W te święta postaw się i nie przytyj!

W te święta postaw się i nie przytyj!

Dodano: 
Waga łazienkowa
Waga łazienkowa Źródło: Pixabay / StillWorksImagery
Zasiadamy przy świątecznym stole z poczuciem, że znowu przegramy tę walkę. Odwieczną walkę o to kto ma rację w kwestii naszego żołądka i co jest ważniejsze, tradycja rodzinna czy my sami i nasze wybory..? Spokojnie, jedzenie w święta to nie fatum. Po pierwsze, pożegnaj poczucie winy, po drugie zastosuj metodę małego talerza, w ostateczności sięgnij po metodę zdartej płyty. To działa!

Ewelina Celejewska: Mama, babcia, ciocia tyle się napracowały, a my co?!

Ula Mijakoska: No właśnie, ktoś przygotował śniadanie i obiad, zadał sobie mnóstwo trudu żeby ci dogodzić, a ty nie chcesz dokładki, jesz malutko, bo nie chcesz się przejeść. Wtedy pojawia się w najlepszym wypadku foch albo, w tym nieco gorszym, pełna goryczy i oskarżeń wymiana zdań, która w najgorszym razie kończy się łzami. Czy to twoja wina? A może uważasz, że masz tak ogromny wpływ na życie tego kogoś i jesteś aż tak zła, okropna, niewdzięczna, że odpowiadasz za wszystkich sfochowanych, sfrustrowanych i pełnych żalu ludzi? Co zrobić z poczuciem winy, które dotyka tak wiele osób w okresie wspólnych świątecznych spotkań? To brzmi cokolwiek neurotycznie, ale zdarza się.

Dlaczego poczucie winy to taki świetny wytrych do naszych sumień i żołądków?

Niestety nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Na początek można zastanowić się nad tym po co się obwiniamy, do czego nam to obwinianie służy? Czy to nasz wytwór, a może nabyty od rodziców, dziadków, nauczycieli? Źródło takiego obwiniania się związane jest z niedojrzałością osób, które w dzieciństwie były naszymi autorytetami i które żyły ze swoimi nierozwiązanymi problemami. Umysły dzieci chłoną jak gąbka, wszystkie wypowiedziane bezzasadne i niesłuszne zarzuty jakimi z wprawą żonglują autorytety, np.: po co ci ta dieta i tak ci nic nie pomoże; całe życie robię co mogę a ty zawsze jesteś niezadowolona, całą noc nie spałam, by dziś było to wszystko na stole, a ty w takim dniu doprowadzasz mnie do łez.

Co można z tym zrobić?

Warto spojrzeć na poczucie winy jako na branie odpowiedzialności za uczucia innych ludzi. A tego dla własnego zdrowia psychicznego i fizycznego robić nie wolno. Każdy sam odpowiada za swoje reakcje emocjonalne, dlatego branie odpowiedzialności za to co robimy i mówimy może uczynić świat i święta przyjemniejszym miejscem do życia i biesiadowanie. Gdy uczymy się brania odpowiedzialności za siebie to stajemy się bardziej świadomi własnych ograniczeń. Ta wiedza pomaga nam budować, zgodnie z asertywnymi zachowaniami żywieniowymi swój własny sposób odżywiania opary na odczuciach płynących z ciała, czyli jem wtedy, gdy jestem głodna. Jest metoda, by nie wchodzić w konflikt. Nazywa się zdarta płyta. W sytuacji konfliktowej powtarzamy swoją wersję, zgodną z naszymi decyzjami i wartościami. Zatem, gdy odmawiamy kolejnej dokładki możemy powtarzać: Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej, tak, właśnie się najadłam.

Co z zasadą „jem, kiedy jestem głodny” w święta? Ona chyba nie zadziała?

A dlaczego nie, to najważniejsza zasada odżywiania dla zdrowia. Czyżby odezwało się jakieś przekonanie, że w okresie świąt siedzimy przy stole do utraty tchu? To przekonanie jest bardzo męczące i można je zmienić na takie jak: Jem wtedy, gdy jestem głodna.

Warto pamiętać, że gdy nie jestem głodna i jem, to nie karmię swojego ciała fizycznego tylko psychiczne. Jednak psychiki nie nakarmię, jedząc. To czy zasady, które wprowadzamy w życie zadziałają zależy od naszej odpowiedzialności za własne zdrowie i szacunku jaki mamy dla siebie.

Od czego zacząć?

