Prawdopodobnie twój kolega z pracy ma zaburzenia psychicznie. Wiesz, który?

Prawdopodobnie twój kolega z pracy ma zaburzenia psychicznie. Wiesz, który?

Dodano: 

Jak ranią słowa

Piętnować można za pomocą języka. Bezwiedne używanie niektórych sformułowań, np. schizofrenik, psychotyk, psychiczny, szpital dla czubków, tworki – jest krzywdzące. Stwierdzenia typu: „Zmarnował sobie życie, bo ożenił się z chorą na schizofrenię” może wyrządzić wiele szkód.

- Często nie zauważamy, że tym piętnem przykrywamy człowieka, przestajemy traktować go jak kogoś, kto ma prawo do szacunku, godnego życia, a w sytuacjach skrajnych – w ogóle do życia. Tak było np. w III Rzeszy, gdy wymyślono określenie „życie nie warte życia” – mówi Anna Oleander przypominając, że zamordowano wówczas, w myśl przygotowanego programu około 200 tys. osób z różnego rodzaju chorobami psychicznymi i neurologicznymi.

Choć to odległe czasy, to warto o nich pamiętać, tym bardziej, że złe słowa, których używamy ma niesamowity wpływ na życie chorych i ich postrzeganie.

– Najpierw są nienawistne komentarze, określenia, piętnujące słowa. Potem następuje unikanie osób, które piętnujemy, wreszcie dyskryminacja, a od niej jest krok do przyzwolenia na przemoc fizyczną. Na samym szczycie tej drabiny jest eksterminacja – wylicza edukatorka.

Jej zdaniem doprowadza do tego język nienawiści, od którego wszystko się zaczyna.

Ten, co leczył się psychiatrycznie, nie równa się niebezpieczny

Równie niebezpieczne jest przytaczanie informacji „leczył się psychiatrycznie” w stosunku do osoby, która popełniła jakieś przestępstwo. Warto wiedzieć, że badania wskazują, iż czyny zabronione popełnione w stanie niepoczytalności to w czasie pokoju ok. 3 proc. wszystkich czynów zabronionych (w czasie wojny ich odsetek maleje!).

Etykietowanie zaburzeniem psychicznym w sytuacji przestępstwa powoduje, że fakt problemów psychicznych naznacza wszystkie osoby ich doświadczających, choć nie uczyniły nikomu żadnej krzywdy. Z jednej strony w sytuacji stwierdzenia przestępstwa tego rodzaju etykieta nie niesie żadnej wartości wyjaśniającej sytuację (czyn nie musiał i najczęściej nie był spowodowany chorobą, a czy tak było, stwierdza sąd po zasięgnięciu opinii biegłych po obserwacji i badaniach), a z drugiej tego rodzaju etykiety mogą wywoływać strach, chęć odcięcia się od wszystkich „wariatów, których powinno się pozamykać w psychiatryku”. Tak rodzi się chęć izolacji osób chorych psychicznie i społeczne na to przyzwolenie.

A można inaczej, co pokazuje przykład Włoch. Na Kongresie Psychiatrii Sądowej w Łodzi w maju br. gość z tego kraju, psychiatra i psychopatolog prof. Franco Scarpa prezentował system opieki nad osobami, które dopuściły się czynu zabronionego w stanie niepoczytalności. W Europie takie osoby nie odpowiadają za swoje czyny, ponieważ nie są w stanie świadomie kierować swoim zachowaniem podczas ich popełnienia. Jeśli wymagają leczenia, sąd kieruje je na terapię, także w specjalnych ośrodkach i oddziałach szpitalnych.

We Włoszech, kraju liczącym ponad 60 mln mieszkańców i odznaczającym się wyższym poziomem przestępczości niż Polska, w ośrodkach przeznaczonych dla osób, które popełniły czyn zabroniony w stanie niepoczytalności przebywa mniej niż 600 osób, a średni czas pobytu to ok. 4,5 miesiąca. W mniej zaludnionej Polsce o niższym wskaźniku przestępczości w takich ośrodkach przebywa ponad 3,5 tys. osób, a średni czas pobytu wynosi prawie rok.

– W pokonywaniu piętna, nie dopuszczaniu do jego powstawania bardzo ważną rolę odgrywają media i środki masowego przekazu – obecne wszędzie, kształtują język, którym posługujemy się na co dzień. Jeśli coś słyszymy na co dzień, sami zaczynamy się tym językiem posługiwać – uważa edukatorka.

Rykoszetem stygmatyzacja uderza w bliskich chorego

Jak podkreśla prof. dr hab. Andrzej Cechnicki, kierownik Pracowni Psychiatrii Środowiskowej Katedry Psychiatrii Collegium Medicum UJ, koordynator programu „Schizofrenia – otwórzcie drzwi” stygmatyzacja dotyczy także rodzin osób chorych psychicznie.

- Nie tylko pacjenci czują się odrzuceni i izolowani z otoczenia, dotyczy to także rodzin. Oni też są odbiorcami niechęci, doświadczają ostracyzmu. Do tego dochodzą czasami potworne dylematy lojalności wobec bliskiego i chęci współpracowania lekarzem, które mogą powodować odrzucenie i negatywne emocje ze strony bliskiego – zauważa specjalista.

Psychiatra prof. Bogdan de Barbaro z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego wskazuje, że nadal ciąży społeczne przekonanie wyrosłe na gruncie dawno już odrzuconej teorii, która w razie zaburzenia psychicznego człowieka niejako wsadzała na ławę oskarżonych jego rodzinę.

– Uważało się na przykład, że trauma w rodzinie jest przyczyną zachorowania na schizofrenię – mówi.

To nieprawda. Prof. de Barbaro uważa też, że szukanie winnego na zewnątrz jest w istocie oznaką bezradności.

Czytaj też:
Jak zrozumieć psychozę