Depresja ma różne twarze. Nie musi objawiać się smutkiem

Depresja ma różne twarze. Nie musi objawiać się smutkiem

Dodano: 

Przyjmuje się czasem podział depresji ze względu na przyczyny. Wyróżnia się wówczas:

  • Depresję reaktywną (egzogenną), rozwijającą się w reakcji np. na zawód emocjonalny, stratę lub dużą zmianę w życiu
  • Depresję organiczną (enodgenną) powstającą wskutek choroby somatycznej, uzależnienia od środków psychoaktywnych, zażywania niektórych leków
  • Depresję w przebiegu chorób afektywnych (np. choroby afektywnej dwubiegunowej).

Granice pomiędzy tymi trzema kategoriami zaburzeń depresyjnych nie zawsze są ostre, u niektórych chorych współistnieją dwie grupy czynników przyczynowych (np. wynikające z choroby somatycznej i czynników stresowych zewnętrznych).


Czy to oznacza, że osoby chorujące na choroby ogólnoustrojowe, jak cukrzyca czy choroby autoimmunologiczne, powinny stale brać leki przeciwdepresyjne?

Nie, z pewnością nie. Jednak muszą zdawać sobie sprawę z tego, że są w grupie ryzyka depresji. Co więcej, te schorzenia mogą powodować u tych pacjentów lekooporność w leczeniu depresji. Kiedy zgłasza się do mnie pacjent z którąś z tych chorób, to wiem, że może być w tej grupie 30 proc. pacjentów, u których nie uda się osiągnąć remisji. Takie schorzenie jest też czynnikiem ryzyka epizodu depresyjnego, który nie będzie miał nic wspólnego ze stresorami psychologicznymi pochodzącymi ze środowiska, czyli na przykład doświadczenia straty, czy z cechami osobowościowymi takiej osoby. Ten epizod depresyjny będzie wynikał bowiem z faktu nasilenia się choroby podstawowej, którą jest RZS, Hashimoto czy inne tego typu schorzenie.

Co w takim razie mogą robić te osoby?

Przede wszystkim jak najlepiej leczyć chorobę podstawową. A poza tym pamiętać, że wszystko, co jest zdrowe dla serca, jest zdrowe dla mózgu. Nie da się żyć bez stresu, bo jest wszechobecny. Trzeba jednak mieć coś dla siebie, umieć odpoczywać, relaksować się, uprawiać sport czy dbać o swoje hobby, odpowiednio długo spać. To wszystko pozwala organizmowi nie przebywać cały czas w sytuacji zagrożenia. Jeśli występuje cecha lęku w osobowości, istotna jest psychoterapia. Przy czym należy pamiętać, że tego rodzaju terapia nie zmienia osobowości. W psychoterapii chodzi o inną zmianę. Często daję studentom przykład swojej pacjentki. Miała 50 lat, przyszła do mnie i mówi, że ma obniżony nastrój, nic jej nie cieszy, nie wierzy w powodzenie w przyszłości. Zgodziliśmy się, że cierpi z powodu epizodu depresyjnego. Powiedziała też o swoim mężu – alkoholiku, który ją bije. Pytam ją: „Który to jest pani mąż?”. „Trzeci”. „A co stało się z drugim?” – pytam. „Rozstałam się, bo też pił i był agresywny. Związałam się z nim, żeby zapomnieć o pierwszym mężu”. „A pierwszy?” – dopytuję. „To w ogóle była pomyłka, rodzice zmusili mnie do ślubu, a potem okazało się, że to alkoholik i mnie bije” – odpowiedziała. Każdego z nich kochała, z każdym z nich miała dziecko. Wychodząc za nich była szczęśliwa. Problem polega na tym, że w jej osobowości było coś takiego, że pewne rzeczy u tych mężczyzn jej się bardzo podobały i nie zauważała innych cech, które wskazywały na spore zagrożenie: że są impulsywni, manipulujący, że dbają przede wszystkim o swoją przyjemność. Skoro ta kobieta przyszła do psychiatry, to znaczy, że weszła w ślepą uliczkę i dopiero na samym jej końcu zauważyła, że ta uliczka jest na końcu zamknięta, że zainwestowała dużo czasu, energii i emocji w przejście tej ulicy. Teraz, w psychoterapii, musi się cofnąć do początku tej drogi i poszukać znaku informującego, że ta uliczka jest ślepa. Psychoterapia jest po to, by nauczyć ją zauważania na początku tej ulicy znaku ostrzegającego przed jej końcem. Czyli znalezienia w sobie utrwalonej skłonności do podejmowania pewnych decyzji, często niekorzystnych i niesłusznych.

Z osobowością jest tak, jak z wizytą w restauracji. Wydaje się, że możemy zjeść, co chcemy. Nieprawda: możemy zjeść tylko to, co jest w menu. Nasza osobowość jest właśnie taką kartą dań. Jest pewnymi okularami, przez które patrzymy na świat. Postawimy trzy osoby i poprosimy je o ocenę jakiegoś zjawiska. Dla jednej będzie ono śmieszne, dla drugiej – neutralne, dla trzeciej – zagrażające. O tym, jak spostrzegamy świat, decyduje nasza osobowość.

Chyba jednak dobrze, że świat jest tak różnorodny?

To bardzo dobrze. Często pacjenci pytają: czy tę depresję da się wyleczyć? Czy nie pojawi się kolejny epizod? Jeśli widzę, że pacjent przyjmuje dowcipy, to odpowiadam wtedy: „Ortopeda nie zagwarantuje panu, że nie złamie pan ręki po raz kolejny”. Po zbadaniu osobowości, zawsze z pacjentem te rezultaty omawiam i mówię: z mojego punktu widzenia pan/pani w taki sposób patrzy na świat, że będzie się pojawiał lęk w sytuacjach ważnych emocjonalnie dla pana/pani. I nie ma znaczenia, czy będą to sytuacje dla pana/pani pozytywne czy negatywne, czy będzie to wesele, czy pogrzeb. Każda taka sytuacja będzie czynnikiem ryzyka, że kolejny epizod depresyjny się pojawi. Proponuję wówczas psychoterapię i to od psychoterapeuty i pacjenta zależy, jak długo będą pracować i czego będą mogli się spodziewać.

Rozmawiała Justyna Wojteczek (www.zdrowie.pap.pl)

Prof. Piotr Gałecki – psychiatra. Jest absolwentem Wojskowej Akademii Medycznej. Pracę akademicką zaczął od razu po studiach, ale jest też klinicystą. Uzyskał specjalizacje w dziedzinach: psychiatrii i seksuologii.Zainteresowania naukowe profesora Gałeckiego koncentrują się wokół biologicznych i genetycznych patomechanizmów chorób psychicznych, szczególnie depresji i schizofrenii.Jest autorem szeregu publikacji naukowych, popularyzatorem wiedzy o chorobach psychicznych. Jego rozprawa habilitacyjna dotyczyła genetycznych czynników nawracających epizodów depresyjnych.Obecnie pracuje w Klinice Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i pełni funkcję konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii.

Czytaj też:
Ciężkie urazy, silne leki i zwolnienia lekarskie – czy mogą prowadzić do samobójstwa?