We wtorek 10 marca do szpitala w Bochni około godziny 11 zgłosił się 60-latek. Jak pisze „Gazeta Krakowska”, od razu przekazał lekarzom, że podejrzewa u siebie koronawirusa. Dodał też, że właśnie wrócił z wyjazdu do Niemiec. Medycy natychmiast zaczęli postępować zgodnie z procedurami i skierowali pacjenta na badania.
Po przeprowadzeniu testów na obecność koronawirusa i grypy, 60-latka skierowano do izolatki. Po kilku godzinach odesłano go do domu, gdzie miał poddać się kwarantannie. Po jego wyjściu rozpoczęto dezynfekcję oddziału ratunkowego oraz poradni chirurgicznej.
Szybko okazało się, że mężczyzna zwyczajnie okłamał lekarzy. Do jego domu wysłani zostali policjanci, którzy mieli powiadomić rodzinę o jego pobycie w szpitalu w izolatce. Funkcjonariusze szybko dowiedzieli się, że mężczyzna wcale nie był w Niemczech. Właściwie to od kilku lat nie wyjeżdżał z kraju. „Gazeta Krakowska” tłumaczy, że mężczyzna oszukał personel szpitala, ponieważ nie chciał czekać w kolejce na SOR.
Już zapowiedziano, że władze szpitala zgłoszą się do niego po zwrot poniesionych kosztów. Tylko za test na koronawirusa będzie musiał zapłacić 1200 złotych. Mężczyznę mogą czekać też inne problemy. W czasie gdy część szpitala zamknięto z powodu kłopotliwego pacjenta, kobietę uczestniczącą w wypadku w Łapczycy trzeba było przewieźć do szpitala w Brzesku. Policja chce oskarżyć 60-latka z art. 160 par. 1 kodeksu karnego. Za czyn ten (narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia) grozi kara do 3 lat więzienia.
Czytaj też:
Mielnik: Wirus zostanie z nami na dłużejCzytaj też:
WHO: COVID-19 można scharakteryzować jako pandemięCzytaj też:
Kuźniar recenzuje działania rządu ws. koronawirusa. „To czyste szaleństwo”