Kiedy dziecko z grypą trafia do szpitala? Pediatra: „Trzeba obserwować dziecko między gorączkami”
Dr n. med. Paweł Gonerko jest lekarzem kierującym Oddziałem Pediatrii, Alergologii i Pulmonologii szpitala "Zdroje" w Szczecinie.
Katarzyna Świerczyńska, „Wprost”: Jak dużo chorych na grypę i RSV dzieci ma pan na oddziale?
Mamy na oddziale 25 łóżek, w tej chwili zajętych jest 20, więc nie mamy tak dramatycznej sytuacji, jaka jest na południu Polski. Jeśli chorych przybędzie, mamy też możliwość wykorzystania łóżek z innych oddziałów pediatrycznych, więc mogę powiedzieć, że jesteśmy dobrze przygotowani na ewentualny wzrost liczby pacjentów. Jeszcze przed świętami było sporo dzieci z wirusem RS, teraz przeważa grypa. Każdego dnia przyjmujemy ok. ośmiorga dzieci, ale mniej więcej tyle samo wypisujemy.
Czy ten sezon rzeczywiście jest tak wyjątkowy, jeśli chodzi o grypę? Nazywa się go sezonem wyrównawczym po latach, kiedy dominował COVID-19.
Jeśli porównać do poprzednich dwóch sezonów to rzeczywiście, teraz grypa dominuje. W czasie pandemii mieliśmy na oddziale dużo dzieci nie tyle z samym COVID-19, co z zespołami pocovidowymi. Sam COVID u dzieci nie był aż tak ciężką chorobą, jak u dorosłych, ale po przejściu infekcji wiele dzieci mierzyło z poważnymi zaburzeniami immunologicznymi – zespołem PIMS. Ale przez ostatnie pół roku nie miałem na oddziale żadnego dziecka z koronawirusem. Z kolei pandemia i obostrzenia związane z ograniczeniem kontaktów sprawiły, że w poprzednich latach grypa i inne infekcje wirusowe nie rozprzestrzeniały się tak bardzo.
Co sprawia, że rodzice decydują się przywieźć dziecko z grypą do szpitala?
Przede wszystkim uporczywa gorączka. Na szczęście nie mieliśmy teraz żadnych ciężkich powikłań grypowych, jak na przykład zapalenie mięśnia sercowego, ale część pacjentów ma grypowe zapalenie płuc.
Większość z nas, czy to dorosłych, czy dzieci, przechorowuje grypę w domu. Co powinno zaniepokoić na tyle, żeby iść do lekarza? I kiedy jest ten moment, że potrzebna jest hospitalizacja?
Nikt raczej nie dzwoni do lekarza, bo dziecko nagle zagorączkowało. Ale przyjmuje się, że jeśli dziecko gorączkuje dłużej, niż trzy dni, to powinien je zobaczyć lekarz. Przede wszystkim, trzeba obserwować dziecko między gorączkami. Jeśli zbijamy gorączkę, dziecko zaczyna funkcjonować lepiej, pije, uśmiecha się, pobawi się, pobiega, to zwykle nie ma powodu do niepokoju. Ale jeśli mimo zbicia gorączki widzimy, że dalej źle się czuje, jest ospałe, nie reaguje na otoczenie, to lepiej iść do lekarza. To jest ten element, który powinien już na etapie domowej obserwacji różnicować czy mamy do czynienia z infekcją i poważnym przebiegu. Ja ciągle powtarzam, że problem polega na tym, że w Polsce wciąż mało osób szczepi się na grypę. To wyszczepialność na poziomie kilku procent. Jeśli ktoś jeszcze nie zaszczepił siebie, nie zaszczepił dziecka, to warto przypomnieć, że nie jest za późno. Odporność pojawia się już w 2-3 tygodnie od szczepienia, a u nas największa fala grypy zwykle przypada na luty.
Rodzice tłumaczą, dlaczego nie chcą szczepić dzieci?
Na szczęście te ruchy antyszczepionkowe nie są już tak agresywne, rodzice tłumaczą spokojnie, że chcą poczekać, aż dziecko będzie starsze. Tylko niestety efekt jest ten sam. Grypa jest jedną z tych wirusowych chorób, która potencjalnie może być bardzo niebezpieczna. Dlatego, po prostu: trzeba się szczepić. Gdyby się szczepiono, osób trafiających do szpitali byłoby zdecydowanie mniej. Z RSV jest trudniej, bo tu nie ma szczepionki i możemy mówić jedynie o profilaktyce. Warto też pamiętać, że o ile infekcje spowodowane przez rhinowirusy, adenowirusy czy wirusy RS leczymy jedynie objawowo, bo na nie mamy na nie leków, to z grypą jest inaczej. Mamy lek na grypę. Możemy sami kupić sobie prosty test na grypę i jeśli wyjdzie pozytywnie, warto zgłosić się do lekarza po receptę, bo należy przyjmować go na początku infekcji. Często wystarczy zadzwonić – recepty wystawia się zdalnie. To lek naprawdę skuteczny.
Jak rodzic ma rozróżnić, jaki wirus spowodował infekcję? Grypa, RSV i COVID-19 dają przecież bardzo podobne, jak nie takie same objawy…
Rodzic tego nie rozróżni. Powiem więcej – lekarz tego też nie rozróżni. Ja tu jeszcze raz powtórzę, że kluczowa jest obserwacja dziecka. To rodzic zna swoje dziecko i wie, jak zwykle przebiega u niego przeziębienie, że np. pierwszy dzień gorączkuje, potem jest ból gardła czy kaszel, a potem już czuje się lepiej. Jeśli jest inaczej, to powinien uważnie obserwować dziecko i w razie wątpliwości, konsultować się ze swoim lekarzem.