Wielka przeprowadzka

Wielka przeprowadzka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy związkom zawodowym uda się powstrzymać inwestycje zachodnich koncernów w  Europie Środkowej i Wschodniej?
"Nie możemy dopuścić, aby cały dział produkcji, w którym zatrudnionych jest 6250 osób został przeniesiony do krajów o niskich kosztach pracy, takich jak Polska" - napisali w liście do zarządu koncernu Philipsa szefowie największych holenderskich central związkowych. Od kilku lat holenderski gigant elektroniczny zamyka fabryki w Holandii i rozwija produkcję na wschodzie Europy. W październiku 1999 r. centrala Philipsa przedstawiła plan, który zakłada stopniową likwidację produkcji energooszczędnych żarówek w Holandii i przeniesienie jej do Polski. Jeśli dojdzie do realizacji tego planu, pracę straci 280 osób z 500-osobowej załogi fabryki w holenderskim Terneuzen. Związki zawodowe powiedziały "dość". Jeżeli do 19 stycznia 2000 r. zarząd koncernu nie zmieni swojej decyzji, związki zawodowe przeprowadzą w całym kraju akcję protestacyjną.

Philips od dawna przygotowywał się do tej operacji. Osiem lat temu kupił upadające zakłady Polam w Pile. Dziś Philips Piła zatrudnia 3500 osób i jest największą fabryką koncernu produkującą sprzęt oświetleniowy. Wkrótce w Pile rozpocznie działalność jedyny w Europie ośrodek badań i rozwoju produkcji żarówek energooszczędnych. Wartość ubiegłorocznej sprzedaży wyniosła 1,1 mld zł. 80 proc. produkcji trafiło na eksport. We wszystkich fabrykach w Polsce Philips zatrudnia 8500 osób.
Związek zawodowy CNV domaga się, aby koncern zbadał inne możliwości redukcji kosztów. Chce, aby w zakładzie nie doszło do grupowych zwolnień oraz by pracownikom zapewniono pracę w innych fabrykach koncernu w Holandii. Szansę zatrudnienia mają jednak głównie najlepiej wyszkoleni - na nich bowiem czekają miejsca w supernowoczesnych ośrodkach badawczych i wdrożeniowych, głównie w okolicach Eindhoven i Hoogeveen. Philips zamierzał ograniczyć zatrudnienie w Terneuzen już w 1995 r., ale przeprowadzony wówczas strajk zmusił zarząd do kompromisu, polegającego na stopniowym ograniczaniu liczby miejsc pracy. Tym razem o kompromis będzie dużo trudniej. Philips od kilku lat przenosi produkcję do innych krajów. W Singapurze na przykład pracuje już cała dyrekcja działu elektroniki. Przeprowadzki są niezbędne, aby móc obniżyć koszty produkcji i konkurować z producentami z Dalekiego Wschodu. Cor Boonstra, nowy szef Philipsa, dał się poznać jako zwolennik radykalnej redukcji kosztów. Do końca 2003 r. szefowie firmy zamierzają zamknąć 74 z 244 fabryk rozsianych na całym świecie.
Związki zawodowe nie są w stanie zahamować procesu likwidacji fabryk i przenoszenia kapitału. Przekonali się o tym pracownicy szwedzkiego koncernu Bong Ljungdahl AB, jednego z największych europejskich producentów kopert i segregatorów (roczny obrót wynosi 2,5 mld koron szwedzkich). Gdy jesienią ubiegłego roku zarząd ogłosił przeniesienie całego działu produkcji segregatorów z Kristianstad do Gdańska, wśród załogi zawrzało. Wyroby papierowe wytwarzano w Kristianstad nieprzerwanie od połowy XVIII w. Protesty nagłaśniane przez wszystkie szwedzkie media nie przyniosły jednak żadnych rezultatów. 55 osób otrzymało zwolnienia. W Kristianstad pozostał tylko dział sprzedaży i marketingu. Strach ogarnął większość z liczącej ponad tysięc osób załogi Bong Ljundahl. Kilka lat temu powodem zwolnień była automatyzacja. Przy produkcji kopert i segregatorów ludzi zastąpiły maszyny. Dziś nieliczną już obsługę maszyn zastępują Polacy i Estończycy. Podobny los czeka być może pozostałe fabryki koncernu. Większość z nich zlokalizowana jest nadal w "drogich" krajach, takich jak Szwecja, Norwegia, Finlandia i Belgia. Strategia zarządu jest jednak niezmienna: konieczność redukcji kosztów wymusza dalsze inwestycje w środkowej i wschodniej Europie. W Polsce Bong chce zainwestować do końca 2000 r. 12 mln zł i zatrudniać ok. 160 osób. W styczniu otwiera nową fabrykę w Warszawie. Wszystko wskazuje, że kolejny szwedzki koncern rozwinie produkcję w Polsce. W ubiegłym roku zarząd Volvo podjął decyzję o budowie we Wrocławiu fabryki autobusów za ponad 50 mln dolarów. Prezes Volvo Leif Johansson ujawnił, że do Wrocławia przeniesiona będzie produkcja z Austrii, Niemiec, Szkocji i Finlandii, a tamtejsze zakłady zostaną zamknięte. Szwedzi nie ukrywają, że głównym powodem przeprowadzki jest tańsza siła robocza. Dzięki nowej inwestycji zatrudnienie w Polsce wzrośnie z 750 do 1200 osób. Docelowo wrocławska fabryka produkować będzie 1100 autobusów i 2000 podwozi rocznie. Volvo Poland ma podpisane kontrakty na dostawę autobusów do komunikacji międzymiastowej z odbiorcami w Szwecji, Niemczech, Austrii, Włoszech i Francji. Producent myśli też o rynku wschodnim. Pierwszy kontrakt podpisany został z Ukrainą. Od 1992 r. amerykański koncern Lucent Technologies, jedna z największych na świecie firm specjalizujących się między innymi w projektowaniu, budowie i dostarczaniu systemów telekomunikacyjnych, stopniowo przenosi produkcję do swojej fabryki w Bydgoszczy (dawna Telfa) z ośrodków w Stanach Zjednoczonych i Holandii. Dziś jest jedynym producentem niektórych komponentów do central telefonicznych na świecie. - Jesteśmy globalnym koncernem działającym lokalnie. Naszym celem jest takie rozmieszczenie prac badawczych, aby były one skoncentrowane jak najbliżej rynku, na który przeznaczo- ny jest dany produkt. Lu- cent Technologies prowadzi 20 Laboratoriów Bella na całym świecie - mówi Patricia Russo, wiceprezes koncernu ds. strategii rozwoju. Jednym z nich jest ośrodek w Bydgoszczy, w którym polscy specjaliści pracują na potrzeby całego koncernu.
Z ankiety pt. "Przeniesienie produkcji za granicę" przeprowadzonej na zlecenie Niemieckiej Federacji Przemysłu i Handlu (DIHT) wynika, że w ciągu najbliższych trzech lat na skutek niekorzystnych uwarunkowań gospodarczych w kraju, 21 proc. zachodnioniemieckich firm planuje przeniesienie produkcji za granicę. Badania pokazały, że szefowie 52 proc. firm inwestujących za granicą za jeden z priorytetów uważają rozwinięcie produkcji w innym państwie. Jeszcze na początku lat 90. dominowało tworzenie przedstawicielstw i sieci serwisowych. Zaledwie co trzecie przedsiębiorstwo wymieniało wtedy produkcję jako najważniejszy element inwestycji zagranicznych. DIHT oceniła, że w latach 1994-1997 zatrudnienie w zagranicznych przedsiębiorstwach z udziałem kapitału niemieckiego rosło przeciętnie o 160 tys. osób rocznie. Prognozy przewidują, że w ciągu najbliższych trzech lat trend ten zostanie zachowany. Tymczasem aż 37 proc. przedsiębiorstw zamierza zredukować liczbę pracowników zatrudnianych w Niemczech. Główną przyczyną zagranicznej ekspansji jest zbyt droga siła robocza w Niemczech. Na drugim miejscu wymienia się wysokie obciążenia podatkowe i socjalne.

