Miejsce dla Polski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z GÜNTEREM VERHEUGENEM, komisarzem Unii Europejskiej do spraw rozszerzenia
Konieczność zmian systemowych polskie społeczeństwo odczuwa jako "dyktat Brukseli" 

Thaddäus Schäpe: - Czy w porównaniu z innymi państwami środkowoeuropejskimi Polska jest konkurencyjnym kandydatem do Unii Europejskiej?
Günter Verheugen: - Doceniam to, że zarówno Polska, jak i inne państwa Europy Środkowej i Wschodniej zdecydowały się podjąć starania o wstąpienie do Unii Europejskiej. Po upadku żelaznej kurtyny nie bylibyśmy w stanie bez Polski i naszych sąsiadów z Europy Środkowej i Wschodniej tak naprawdę osiągnąć celów, do których dążymy poprzez integrację europejską. Pokój, stabilizację i bezpieczeństwo, rozwój i miejsca pracy można najlepiej zagwarantować poprzez integrację. Polska stojąca przed bramą Unii Europejskiej to kraj, który ze względu na swoją historię, położenie geograficzne i wielkość ma szczególne znaczenie. Na przykład z wielkością Polski wiążą się inne problemy w zakresie dostosowania i w trakcie rokowań niż w wypadku bardzo małych krajów.
- Jakie problemy mogą się okazać najtrudniejsze do rozwiązania w trakcie przyjmowania Polski do Unii Europejskiej?
- To bardzo trudne pytanie. Większość problemów, które pojawiają się obecnie w Polsce, nie została spowodowana pragnieniem przystąpienia do UE, lecz transformacją systemu - krótko mówiąc, wynikają one z obciążającego dziedzictwa przeszłości. Dotyczy to chociażby rolnictwa, przemysłu ciężkiego i górnictwa. Ponadto Polska - podobnie jak inne kraje kandydujące - ma problemy z przejęciem i stosowaniem europejskiego prawa wspólnotowego.
- A jakie atuty mogą nam pomóc w integracji z UE?
- Jedną z waszych zalet jest niewątpliwie to, że proces reformowania rozpoczął się w Polsce bardzo wcześnie. Prawdziwie mocną stroną Polski jest jednak zdecydowanie, z jakim pomimo wielu zmian rządów utrzymywany jest kurs na Unię Europejską. Oznacza to, że rozsądek wciąż wygrywa z wątpliwościami i lękami, choćby obawą przed utratą tożsamości. Mimo iż tego rodzaju obawy są całkowicie bezpodstawne, odgrywają one pewną rolę w dyskusji wewnątrzpolitycznej. W niektórych dziedzinach grupy interesów, częściowo partykularne, zakłócają niezbędny proces transformacji. Znamienne jest także to, że społeczeństwo polskie odczuwa twardą, acz nieuchronną konieczność zmian systemowych jako "dyktat Brukseli".
- Od dawna trwa przetarg wokół możliwej daty przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Polscy politycy mówią o dwuletniej perspektywie przygotowań, tymczasem na Zachodzie wymienia się rok 2006, a nawet 2008.
- Powiedzmy wyraźnie: Polska będzie mogła przystąpić do UE tylko wtedy, gdy unia będzie zdolna do rozszerzenia, a Polska zdolna do przystąpienia. Oba te czynniki są ściśle powiązane. My wykonamy swoje zadania domowe najpóźniej do końca roku 2002. Polska zamierza również w tym terminie zakończyć swoje przygotowania. Czy to się powiedzie, czy też Polska postawi przed sobą inną datę, jest wyłącznie sprawą Polski. Dla Unii Europejskiej wiążące jest stanowisko, że nie każemy czekać nikomu, kto jest gotowy. Wymienione daty - rok 2006 czy 2008 są - moim zdaniem - zbyt odległe. Żaden polski rząd nie będzie w stanie utrzymać koniecznego społecznego poparcia dla procesu integracji, jeżeli cel będzie tak odległy.
- Czy Europejczykom potrzebna jest tożsamość europejska? Czy zastąpi ona tożsamość narodową, czy też będzie jej uzupełnieniem?
