Rozalia, 17-latka spod Warszawy, chyba nigdy nie wybaczy matce, która zamiast pomóc, zepchnęła ją na samo dno. – Urodziła mnie, gdy była jeszcze niepełnoletnia, wychowywałam się bez ojca. Nie ukrywała, że zniszczyłam jej życie. W domu rygor. Musiałam wracać przed 20, żadnych kolegów, bo przecież mogę skończyć jak ona – opowiada. Zaczęła się buntować. – Dochodziło do dzikich awantur. Zdarzało się, że uciekałam z domu. Jechałam do dziadków lub do chłopaka. Zresztą dziadkowie wnosili o pozbawienie matki praw rodzicielskich, chcieli sprawować nade mną opiekę. Wagarowałam na potęgę, to fakt – przyznaje. To wystarczyło, aby pół roku temu patrol policji skuł ją w kajdanki i przywiózł do młodzieżowego ośrodka wychowawczego.
Matka towarzyszyła policjantom ze spakowaną dla Rozalii walizką. Laura pierwszy raz do MOW trafiła jako 14-latka. Za kilka miesięcy będzie pełnoletnia i jest już w trzecim ośrodku. – Nie jestem święta. Wpadłam w złe towarzystwo. Tak, próbowałam narkotyków, dopalaczy, metamfetaminy. Brałam udział w bójkach i drobnych kradzieżach. Ale kara jest za wysoka. Tęsknię za domem i siostrami. Dwie z nich skończyły studia, tylko ze mną są problemy – mówi. Matka przed sądem oskarżyła ją o włamanie do własnego domu. – Faktycznie, gdy pewnego dnia podpita mama nie chciała mnie wpuścić, wspięłam się i wybiłam okno w swoim pokoju – potwierdza dziewczyna. – Nauczyłam się życia w ośrodkach. W pierwszym mnie złamano. Kraty w oknach, poranne apele i musztra. Nawet do WC chodził ze mną wychowawca. Nieraz musiałam się bić, aby udowadniać, że nie jestem frajerką. Raz złapali mnie na paleniu papierosa, za karę zabrano mi przepustkę, nie wyjechałam do domu na Boże Narodzenie – wspomina.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.