Nowy rok, nowa dieta? Elżbieta Lange: Drogie panie, wyrzućcie ze swojej głowy słowo „dieta”

Nowy rok, nowa dieta? Elżbieta Lange: Drogie panie, wyrzućcie ze swojej głowy słowo „dieta”

Dodano: 
Elżbieta Lange
Elżbieta Lange Źródło: Archiwum prywatne
„Nowy rok – nowa ja!” – myśli zapewne większość z nas, snując plany o skutecznym odchudzaniu, marząc o szczupłej sylwetce i solennie sobie obiecując, że tym razem na pewno się uda. Czy rozpoczęcie nowego roku jest dobrym momentem, by zacząć się odchudzać i jak znaleźć w sobie motywację do zmian wyjaśnia Elżbieta Lange, psychodietetyk.

Ewelina Celejewska: Czy rozpoczęcie nowego roku jest dobrym momentem na zmiany w życiu? Mam na myśli przede wszystkim odchudzanie, które często jest głównym postanowieniem noworocznym. A może to taki chory trend, któremu ulegamy?

Elżbieta Lange:W swoim gabinecie często słyszę argumentację: „odchudzam się do Sylwestra/do wakacji/do wesela” tak jakbyśmy chciały osiągnąć określony wygląd w danej sytuacji. To pytanie nie jest proste, ponieważ każdy moment jest dobry na zmiany i nie potrzebujemy wcale czekać do nowego roku, wakacji czy ślubu koleżanki. Muszę jednak podkreślić, że bardzo nie lubię słowa „odchudzanie”. Tak jak i „dieta” kojarzy nam się negatywnie, demotywuje nas już na dzień dobry. Najczęściej po prostu wiemy, jak to będzie wyglądało.

Drastyczna dieta, spadek motywacji, pokusy i w końcu efekt jo-jo?

Tak i to już na starcie odbiera nam chęci do życia. Co innego, jeśli pomyślimy sobie, że to nie żadna dieta, a zmiana stylu życia – w tym również sposobu odżywiania. Nie patrzymy na odchudzanie jak na pewną trwałą zmianę. Wydaje nam się, że musimy schudnąć, żeby gdzieś/przy jakiejś okazji dobrze wyglądać i zapewne również dobrze czuć się we własnym ciele. Zakładamy, że ta nasza dieta potrwa tylko jakiś czas. I tak na ogół bywa, bo szybko tracimy motywację i ulegamy pokusom. Trzeba zrozumieć, że bez zmiany sposobu myślenia, zmiany nawyków i podejścia do swojego ciała, nie da się skutecznie schudnąć.

A wtedy, po zakończeniu naszego odchudzania, wszystko wraca do poprzedniego stanu?

Stąd właśnie biorą się te nasze cykle – chudnę, tyję, chudnę, tyję. Znam kobiety, które od 30 lat są na diecie. Oczywiście bez stałych rezultatów. Co schudną, to zaraz przytyją i to często z nadwyżką. Nie dziwię się, że to frustruje.

Dlatego „dieta” kojarzy nam się źle. Nie chcemy jej, ale czujemy, że musimy na nią przejść.

A Hipokrates, gdy tworzył słowo „dieta”, wcale nie miał na myśli jakichś restrykcyjnych zaleceń dietetycznych. Tym słowem opisywał umiarkowany sposób odżywiania się. A dziś w kontekście „diety” mamy istne szaleństwo. Co i rusz powstają nowe i również znajdują swoich zwolenników. Z jednej strony to dobrze, bo ludzie zaczynają się interesować odżywianiem, jednak wszystko ma swoje plusy i minusy. W pogoni za szczupłą sylwetką podejmujemy błędne wyboru i katujemy swoje ciało. Czasem latami. Cierpi na tym także nasze ogólne samopoczucie i samoocena. Za dużo w tym wszystkim reżimu i eksperymentowania na sobie, a za mało rzetelnej wiedzy. Pierwszym krokiem jest szczera rozmowa ze sobą. Musimy się zastanowić – co ja lubię? Co jest dla mnie dobre? Jaki styl odżywiania sprawdzi się w moim przypadku? Co chcę osiągnąć? Co mnie motywuje? Co przeszkadza mi we wprowadzeniu zmian?

A może ten nowy rok jest w stanie odczarować nasze myślenie o diecie? Zamykamy pewien rozdział w życiu i mamy przed sobą 365 nowych dni? Na ogół zapatrujemy się na to z nadzieją i optymizmem.