- W rzeczywistości mieszkańcy Europy mają już tożsamość europejską i narodową. Obie są wzajemnie powiązane. Elementem każdej tożsamości narodowej jest uczestniczenie w procesie zjednoczenia europejskiego. Każda tożsamość narodowa jest cennym i godnym ochrony dobrem. Europa nie jest przez to zagrożona ani pod względem językowym, ani kulturalnym, ani politycznym. Tożsamości narodowe w Europie znalazły się w niebezpieczeństwie ze względu na to, że powstaje globalna kultura środków masowego przekazu i komunikacji, na którą Europa nie ma prawdziwego wpływu. Silna Europa jest w stanie lepiej chronić tożsamości narodowe niż pojedyncze państwo, zdane wyłącznie na siebie.
- Czy umocnienie tożsamości europejskiej jest konieczne do zbudowania silnej pod względem gospodarczym Europy, która potrafiłaby dotrzymać kroku USA i Azji, czy też wystarczyłaby wspólna waluta i wspólny rynek wewnątrzeuropejski?
- Moim zdaniem, jest to bezwzględnie konieczne. Europa musi uwolnić swoje siły, połączyć swoje mocne strony. Europa silna gospodarczo nie wystarczy. Potrzebujemy połączenia naszych sił również na rzecz tworzenia miejsc pracy, zachowania środowiska naturalnego, zdecydowanej walki z międzynarodową przestępczością zorganizowaną. Ponadto Europa musi być zdolna do odgrywania określonej roli w polityce światowej.
- Jaka powinna być rola regionów w strukturze zjednoczonej Europy?
- Myślę, że dyskusja na temat konstytucji europejskiej doprowadzi do wzmocnienia regionów w Europie. Procesy podejmowania decyzji powinny być tak zorganizowane, by możliwie jak najwięcej decyzji zapadało najbliżej obywateli: w gminach i regionach. Jestem zdecydowanie przeciwny modelowi Europy scentralizowanej.
- Prawie wszystkie regiony europejskie mają swoje reprezentacje w Brukseli. Czy poparłby pan obecność polskich województw w Brukseli?
- Stała reprezentacja polskich regionów w Brukseli okaże się po przystąpieniu do unii koniecznością, zwłaszcza ze względu na fundusze strukturalne, które są przecież inwestowane w regionach.
- Według badań opinii publicznej, większość mieszkańców Unii Europejskiej sprzeciwia się jej rozszerzeniu na wschód. Czy ta negatywna postawa może opóźnić proces przystępowania nowych członków do unii?
- Nie wierzę, że większość w krajach członkowskich jest przeciwna rozszerzeniu jako takiemu. Wielu ludzi obawia się jednak, że może ono nastąpić zbyt pospiesznie i przynieść im straty ekonomiczne. Z całą pewnością nic takiego się nie stanie. Pewne jest, że potrzebujemy większości - umowy o przyjęciu nowych członków muszą zostać ratyfikowane we wszystkich krajach unii. Nie sądzę, by było to możliwe wbrew wyraźnej woli większości mieszkańców.
- Czy Komisja Europejska będzie prowadzić politykę informacyjną w celu uspokojenia obaw ludności?
- 10 maja komisja przyjęła zaplanowaną na wiele lat strategię informacji. Ma ona na celu upowszechnianie w przekonujący sposób zalet rozszerzenia i zapewnienie mu koniecznego poparcia społecznego w krajach kandydujących oraz członkowskich.
- Hans-Werner Sinn, szef monachijskiego Instytutu Badań nad Gospodarką IfO, ostrzega rząd Niemiec przed niedocenianiem skutków rozszerzenia Unii Europejskiej na wschód. Według niego, należy się liczyć z napływem ok. 11 mln pracowników z krajów Europy Środkowowschodniej.
- To wywoływanie paniki. Żadne ze znanych mi opracowań nie wymienia nawet w przybliżeniu aż tak wielkiego potencjału migracyjnego. Doświadczenia z dotychczasowych etapów rozszerzenia wskazują, że problem ten jest regularnie przeceniany. Różnice dochodów same w sobie nie wywołują żadnej migracji. Decydujące jest to, czy ludzie mają dobre perspektywy. I dokładnie to przyniesie im członkostwo w Unii Europejskiej.

Więcej możesz przeczytać w 25/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Rozmawiał: