Leanne Richardson pozwoliła swojemu synowi Owenowi na wykonanie tatuażu henną podczas wakacyjnego pobytu w Salou w Hiszpanii. Różne wzory pojawiły się na ramieniu, a także klatce piersiowej chłopca. Kiedy rodzina wróciła do Consett w Anglii, stan zdrowia dziecka zaczął się pogarszać. Po dwóch dniach matka chłopca zobaczyła poparzenia na jego ciele, a także objawy reakcji alergicznej. W aptece wykupiła lekarstwa, które były dostępne bez recepty. Po kolejnych kilku dniach, ze względu na zły stan zdrowia chłopca, zdecydowano o przewiezieniu dziecka do szpitala. Lekarze twierdzą, że oparzenia zostały wywołane przez parafenylenodiaminę – substancję, która często określana jest jako „sztuczna henna”.
„Mam złamane serce”
Matka chłopca w jednym z wywiadów poinformowała, że nie wiedziała „o niebezpieczeństwach związanych z wykonywaniem tatuaży henną”. – Mam złamane serce. Wiem, że pozwoliłam, aby mój syn został skrzywdzony w ten sposób. To doświadczenie będzie mnie prześladować do końca mojego życia – powiedziała. Leanne wzywa innych rodziców, aby zastanowili się zanim pozwolą swoim dzieciom wykonać tatuaże henną. – Nie u każdego wystąpi taka reakcja, ale nie ryzykujcie. To naprawdę nie jest tego warte – dodała.
Czytaj też:
Masz małe dziecko? Badacze obliczyli, przez ile lat się nie wyśpisz