Odra nie ma narodowości

Odra nie ma narodowości

szczepienie (zdj. ilustracyjne)
szczepienie (zdj. ilustracyjne) Źródło: Fotolia / yahyaikiz
Do czego potrzebna jest informacja o narodowości chorego, od którego inni zakazili się odrą? Bo na pewno nie do uniknięcia kolejnych zakażeń.

Informacje o kolejnych ogniskach odry pod Warszawą i w Kwidzynie koło Gdańska uzupełniane są często informacją o narodowości chorych. W radiu publicznym, które przekazywało ustalenia na temat zakażonych pracowników fabryki w Kwidzynie informacja o tym, że wirus pochodzi od zatrudnionego tam Ukraińca pojawiła się w pierwszych zdaniach relacji. Portale informacyjne podawały ukraińskie korzenie wirusa w Pruszkowie, w dyskusjach na portalach społecznościowych wybijano to jako najważniejszą informację.

Lekarze nie potwierdzają tych niusów, trudno z całą pewnością ustalić gdzie i kiedy doszło do pierwszego zakażenia, jednak ci, którzy chcą to wiedzieć – wiedzą. Odrę roznoszą cudzoziemcy, Ukraińcy, to od nich zaczyna się choroba.

Teoretycznie jest to możliwe, na Ukrainie faktycznie grasuje odra. Tyle, że dotychczas był to argument za tym, żeby przekonywać ludzi do szczepień, teraz jest to pretekst do nagonki. Bo co nam da informacja, czy pierwszy pracownik fabryki, który zachorował i zaraził innych to Ukrainiec, czy Polak? Co nam da wiedza jakiej narodowości było pierwsze dziecko z odrą w Pruszkowie? A, co, jeśli są cudzoziemcami? Zamkniemy granice przed kolejnymi? Tym, którzy już tu są zakażemy kontaktów z rodakami? W ogóle przestaniemy kontaktować się ze światem, bo przecież od Ukraińców, Greków, czy Włochów mogła pozarażać się cała Europa? No i sami przestaniemy wyjeżdżać? To absurd.

Kolportowanie informacji o narodowości chorych służy tylko podsycaniu nienawiści, lęku przed obcymi, ksenofobii. Nie poprawi ani trochę bezpieczeństwa zdrowotnego, a może stać się pretekstem dla kolejnego zbira, który napadnie na obcokrajowca w tramwaju. Może też posłużyć za argument osobom, które nie szczepią dzieci: niech szczepią się Ukraińcy, którzy chcą tu mieszkać, dlaczego to my mamy narażać potomstwo? Służy temu sensacyjny ton doniesień o ogniskach choroby, liczenie zakażonych, ale już nie wyleczonych, wzbudzanie paniki podsyca jeszcze tę niechęć i podejrzliwość.

A przecież jest zacznie skuteczniejszy sposób na uniknięcie zakażeń niż wskazywanie palcem wyimaginowanego winnego, które skuteczne nie jest ani trochę. Jeśli ktoś boi się odry i nie chce się nią zarazić, niech się zaszczepi. Tego jestem pewna - medycyna o wiele lepiej chroni przed odrą niż genealogia.

Czytaj też:
Odra to niegroźna choroba wieku dziecięcego?
Czytaj też:
Sejmowe komisje za odrzuceniem projektu znoszącego obowiązek szczepień

Źródło: Wprost