Alkohol pomaga się zrelaksować? Fakty i mity na temat stresu

Alkohol pomaga się zrelaksować? Fakty i mity na temat stresu

Dodano: 
Czerwone wino w kieliszku
Czerwone wino w kieliszku Źródło: Fotolia / Autor: Igor Normann
Od stresu nie da się uciec. Można jednak (i trzeba!) nauczyć się radzić sobie z nim. Najpierw jednak trzeba znać podstawowe fakty i mity na temat stresu. Wątpliwości rozwiewa dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholog, ekspert kampanii „interAKTYWNIE po zdrowie”.

Dzisiaj każdy żyje w stresie/Stres jest typowy dla „naszych czasów”

– Nieprawdą jest, że stres jest zjawiskiem typowym dla naszych czasów. Stres – jako reakcja organizmu na wydarzenia i sytuacje, które postrzegane są przez nas jako wymagające a wręcz przekraczające nasze zasoby, został „wymyślony” przez ewolucję u zarania naszych ludzkich (a w zasadzie zwierzęcych) dziejów. Jednak to, co rzeczywiście różnicuje stres człowieka pierwotnego i nasz współczesny – to czynniki które stres wywołują, a także przewlekłość naszych reakcji – wyjaśnia dr Ewa Jarczewska-Gerc.

Stres jest zły

Niekoniecznie. Co na to ekspert?

– O ile ewolucja miała na myśli stworzenie mechanizmu, który dzięki silnej reakcji hormonalnej pozwoli nam walczyć z groźnym zwierzęciem lub uciec z pułapki, o tyle współcześnie stresujemy się sytuacjami, które obiektywnie nie mają znaczących konsekwencji dla naszego zdrowia czy życia. Poza tym, naszym rzeczywistym problemem nie jest krótkotrwała reakcja na trudną sytuację, tylko przewlekłe, rozlane odczucia stresowe, które stają się chronicznym elementem naszej codzienności. Można powiedzieć, że w chwili obecnej nadużywamy mechanizmu stresu, stresujemy się zbyt często, a także stosujemy niewłaściwe sposoby radzenia sobie z emocjami odczuwanymi w trakcie reakcji stresowej – tłumaczy psycholog.

Głębokie oddychanie pomaga szybko redukować stres

– Bardzo często jako pierwsze w kolejności strategie radzenia sobie, stosujemy unikanie, odwracanie uwagi lub zaprzeczanie. Udajemy, że sytuacja wcale nas nie stresuje, że wszystko jest w porządku. Niestety nasze emocje są zjawiskami energetycznymi i nieprzepracowane prędzej czy później ujawnią się w takiej lub innej formie (np. depresji lub choroby nowotworowej). Inną negatywną formą radzenia sobie jest sięganie po używki. Mimo iż alkohol czy narkotyki na chwilę pozwolą nam „wyluzować” to jednak problemy zaraz wrócą do nas ze zdwojoną lub nawet potrójną siłą. Destruktywne bywa także rzucanie się w różne wiry – wir pracy, wir zakupów, wir romansów. Tego typu działania są jak pudrowanie pryszcza – choć przykryty warstwą podkładu, to jednak wciąż tam jest i ma się coraz lepiej (w sensie – dla nas gorzej). Oczywiście na chwilę, w sytuacjach awaryjnych, np. gdy mamy ważne wyjście można go przypudrować, jednak jak tylko wrócimy ze spotkania warto zmyć makijaż i go po prostu doleczyć. Zastanowić się także skąd się te pryszcze biorą, dlaczego wciąż mi wychodzą mimo że okres dojrzewania dawno za mną (przynajmniej w teorii). Co zatem działa? Pójście dłuższą, trudniejszą drogą. „Jak to, po co?” zapytamy, przecież ma być jak najłatwiej, tego uczy nas współczesny świat od wczesnego dzieciństwa. Niestety drogi na skróty często zawodzą i nie dochodzimy finalnie tam dokąd zmierzaliśmy. Dlatego warto pójść nieco dłuższą, trudniejszą, ale efektywniejszą drogą. Oznacza ona bieżące konfrontowanie się z trudnościami, szukanie rozwiązań, planowanie działania, dawanie sobie przyzwolenie na porażkę, wystawianie się na ryzyko odrzucenia, zastanawianie się nad przyczynami sytuacji i szukanie najlepszych sposobów usprawnienia swojego działania w przyszłości. I jeszcze komunikacja. Z samą sobą, np. dzięki medytacji, ćwiczeniom oddechowym, czy refleksyjności, a także z innymi – jasna, szczera i otwarta rozmowa. Mówmy o uczuciach, emocjach, potrzebach i oczekiwaniach. Nagle się okaże, że to nie czasy muszą się zmienić na lepsze, abyśmy mniej się stresowali, tylko my sami możemy zmienić najpierw siebie a w konsekwencji kształtować na lepsze czasy, w których żyjemy – mówi dr Ewa Jarczewska-Gerc.