Coś w tym jest. Każdy nowy rok niesie jakąś nadzieję i jest w tym coś magicznego. Jednak pojawiają się tu także pewne pułapki. Często chcemy zmienić wiele – wywrócić swoje życie do góry nogami, przeprowadzić prawdziwą rewolucję. To często się nie udaje, bo my nie jesteśmy w stanie znieść takiej ilości zmian. Stawiamy sobie zbyt wygórowane oczekiwania.

Więc co pani radzi?

Niech ta zmiana będzie jedna. To i tak bardzo dużo, bo ze zmianami jest tak, że jedna pociąga za sobą kolejne i w rezultacie działa to jak kula śniegowa. Nawet jeśli rzeczywiście chcemy schudnąć, to powinnyśmy pomyśleć, co jest w ogóle możliwe w naszym przypadku. A kobiety bardzo często narzucają sobie potworny reżim, podchodzą do sprawy szalenie ambitnie. Planują – to teraz ścisła dieta, zero słodyczy, siłownia cztery razy w tygodniu. Pojawia się cała lista zakazów i nakazów, co samo w sobie działa na nas demotywująco. Brakuje tutaj naszej prawdziwej, wewnętrznej motywacji. Takiej pozytywnej.

Czy można wyróżnić dobrą i złą motywację?

Prędzej powiedziałabym, że krótko- i długotrwałą. Jeden rodzaj motywacji da nam kopa tylko na chwilę, a ostatecznie fizycznie i psychicznie doprowadzi nas do ruiny. Tutaj brakuje realnych celów i pozytywnego nastawienia. Drugi natomiast pozwoli nam wprowadzić zmiany, które nie tylko będą przynosiły długotrwałe efekty, ale także pozytywnie wpływały na naszą samoocenę i dbanie o siebie.

Jak znaleźć w sobie tę pozytywną motywację?

Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, po co tak właściwie chcemy schudnąć? Bo często odchudzanie jest środkiem, dzięki któremu osiągniemy inne, bardziej ukryte cele. Może chcesz czuć się lżej? Być zdrowsza? Zmniejszyć ryzyko wystąpienia poważnych chorób? Bardziej się sobie podobać? Móc kupić ładniejsze ubrania? Potrzeb i motywacji jest mnóstwo, a ważne jest, by znaleźć tę swoją, indywidualną, wewnętrzną potrzebę. Każda dieta, która nie jest dla nas dobra, świadczy o braku kontaktu z samym sobą. Odcinaniem się od swoich potrzeb, tego co czujemy. Każdy z nas jest inny, dlatego nie możemy dawać się wrzucać w utarte schematy i gotowe, restrykcyjne jadłospisy.

Ale pokusy pojawią się tak czy siak.

Proces odchudzania to sinusoida – są wzloty i upadki. Zawsze! I trzeba już na początku założyć, że tak będzie. Wówczas łatwiej będzie nam pokonać dołki i spadek motywacji. W końcu przyjdzie dzień, w którym będziemy w gorszej kondycji psycho-fizycznej, będzie więcej obowiązków czy zadzieje się coś takiego, że trudno będzie nam przestrzegać swoich założeń. I właśnie w tych momentach szalenie ważna jest nasza motywacja i jej rodzaj. To ona pomaga nam przejść trudny moment. Pozwala odpowiedź sobie na pytanie, po co ja to wszystko robię? Dlaczego to dla mnie takie ważne? Kobiety często działają zerojedynkowo – albo jestem super, albo jestem beznadziejna, albo jestem na diecie, albo się objadam. Skuteczna motywacja pomoże nam wrócić do gry nawet wtedy, gdy na chwilę odstąpimy od swojego planu. Łatwiej wtedy jest nam powiedzieć – „ok, miałam dołek, ale działam dalej, bo to jest dla mnie ważne”.

Czytaj też:
Robert Rutkowski: Kobiety piją w taki sam destrukcyjny sposób jak mężczyźni, tylko lepiej się maskują

Myślę, że rozmawianie ze sobą, tak ogólnie, ma na nas dobry wpływ.

Bardzo ważne jest to, jakimi słowami się karmimy. My, kobiety, na co dzień w życiu wywieramy na sobie ogromną presję, a w odchudzaniu to już w ogóle! Często słyszę, jak kobiety mówią: „muszę schudnąć”, „powinnam schudnąć”, „nie dam rady”, „znowu mi się nie uda”, co już na wstępnie działa negatywnie i demotywująco. W tym słowach jest nie tylko dużo presji, ale także… agresji. Ważne więc, by być dla siebie dobrą. To może być trudne, ponieważ jest to swojego rodzaju wzięcie odpowiedzialności na siebie i za siebie, bo teraz „to ja decyduję/ja tego chcę/to mój świadomy wybór, nikt mi nie nakazuje, nikt tego ode mnie nie wymaga”. Odchudzanie to jedno, a potem trzeba jeszcze utrzymać tę wagę. To się nie uda, jeśli nie zrozumiemy, że trzeba na stałe zmienić swój sposób myślenia o jedzeniu, swoim wyglądzie i potrzebach. Dobrze i zdrowo trzeba żyć każdego dnia, a nie raz na jakiś czas.

