Zdaniem duchownego z Wrocławia najlepszą bronią przeciwko szerzącemu się koronawirusowi nie są wcale żele antybakteryjne i maseczki chirurgiczne. Jak głosił na kazaniu przytaczanym przez portal Wyborcza.pl, ochronić nas może tylko modlitwa. Z tą częścią jego wystąpienia prawdopodobnie mało kto chciałby w ogóle polemizować. Problem w tym, że dalej miały paść jeszcze inne słowa.
Jak przekazała jedna z parafianek, ksiądz miał tłumaczyć, że epidemia SARS-CoV-2, odpowiadająca za liczne zgony na całym świecie, to kara boska za życie w grzechu. Duchowny wymienił nawet konkretne złe uczynki, które miał na myśli. Twierdził, że chodzi o homoseksualizm, pary, które mieszkają razem bez ślubu i „mordowanie nienarodzonych dzieci”. Rzucił też oskarżenie pod adresem lekarzy wspierających rzekomo „eksperymenty na płodach” i zakazujących używania wody święconej. Jako że epidemia rozpoczęła się w Wuhan, nazwał też Chińczyków „brudasami, którzy jedzą nietoperze i martwe płody”.
Poproszony o komentarz rzecznik wrocławskiej kurii odpowiedział wyborczej.pl, że jeśli takie słowa rzeczywiście padły z ambony, to były one „nadużyciem”. Ksiądz Rafał Kowalski przypomniał, iż kapłani nie występują w świątyni jako osoby prywatne i nie mogą głosić własnego zdania. Ich zadaniem jest przekazywanie Słowa Bożego.
Czytaj też:
Koronawirus w irańskim parlamencie. 8 proc. posłów zarażonychCzytaj też:
Epidemia koronawirusa. Episkopat wydał komunikat dla wiernychCzytaj też:
Kościół w Polsce reaguje ws. koronawirusa. Co z przyjmowaniem komunii?