścić. Autorzy raportu apelują o refundację jednego z takich leków, o nazwie denosumab. To lek biologiczny, który można stosować też u chorych z nowotworami litymi i daje on dobre wyniki.

Bisfosfoniany nie dla każdego

Szpiczak to choroba nowotworowa układu krwiotwórczego, której pierwszym objawem bardzo często są bóle kostne. W leczeniu stosuje się m.in. chemioterapię, leki celowane oraz przeszczepienia szpiku. Do terapii wspomagających należą leki modyfikujące metabolizm kostny. Zachorowania na szpiczaka stanowią 1 proc. wszystkich zachorowań na nowotwory złośliwe i około 14 proc. na nowotwory układu krwiotwórczego. Rocznie zapada na szpiczaka 4,5-6 osób na 100 tys.

Celem leczenia przerzutów nowotworu do kości jest łagodzenie ich objawów oraz, jeśli to możliwe, zapobieganie postępowi choroby. Ostatecznie bowiem, gdyby nie leki modyfikujące metabolizm kostny, to wszyscy chorzy z czasem staliby się osobami niepełnosprawnymi na skutek złamań kości, do których z czasem dochodzi. Chorzy na szpiczaka nie mają dostępu do refundacji leku biologicznego, jednego z dwóch opcji terapeutycznych, a dostępnych bisfosfonianów nie można zastosować u każdego. Jak tłumaczy Łukasz Rokicki, w wielu przypadkach, gdy są już przerzuty do kości, stosowanie bisfosfonianów jest o tyle problematyczne, że sam szpiczak uszkadza nerki, leczenie przy pomocy bisfosfonianów także je osłabia, a 50 proc. pacjentów nie może tej terapii stosować. Stąd idea refundowania denosumabu, leku biologicznego, który już się sprawdził w nowotworach litych, ograniczając rozprzestrzenianie się choroby. – Zauważono także, że lek ten nie uszkadza nerek, tak jak to bywa w przypadku bisfosfonianów, które zawierają toksyczny kwas zoledronowy – tłumaczy Łukasz Rokicki. – Dlatego tak ważne jest wprowadzenie tego leku biologicznego, który może być stosowany u chorych z niewydolnością nerek. A dzięki formule przezskórnej, bo podaje się go za pomocą zastrzyków, jest łatwiejszy do stosowania i ogranicza kontakt pacjenta z placówkami zdrowotnymi – podkreśla. – 

Leczenie za pomocą denosumabu ma też znaczenie profilaktyczne, można uniknąć nie tylko złamań, ale i operacji.

Poparcie ekspertów

Zastosowanie tego leku biologicznego w przerzutach do kości u pacjentów ze szpiczakiem znalazło uznanie wielu naukowców. Na ten temat wypowiedział się w raporcie prof. Marek Wojtukiewicz, kierownik Kliniki Onkologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, który podkreślił znaczenie skutecznej profilaktyki zdarzeń kostnych u chorych z zaawansowanym nowotworem, gdyż, jak stwierdził, prowadzą one nieuchronnie do utraty mobilności. Zaznaczył też, że wprowadzenie do terapii leku biologicznego jest konieczne ze względu na pewną grupę chorych, którzy nie mogą się leczyć za pomocą dotychczasowych terapii. – Doświadczenia ze stosowaniem bisfosfonianów zebrane w ciągu wielu lat dokumentują, że w codziennej praktyce klinicznej pojawia się specyficzna grupa pacjentów z przeciwwskazaniami do zastosowania bisfosfonianów lub ich nietolerancją, dla których denosumab jest jedyną opcja terapeutyczną. Brak refundacji tego leku sprawia, że jego zastosowanie nie jest możliwe u polskich pacjentów – stwierdził prof. Wojtukiewicz, dodając, że pozytywna rekomendacja prezesa AOTMiT z dnia 10 sierpnia 2021 roku daje nadzieję zarówno chorym, jak i lekarzom na dostęp do denosumabu.

Zdaniem prof. Ewy Lech-Marańdy, krajowego konsultanta w dziedzinie hematologii, denosumab może być stosowany w przypadku niewydolności nerek, która dotyczy 20 proc. chorych z nowym rozpoznaniem szpiczaka i 50 proc pacjentów będącym na dalszym etapie choroby. – Stosowanie leków z grupy modyfikujących metabolizm kostny jest niezwykle istotnym elementem leczenia, gdyż opóźnia czas wystąpienia pierwszych powikłań kostnych oraz korzystnie wpływa na odległe wyniki leczenia. Denosumab jest nie tylko skutecznym lekiem, który może być bezpiecznie stosowany u chorych ze szpiczakiem mnogim z niewydolnością nerek lub z przeciwwskazaniami do brania bisfosfonianów, ale również dzięki formule podskórnej jest łatwiejszy do stosowania i zmniejsza kontakt pacjenta z systemem ochrony zdrowia – twierdzi prof. Ewa Lech-Marańda. A jest to szczególnie ważne w dzisiejszych czasach, kiedy mamy jeszcze epidemię COVID-19, a w służbie zdrowia brakuje personelu.

Również prof. Krzysztof Giannopoulos, kierownik Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, widzi potrzebę leczenia zabezpieczającego przed skutkami powikłań kostnych, które dotyczyłoby nie tylko chorych na nowotwory lite, ale także szpiczaka mnogiego. Zwrócił on uwagę, że na świecie ci chorzy mają już dostęp do całego spektrum leków. Aktualne zalecenia, jak również praktyka w krajach zachodnich i Stanach Zjednoczonych preferują stosowanie denosumabu. – W Polsce z terapii przeciwresorpcyjnej obecnie dostępny jest dwufosfonian, bez większych ograniczeń, oraz bez refundacji denosumab – mówi prof. Krzysztof Giannopoulos. – Cieszy mnie pozytywne zaopiniowanie przez prezesa AOTMiT objęcia refundacją denosumabu zarówno w populacji pacjentów z przerzutami do kości z guzów litych, jak i ze szpiczakiem plazmocytowym – dodaje profesor.

Także zdaniem prof. Macieja Krzakowskiego, krajowego konsultanta w dziedzinie onkologii klinicznej, trzeba wykorzystać nowe możliwości leczenia polegające na zapobieganiu przerzutom kostnym. Denosumab opóźnia wystąpienie pierwszych powikłań kostnych oraz korzystnie wpływa na odlegle wyniki leczenia.

Należy mieć nadzieję, że raport Fundacji Carita, zawierający kompendium wiedzy na temat przerzutów nowotworowych, a w tym dotyczący szpiczaka, przyczyni się do skuteczniejszej pomocy wielu chorym.

Barbara Kot

Cały raport dostępny na stronie:

WWW.FUNDACJACARITA.PL/ NEWS/185