Czyli nie ma sensu zaciskać zębów i mówić „dam radę, dam radę”?

To nie jest motywacja. To jest przemoc. Czasem, na pewnym etapie jest to konieczne. Wtedy mówimy sobie: „dobra, wystarczy, ogarniam się i daję radę”, ale jeśli tylko te słowa nas motywują, to przyjdzie taki moment, w którym nie damy rady i się poddamy.

No właśnie – bardzo często, gdy przychodzi kryzys i dajemy się złamać, przekreślamy swoje wcześniejsze wysiłki. Mówimy: „jestem słaba, to bez sensu, pozamiatane” i folgujemy sobie jak tylko się da.

Tak, to bardzo częste. Mamy tendencję do skupiania się na tym małym, jednym błędzie i kompletnie nie dostrzegamy, co już udało nam się osiągnąć. A przecież w procesie długofalowym taka wpadka jest małoznacząca, ale mimo to nadajemy temu taką dużą rangę, że potrafimy wszystko przekreślić. Życie to też są przyjemności, musimy o tym pamiętać. Jedzenie jest ważnym elementem naszej kultury, a dodatkowo z każdej strony jesteśmy nim bombardowani – jak nie reklamy produktów, to książki kulinarne czy programy telewizyjne. Nic dziwnego, że gubimy się w tym wszystkim i dajemy się czasem ponieść. Pamiętajmy też, że jedzenie powoduje wyrzut endorfin, a więc pozytywnie wpływa na nasz nastrój. To sprzyja rozwiązywaniu problemów poprzez jedzenie. Bardzo często podjadamy z przyczyn emocjonalnych – żeby poprawić sobie humor, żeby coś uczcić, żeby wypełnić pustkę i uczucie samotności, żeby czymś się zająć… Deficytów, które można tutaj wymienić, jest całe mnóstwo.

Tak naprawdę więc można wskazać 3 podstawowe elementy, od których w dużej mierze zależy to, czy uda nam się schudnąć: znalezienie pozytywnej motywacji, zrozumienie, dlaczego sięgamy po jedzenie i jakie deficyty chcemy uzupełnić oraz bycie dla siebie dobrym w chwilach kryzysu.

Tak. Znalezienie własnej, indywidualnej, ale (co ważne!) pozytywnej motywacji jest kluczowe. Musimy również nauczyć się rozpoznawać głód fizyczny i emocjonalny, ponieważ bardzo często ten drugi zmusza nas do nadmiernego objadania i sięgania po przekąski. Niestety jesteśmy nauczeni redukować jedzeniem napięcie, stres, tęsknotę, niezaspokojone pragnienia, a to droga donikąd.

Może się okazać, że my wcale nie potrzebujemy dietetyka i szczegółowo rozpisanej diety, a rozmowy z psychoterapeutą, który wskaże nam problemy emocjonalne, z którymi się zmagamy i nad którymi trzeba się pochylić, by jednocześnie zapanować nad swoimi żywieniowymi wyborami i tyciem.

Bywa i tak. Większość osób, które się odchudzają doskonale wie jak trzeba się odżywiać. Tylko z jakiegoś powodu ponosi porażkę. Czasem wystarczy spacer lub rozmowa ze sobą. Na początku roku radziłabym więc zrobić swego rodzaju remanent w głowie – zaczynamy zmieniać sposób myślenia o odchudzaniu, o swoich celach i potrzebach. Wtedy postanowienia noworoczne uda się zrealizować.


Elżbieta Lange – psychodietetyk, psychoterapeuta, diet coach, zajmuje się psychologią żywienia i odchudzania, autorka książki "Nie t(ł)ucz się dietami" oraz współautorka książki (z dziennikarką Martą Sadkowską) „Gdybym tylko schudła”....

Czytaj też:
Michał Wrzosek: Dieta nie ma początku ani końca. Zrozumienie tego jest kluczowe dla zdrowia i figury

Ankieta: Czy doświadczyłeś efektu jo-jo po zakończeniu restrykcyjnej diety?