Firmy likwidujące miejsca pracy w Niemczech są zobowiązane ustawowo do ustalenia programów socjalnych dla zwalnianych pracowników. Koszty tych programów odpisywane są jednak od podatków. Alfons Kühn, szef Wydziału Podatkowego Niemieckiej Federacji Przemysłu i Handlu, twierdzi nawet, że ta regulacja jest powodem powszechnego przenoszenia produkcji za granicę, gdzie koszty pracy są niższe, okres uzyskiwania zezwoleń na inwestycje - krótszy, wymagania ochrony środowiska - mniejsze, podobnie jak podatki, zaś możliwości generowania zysków - większe. Osłona socjalna likwidowanych miejsc pracy w Niemczech, w związku z możliwością dokonywania odpisów podatkowych, nie kosztuje pracodawców zbyt wiele. W targanej rosnącym bezrobociem piętnastce walka o miejsca pracy stała się bezwzględna. Gdy holendersko-szwedzki koncern chemiczny Akzo Nobel ogłosił przeniesienie produkcji do Gorzowa Wielkopolskiego, zastrajkowała załoga zakładów obróbki wiskozy w Ede. Holenderskie związki zawodowe nie dopuściły, aby inwestycja w Polsce doprowadziła do likwidacji miejsc pracy w ich kraju. Ciężar przeprowadzki spadł więc na trzy zakła- dy Akzo w Niemczech. Do 2002 r. pracę może tam utracić 1700 osób. Kilka lat temu związki zawodowe w zakładach Volkswagena w Wolfsburgu protestowały przeciwko częściowemu przeniesieniu produkcji samochodów dostawczych z Hannoweru do Poznania.
Na tym etapie rozwoju kraju wszystkie inwestycje są Polsce niezbędne. Czy jednak w dalszej perspektywie nie powinniśmy - wzorem Irlandii - preferować tych inwestorów, którzy przenoszą do nas nie tylko miejsca pracy, lecz także najnowocześniejsze technologie? Irlandia dzięki mądrej polityce podatkowej przyciągnęła atrakcyjne inwestycje z branży komputerowej i elektronicznej. 40 proc. inwestycji amerykańskich firm komputerowych, telekomunikacyjnych i farmaceutycznych adresowanych do Unii Europejskiej trafiło do tego trzyipółmilionowego kraju. Z obserwacji tamtejszego rynku wyraźnie wynika, że lokalny przemysł bardzo szybko uczy się od firm zagranicznych. W ciągu ostatnich piętnastu lat powstało wiele irlandzkich przedsiębiorstw, z których spora część wykorzystuje lub tworzy najnowocześniejsze technologie. W ciągu ostatnich lat każdego roku powstaje niemal 70 nowych firm produkujących oprogramowanie komputerowe. Prawie połowa zatrudnionych w tej branży pracuje w firmach irlandzkich.

Więcej możesz przeczytać w 2/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.