Jak donosi „Daily Mail”, chłopiec zranił się w ramię upadając podczas gry w piłkę na plaży w San Pedro. Wtedy prawdopodobnie do świeżo powstałej rany dostały się jajeczka ślimaka. Skorupiak wykluł się i zaczął rosnąć, co doprowadziło do infekcji. Na ramieniu 11-latka powstał bolesny ropień. Wtedy rodzice nastolatka zabrali go do kliniki w Los Angeles. Tam nastąpiło szokujące odkrycie.
Lekarze usunęli ropę, w której znaleźli coś, co wyglądało jak „małe, ciemne ciało obce”. Okazało się, że w ranie bytował drobny, czteromilimetrowy ślimak morskie. Chłopiec był bardzo podekscytowany obecnością dziwnego gościa i poprosił pediatrów, by pozwolili mu zatrzymać skorupiaka. Lekarze zgodzili się, jednak ślimak zmarł dzień później.
Zagadkę stanowiło to, jak to możliwe, że ślimak wykluł się i rozwijał w tak nieprzyjaznym środowisku jak ropiejąca rana. Lekarze jako prawdopodobne wytłumaczenie podawali fakt, że ten gatunek ma zdolność uszczelniania wilgoci w skorupie. W swoim naturalnym środowisku taki ślimak może osiągnąć 15 milimetrów długości.
Czytaj też:
Pacjenci dostali złe szczepionki. „To jest tak, jakbyśmy wyjęli jogurt z lodówki...”