Prezydent z gołą klatą

Przed Pałacem Prezydenckim walka o krzyż albo raczej walka krzyżem. Starcie to transmitowały telewizje. Dzięki temu każdy mógł zobaczyć, jak grupka „prawdziwych, prawych i sprawiedliwych Polaków" obroniła krzyż przed księżmi, którzy mieli go zabrać. Wszystko odbyło się po katolicku, czyli z Trójcą Świętą na ustach i okrzykiem: „Jarosław, Jarosław…!!!". I  pomyśleć, że niemal wszyscy tak się oburzali, gdy Mirosław „Miro” Drzewiecki powiedział, że Polska to dziki kraj.

Bronisław Komorowski jest już oficjalnie prezydentem Polski. Ostatnie dni przed zaprzysiężeniem spędził w Budzie Ruskiej, gdzie – jak donosi prasa kolorowa – „urządził żonie gorące imieniny". Przy tej okazji prezydent dał się sfotografować z gołą klatą, dużym brzuchem i w mokrych majtach. Rozumiemy, że pomysłem prezydenta na zdobycie popularności jest pokazanie ludowi, że głowa państwa ma defekty, jak przeciętny Polak. Rozumiemy, ale to chyba jednak operacja zbyt szokowa.

„Kwaśniewski już nie pije wódki" – doniósł „Super Express". To tylko jeszcze jeden dowód, jak dramatyczne mogą być skutki prezydentury dla prezydenturę sprawującego. Na szczęście to nie nasz problem.

Jarosław Kaczyński zbojkotował zaprzysiężenie prezydenta Komorowskiego i  nie pojawił się w Sejmie na obradach Zgromadzenia Narodowego. Pojawiły się głosy, że prezes PiS zachowuje się jak przegrany polityczny frustrat. Nikt nie wpadł na pomysł, że prezes Kaczyński po prostu wykazał się taktem i nie chciał przeszkadzać. Podobnie jak inny patriota średnio-starszego pokolenia, generał Jaruzelski.

„Pamietam o Tobie. Rozmawialem z Prezesem. Będzie ok. W najgorszym wypadku Pani Posel. Choc prezes wolalby jakis dobry teatr dla Ciebie. Buziaki. Jestes dzielna. Nie zostawimy Cie" – to treść SMS-a, jakiego Jacek Kurski wysłał w maju 2009 r. do aktorki Anny Cugier-Kotki, co to  najpierw wystąpiła w reklamówce wyborczej PO, a później w reklamówce PiS. Prezes Kaczyński mandatu poselskiego jej nie dał, teatru też nie, ale główną rolę w tragifarsie, owszem. Chociaż jeden mężczyzna dotrzymuje słowa danego kobietom.

Na ukończeniu są prace nad drugą częścią filmu „Solidarni 2010". Jak poinformowała „Rzeczpospolita", fragmenty dzieła autorstwa tandemu Stankiewicz – Pospieszalski będzie można zobaczyć już w przyszłym tygodniu w internecie. Podobno tym razem wystąpią w filmie także przeciwnicy Lecha Kaczyńskiego. Kolejna manipulacja Pospieszalskiego. Przecież wiadomo, że takich osób nie ma.