Poziomu stresu nie da się zmierzyć. To subiektywne odczucie

– Choć stres jest bardzo subiektywnym doświadczeniem, możemy go mierzyć, bowiem ważne jest jak my oceniamy poziom naszego stresu a nie jak kształtuje się on w sensie obiektywnym (o ile coś takiego w ogóle istnieje). Innymi słowy mówiąc ważna jest nasza ocena sytuacji, a nie to, jak wygląda ona z zewnątrz. Od wielu lat psychologowie prowadzą badania z wykorzystaniem metod samoopisowych, których celem jest określenie poziomu stresu w życiu człowieka. Okazują się one dość trafnie mierzyć poziom stresu. Skąd wiemy, że trafnie? Choćby po tym, że wskazywany przez człowieka poziom stresu koreluje z jego kondycją psychofizyczną i funkcjonowaniem układu odpornościowego. Badania prowadzone na przykład przez Sheldona Cohena, amerykańskiego psychoneuroimmunologa pokazały, że im wyższy poziom stresu deklarują badani w swoim życiu, tym większa jest szansa, że po kontakcie z wirusem grypy rozwinie się u nich infekcja. Można zatem powiedzieć, że większość ludzi dość adekwatnie potrafi się ocenić na wymiarze stresu. Oczywiście większość nie oznacza, ze wszyscy. Jest grupa osób, które udają przed sobą i światem, że w ogóle stresu nie odczuwają i czują się fantastycznie, podczas gdy tak naprawdę wypierają negatywne emocje, chowając je głęboko pod przykryciem „dobrej miny do złej gry”. Jest to oczywiście bardzo destruktywne i prędzej czy później organizm będzie musiał odreagować, często w postaci niespodziewanych problemów psychicznych lub fizycznych – mówi psycholog.

Każdy ma swoje indywidualne stresory

– Istnieją stresory uniwersalne, które wywołują reakcję u wszystkich lub prawie wszystkich ludzi oraz takie, które mają charakter zindywidualizowany. Do stresorów uniwersalnych należą: nadmiar lub utrata pracy, rozstanie z partnerem, śmierć i choroba, problemy małżeńskie lub w innej ważnej relacji, czy problemy finansowe. Stresory indywidualne natomiast to takie zdarzenia lub sytuacje, które są specyficzne dla danego człowieka. Dla przykładu silnym czynnikiem generującym stres może być zaniżona lub niestabilna samoocena. Każda sytuacja, w której trzeba będzie podjąć wysiłek, ryzyko lub odpowiedzialność wywoływać będzie podwyższone reakcje emocjonalne i skutkować na przykład ucieczką lub rzucaniem sobie kłód pod nogi. Zachowania takie zwane w psychologii strategiami samoutrudniania polegają na autosabotażu, czyli celowym wprowadzeniu w swoje życie utrudnień uzasadniających niemożność podjęcia działania lub porażkę. Dla przykładu osoba o zaniżonej lub niestabilnej samoocenie po dłuższym czasie bycia w związku, będzie odczuwać silny stres związany z zaangażowaniem. Zaangażowanie niesie bowiem ze sobą ryzyko cierpienia w momencie, gdy cos pójdzie nie tak – np. partner lub partnerka się wycofa lub pojawią się obowiązki i trudności. Stres pojawia się, gdyż osoba nie wierzy tak naprawdę we własne siły i w to, że może być wartościowym partnerem. Gdy relacja jest powierzchowna, łatwiej ukryć pewne deficyty, jednak przy głębszym związku trzeba się zacząć odsłaniać. Stres z tym związany może zaowocować ucieczką w nową relację, bo ona ponownie da pozory poczucia bezpieczeństwa. Podobnie może być w przypadku sfery zawodowej. Wymagania stawiane w pracy mogą wywoływać tendencję do stosowania autosabotażu i w praktyce przejawiać się ciągłymi zmianami pracodawców. Jak sobie radzić w takich sytuacjach? Najważniejsze to zacząć od próby konfrontacji z przyczynami własnych zachowań. Dlaczego uciekam? Dlaczego perspektywa potencjalnej porażki wzbudza we mnie takie zachowania obronne? Człowiek może się wiele nauczyć doświadczając porażek czy trudnych sytuacji – często dużo więcej niż w sytuacjach sukcesu. Warto zatem budować swoją samoocenę i poczucie własnej skuteczności podejmując się realizacji trudnych celów, które wymagają wysiłku i poświęcenia. Efektem będzie mniej stresorów i mniej stresu w codziennym funkcjonowaniu – podpowiada ekspert.

Stres może powodować choroby

– Z uwagi na fakt, iż stres jest reakcją całego organizmu – a więc zarówno naszej psychiki jak i ciała, konsekwencje stresu przejawiają się w postaci problemów w obu sferach: duchowej i somatycznej. Hormony zaangażowane w mechanizm stresu: adrenalina, noradrenalina i kortyzol, w warunkach wymagających krótkotrwałego, intensywnego pobudzenia są naszym sprzymierzeńcem, pomagają nam efektywnie działać. Jednak kiedy reakcja stresu się przedłuża i przechodzi w stan chroniczny, wówczas dochodzi do rozregulowania gospodarki hormonalnej a w konsekwencji do obniżenia funkcjonowania naszego układu odpornościowego. Jak pokazały miedzy innymi badania Sheldona Cohena, Zaczynamy być mniej odporni na wszelkie choroby, poczynając od zwykłych przeziębień, poprzez infekcje wirusowe i bakteryjne na chorobach nowotworowych kończąc. Konsekwencją długotrwałego stresu mogą być także: depresja, zaburzenia lękowe, choroby układu krążenia, choroby układu pokarmowego, choroby dermatologiczne czy autoimmunologiczne. Dlatego tak ważna jest świadomość wpływu stresu na zdrowie, świadomość przyczyn własnego stresu w naszym życiu, a także umiejętność efektywnego konfrontowania się i radzenia sobie z trudnościami – ostrzega dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholog, ekspert kampanii „interAKTYWNIE po zdrowie”.

Czytaj też:
Stres może być twoim sprzymierzeńcem