Wprowadzanie zmian zadziała zawsze, gdy będziemy robili je małymi krokami i systematycznie. Do tego potrzeba jeszcze wewnętrznej motywacji, czyli postanowienia, że będziemy dążyć do realizacji naszych marzeń, celów i że są one dla nas ważne i realne. Jeżeli założymy, że jemy wolno, czyli przeżuwamy jak najdłużej każdy kęs, to ta technika pozwoli zjeść tyle, by się nasycić a nie przejeść. Jeżeli weźmiemy pod uwagę założenie, że potrzeba 20 minut na to, by mózg poczuł, że brzuch jest pełny, to gdy ktoś je bardzo szybko i potrzeba mu 5 minut, by zjeść cały obiad, to uczucie sytości nie ma żadnego znaczenia i wpływu na to ile zjadamy. Słuchając swojego ciała i zmysłów zawsze będziemy w stanie określić swój poziom najedzenia lub głodu. Patrząc na wielkość porcji już nie, gdyż większość ludzi reaguje wizualnie na w ilość jedzenia na talerzu, czyli jemy oczami. Im większa porcja tym jemy więcej; im szklanka większa, tym pijemy więcej, bo więcej nalewamy. Dlatego warto jeść mniejsze porcje na mniejszych talerzach, pić ze szklanek wyższych niż szerszych. Pokarmy zdrowe stawiamy na widocznych miejscach, a te niezdrowe tam, gdzie wzrok nie sięga. Dopóki nie nauczymy się jeść wolniej i skupiać uwagę na sygnałach pochodzących z własnego ciała warto stosować te drobne samo manipulacje.

Czy liczenie kalorii w te dni ma sens?

Kalorii nie liczę i nikomu nie polecam. Jedzenie to nie matematyka, tu dwa plus dwa nie równa się cztery. Jednak jedzenie to przyjemność i tak jak powiedział amerykanki pisarz i pionier ruchu na rzecz rolnictwa ekologicznego Wendell Berry – „Jedzenie z przyjemnością – przyjemnością, która nie wynika z ignorancji – jest prawdopodobnie największym przejawem naszego związku ze światem. W tej przyjemności doświadczamy i świętujemy naszą wdzięczność wobec niego, ponieważ żyjemy dzięki tajemnicy, dzięki istotom których nie stworzyliśmy i siłom, których nie potrafimy pojąć”.

A jeśli przesadzę, to co wtedy?

Niezależnie czy to święta czy nie, nie warto się przejadać, a gdy już do tego dojdzie, to potem warto dać ciału odetchnąć. Po tym jak przejdzie przejedzenie, jak ciało upora się z nadmiarem warto poćwiczyć, a także zastosować detoks – czyli kilka dni w których jadłospis oparty będzie na zupach warzywnych, sokach, sałatkach i warzywach podawanych w różnej postaci.

Co zatem fajnego, zdrowego znajdziemy na tradycyjnym, polskim stole?

Jeżeli przyjrzymy się świętom to z jednej strony piękna tradycja, a z drugiej wspaniała, zdrowa kuchnia. Gdy mówię o zdrowej, wspaniałej kuchni to odnoszę się przede wszystkim do żywności wysokiej jakości, a więc do produktów ekologicznych lub z dobrej hodowli. Te produkty to: mięso, ryby, jajka, nabiał są dość drogie i tym samym ich ilości na stole będą ograniczone. Jedząc żywność dobrej jakości zadbamy o to by nie przejadać się i nie wyrzucać jej po świętach. Zadbamy w ten sposób nie tylko o dobry stan swojego organizmu ale także o ekologię. To jest kierunek świadomego stylu życia, nad którym warto pracować i który warto rozpowszechniać. Jednocześnie zmiana nawyków żywieniowych może sprawić, że tematy domowych rozmów będą się zmieniać, gdyż pożywienie zmienia sposób myślenia, a wiedząc, że „Jestem tym co jem” warto pamiętać też, że jestem tym, co jedzą zwierzęta lub czym jest „karmiona” żywność roślinna.

Ula Mijakoska – dietetyczka, diet coach (twórczyni diet coachingu) i refleksoterapeutka. Od 10 lat prowadzi terapie diet coachingowe w zakresie zdrowego procesu odchudzania z uwzględnieniem zaburzeń odżywiania, aktywnie towarzyszy swoim pacjentom w procesie zmiany destrukcyjnych nawyków żywieniowych; w terapiach wykorzystuje refleksoterapię metodą Lone Sorensen; przyjmuje indywidualnie i w grupach, www.swiadomyrozwoj.pl
Ula Mijakoska, diet coach

Czytaj też:
Spór o „jajeczko”, czyli czego potrzeba twoim bliskim