W Warszawie pojawiła się toksyczna roślina. „Zjedzenie grozi śmiercią”

W Warszawie pojawiła się toksyczna roślina. „Zjedzenie grozi śmiercią”

Bieluń dziędzierzawa
Bieluń dziędzierzawa Źródło: Wikimedia Commons / bdk
Zjedzenie kilku ziarenek tej rośliny prowadzi do wzrostu agresji, omamów i halucynacji, a w najbardziej skrajnych wypadkach do śmierci. Bieluń dziędziarzawa pojawił się w Warszawie i pomimo trujących właściwości, cieszy się popularnością wśród młodych ludzi. – Mamy wielu takich pacjentów, niektórych nie udaje się uratować – przyznał dr Jarosław Szponar, wojewódzki konsultant ds. toksykologii w Lublinie.

Bieluń dziędzierzawa występuje w wielu regionach Polski i znany jest pod różnymi nazwami. „Denderewa”, „cygańskie ziele”, „durna rzepa” czy „pinderynda” to określenia dla tej samej, toksycznej rośliny, która ostatnio pojawiła się również w stolicy, a dokładnie nad Kanałem Żerańskim. Nazywana jest „haszyszem Targówka” i cieszy się dużą popularnością wśród młodzieży. Problem nie dotyczy jednak tylko , o czym w rozmowie z Wirtualną Polską mówił dr Jarosław Szponar, wojewódzki konsultant ds. toksykologii w Lublinie. – Trafia do nas wielu pacjentów po zatruciu bieluniem. To jest dramat. Są niezwykle agresywni. Są w takim stanie, że mogą zrobić krzywdę sobie i innym. W najgorszych przypadkach dochodzi do śpiączki i śmierci – przyznał dr Szponar.

Zaburzenia rytmu serca i śmierć

Ekspert podkreślił, że zjedzenie nawet niewielkiej ilości ziarenek może prowadzić do zatrucia. Wśród pierwszych objawów wymienił rozszerzone źrenice, słowotok oraz suchość w ustach. – Mogą wystąpić nawet kilka godzin po spożyciu. Zatrucie i jego objawy trwają od kilkunastu godzin do nawet kilku dni – dodał dr Szponar. Zatrucie bieluniem przejawia się także w dezorientacji, omamach słuchowych i wzrokowych, halucynacjach, silnych bólach głowy oraz paranoi. – W najgorszych przypadkach pacjent zapada w śpiączkę atropinową, bo to właśnie ten środek zawierają nasiona bielunia. W najgorszym wypadku dochodzi do zaburzeń rytmu serca i śmierci – podkreślił rozmówca WP.

Toksyczna roślina znana jest fanom używek, którzy wykorzystują nie tylko owoce, ale również liście, z których parzą napary lub je po prostu palą. Jak przyznał dr Szponar, wielu pacjentów po zatruciu bieluniom nie udaje się uratować. – Najczęściej są to młode osoby, kilkunastoletnie, które eksperymentują z takimi rzeczami. Po bielunia sięgają jednak także doświadczeni narkomani – zaznaczył.

Czytaj też:
Matka z córką trafiły do szpitala z objawami zatrucia. Tajemnicza śmierć 15-latki

Źródło: Wirtualna Polska