Ludzie przyklejają na rany bibułę, sypią solą, smarują aloesem. Znany chirurg zrobił eksperyment na sobie
Prof. dr hab. n. med. Tomasz Banasiewicz jest kierownikiem Kliniki Chirurgii Ogólnej, Endokrynologicznej i Onkologii Gastroenterologicznej i dyrektorem Instytutu Chirurgii Uniwersytetu Medycznego im K. Marcinkowskiego w Poznaniu.
Katarzyna Świerczyńska, „Wprost”: Mój dziadek, kiedy któreś z wnucząt zdarło sobie kolano, zawsze posypywał ranę zasypką. Przyznam, że nie wiem dziś nawet, co to była za zasypka, pewnie zwykły talk. Rozumiem, że nie pochwaliłby pan dziadka?
Prof. Tomasz Banasiewicz: No cóż, dawniej ludzie różne patenty stosowali, sam robiłem rzeczy, których dziś bym nie powtórzył. Wiedza była wówczas zupełnie inna, bardzo chaotyczna, oparta na funkcjonujących od lat mitach i przyzwyczajeniach. Na pewno pochwaliłbym dziadka za troskę o wnuki...
Ale niekoniecznie za zasypkę?
Po prostu dziś zrobilibyśmy to inaczej.
To ustalmy już na początku: jak prawidłowo obchodzić się z raną? Mam na myśli zwykłe skaleczenia, z którymi możemy poradzić sobie sami.
Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że przerwanie tkanki jest zawsze potencjalnym punktem wyjścia różnych zagrożeń. Tyle że w przypadku osoby zdrowej i o w miarę dobrej kondycji nie mówimy o dramatycznych zagrożeniach, bo te choć możliwe, są mało prawdopodobne. Ale zawsze, jeśli nie opatrzymy rany we właściwy sposób, to będzie goiła się gorzej, będzie bardziej bolesna, uciążliwa, zagoi się mniej estetycznie. Sprawdziłem to zresztą na sobie, kiedy podczas spływu kajakowego mocno zdarłem i pokaleczyłem sobie skórę twarzy. I dziś pokazuję studentom slajdy ze zdjęciami z tego eksperymentu...
To nim przejdziemy do prawidłowego opatrywania rany, muszę zapytać o ten eksperyment. Zrobił pan go już jako lekarz?
Tak, oczywiście. Na pacjentach przecież niczego nie będę w ten sposób sprawdzać, a ponieważ jestem zdrowy, uznałem, że mogę coś takiego dla celów naukowych przetestować na sobie. I skoro nadarzyła się okazja, nie mogłem nie skorzystać... Nie zrobiłem z raną nic. Zostawiłem ją samą sobie. Goiła się paskudnie, paprała się, trwało to kilkanaście dni. Wbrew pozorom skóra twarzy goi się zawsze dość dobrze, ale gdybym opatrzył tę ranę zgodnie ze sztuką, zagoiłaby się po kilku dniach.
To co zrobić, aby rana goiła się szybko i mówiąc kolokwialnie: ładnie?
To jest bardzo prosta sekwencja działań. Na początek coś, czego często się boimy i przed czym się wzdragamy, czyli oczyszczenie rany. Zwykle wystarczy tu przemycie wodą, po prostu spłukanie. Zwykłą, bieżącą wodą, a jeśli jesteśmy w terenie – wodą z butelki. Chodzi o to, aby usunąć z rany np. resztki piasku, żwiru, inne zanieczyszczenia. Nie jest to przyjemny moment. Czasem, jeśli widzimy, że nie musimy natychmiast działać, można odczekać parę minut, wziąć np. lek przeciwbólowy z ibuprofenem, żeby nieco zredukować ból i nieprzyjemne odczucia. I tu przechodzimy do kolejnych dwóch etapów, bardzo ważnych.