Nie posłuchali rady ratownika GOPR-u. Teraz czekają na pomoc w szałasie

Nie posłuchali rady ratownika GOPR-u. Teraz czekają na pomoc w szałasie

Masyw górski, zdjęcie ilustracyjne
Masyw górski, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Fotolia / johannes86
Ratownicy GOPR-u wyruszyli w środę wieczorem po turystów, którzy ze względu na trudne warunki pogodowe nie mogą kontynuować wędrówki. Z relacji wiceprezesa Grupy Podhalańskiej GOPR wynika, że wcześniej para zignorowała radę ratownika dyżurnego.

Jak podaje RMF FM, ratownicy rozpoczęli swoją akcję ratunkową w środę wieczorem na szlaku prowadzącym z Jordanowa do schroniska PTTK na Hali Krupowej nieopodal szczytu Naroże w Beskidzie Żywieckim. Wiceprezes Grupy Podhalańskiej GOPR Paweł Konieczny w rozmowie z radiem przekazał, że wspomniani turyści to kobieta i mężczyzna w wieku ok. 50 lat. – Turyści już kilka godzin wcześniej skontaktowali się z GOPR celem zasięgnięcia porady, co do dalszej trasy. Ratownik dyżurny kategorycznie zasugerował, że powinni wrócić po własnych śladach, ponieważ warunki w dalszej części trasy będą jeszcze trudniejsze – powiedział Konieczny.

„Akcja może potrwać około 3-4 godzin”

Z relacji wiceprezesa Grupy Podhalańskiej wynika, że turyści nie posłuchali rady ratownika dyżurnego i kontynuowali marsz. Później ponownie zadzwonili na numer GOPR-u i poprosili o pomoc. Wtedy usłyszeli, że mają schować się w szałasie i tam czekać na ratowników. Chociaż para jest wyczerpana, to ocenia swój stan jako dobry. Nie jest jednak w stanie samodzielnie wrócić do schroniska. – W ich kierunku jadą dwa zespoły ratownicze, które za pomocą skuterów śnieżnych i nart turowych postarają się dotrzeć do oczekujących. Akcja ściągania turystów w dolinę może potrwać około 3-4 godzin – poinformował Konieczny.

Czytaj też:
Lawina śnieżna w Dolinie Roztoki. Ruszyła wyprawa ratunkowa TOPR

Źródło: RMF FM