Życie po zawale: sprawdź, co możesz, a z czego trzeba zrezygnować
„Obudziłem się o 4 nad ranem z uczuciem pieczenia w klatce piersiowej. Czułem, że zaraz umrę. Następnie straciłem przytomność. Jak mówi moja żona, zsiniałem, a moje serce zatrzymało się. Szybko przyjechało pogotowie. Podobno defibrylowano mnie trzy razy. Byłem nieprzytomny, leżałem pod respiratorem przez pięć dni” – takie słowa 36-letniego Marka przytacza lekarka dr Barbara Łęczycka, prowadząca lekarskiego bloga pod adresem www.doktorb.pl
Po takim doświadczeniu nie można spokojnie powrócić do tego, co już było. Kardiolodzy podkreślają jednak na konferencjach prasowych, że po zawale jest życie, i to wcale nie najgorszej jakości. Prodziekan Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Artur Mamcarz wspomina pewnego, nieswojego zresztą, pacjenta, którego spotkał pewnej zimy podczas konferencji kardiologicznej w Ustroniu. Profesor wyszedł na parking i zauważył ze zdumieniem, że nie musi odśnieżać auta, ponieważ ktoś to już zrobił, i ten ktoś jest w trakcie odśnieżania kolejnych samochodów.
Okazało się, że zrobił to mężczyzna z przeszczepionym sercem. Jak wyjaśnił zdumionemu lekarzowi, wiedział, że stojące pod hotelem samochody muszą należeć do kardiologów i kardiochirurgów, ponieważ mają oni właśnie swoją konferencję. Postanowił – odśnieżając im auta – pokazać, że trud lekarzy w uratowaniu jego życia nie poszedł na marne.
Ludzie, którzy przeszli zawał, często obawiają się bardzo wielu rzeczy, na przykład wysiłku fizycznego. Niesłusznie, choć pewne ograniczenia zostaną.
Czy po zawale serca można jeździć na nartach?
Odpowiedź na to pytanie można znaleźć na stronie copozawale.pl, opracowanej przez Polskie Towarzystwo Kardiologiczne. Brzmi, że „dla osób, u których występuje ból podczas wysiłku na poziomie morza, jazda na nartach jest kategorycznie przeciwwskazana”. Natomiast ci zawałowcy, którzy takich dolegliwości nie odczuwają, powinni skonsultować się ze swoim kardiologiem, aby na podstawie badań ocenił ryzyko konkretnego pacjenta i wyznaczył granicę dopuszczalnego wysiłku.
Czy ktoś z migotaniem przedsionków powinien unikać upałów?
PTK odpowiada: tak, ponieważ podczas upału pocimy się, a konsekwencją tego jest utrata potasu, co może być groźne. Dlatego – przypominają lekarze, podczas upałów trzeba dużo pić.
Czy po zawale można wypić piwo?
Wiadomo, że alkohol nie jest polecany w profilaktyce wszelkich chorób. Jednak nie oznacza to, że zawałowiec nie może w ogóle pić alkoholu.
„Nie ma bezwzględnych przeciwwskazań do wypicia jednego piwa nawet w kilka dni po przebytym zawale serca. Należy jednak pamiętać, aby w pierwszych tygodniach po incydencie wieńcowym ograniczać ilość spożywanego alkoholu, a następnie nie przekraczać dopuszczalnej maksymalnej dawki, która wynosi 10 g/dobę u kobiet i 20 g/dobę u mężczyzn. Standardowa dawka alkoholu, zawierająca około 10 g czystego alkoholu etylowego zawarta jest w: 250 ml piwa, jednej lampce wina (125 ml), jednym kieliszku wódki (25 ml) lub jednej małej lampce sherry (50ml)” – czytamy na stronie PTK.
Czy po zawale można uprawiać seks?
Zawał nie wyklucza prowadzenia udanego życia seksualnego. „Jest to możliwe i bezpieczne już po 4-6 tygodniach od zawału mięśnia sercowego” – informuje PTK. Jest też więcej informacji dla tych, którzy obawiają się seksu po zawale.
Lekarze wskazują, że wysiłek w czasie aktywności seksualnej porównuje się do:
-
krótkiego, szybkiego spaceru,
-
wejścia na 1. piętro w przeciągu 10 sekund,
-
przejścia 1,5 km w czasie 20 minut,
-
mycia okien.
„Jeżeli jest Pan/Pani w stanie wykonać wymienione wyżej czynności, stosunek seksualny nie stanowi niebezpieczeństwa dla serca” – czytamy na stronie PTK przeznaczonej dla pacjentów.
Istotne jest to, że autorzy strony przewidzieli możliwość zadania swojego pytania. Oczywiście najlepiej o indywidualnych sprawach rozmawiać ze swoim kardiologiem, ale prześledzenie odpowiedzi na pytania na copozawale.pl może wyjaśnić wiele wątpliwości i pozwolić na bardziej szczegółową rozmowę ze swoim lekarzem.
Justyna Wojteczek (zdrowie.pap.pl)Źródła:
Strona PTK dla pacjentów
Blog dr B.