– To bardzo trudne – powiedziała 55-letnia Julie Pearson-Cubus w wywiadzie dla St. Paul Pioneer-Press. – Nikomu nie wolno było być z nim, zobaczyć się z nim, ani dotykać. Umarł zupełnie sam – dodała wstrząśnięta matka 38-latka.
Joshua Pearson pochodził z miasta Stacy w stanie Minnesota. Był ojcem 7-letniego chłopca. Był także zapalonym miłośnikiem sportów, które można uprawiać na świeżym powietrzu, a jego prawdziwą pasją było łowienie ryb. Pearson-Cubus powiedziała, że jej syn zmarł dwa dni po tym, jak zawiozła go na pogotowie. – Nadal jestem tym zaskoczona – powiedziała. – Nie spodziewaliśmy się tego. Nie powiedziałem, że go kocham. Nie przytuliłam się. Nic takiego się nie stało – opisała.
Pearson-Cubus powiedziała, że jej syn chciał poddać się testowi na obecność koronawirusa, ale jego apel został dwukrotnie odrzucony. Fox News nie podaje jednak, do jakiej instytucji zgłaszał się mężczyzna. – Powiedzieli mu, żeby został w domu i poddał się kwarantannie, dopóki nie wyzdrowieje – relacjonowała 55-latka. Kobieta przekazała, że jej syn został poddany testowi na obecność koronawirusa dopiero po przyjęciu do szpitala. Pierwszy test dał wynik negatywny, ale ostatecznie lekarze potwierdzili obecność koronawirusa u mężczyzny. Fox News podaje, że jako przyczynę zgonu 38-latka wpisano właśnie COVID-19.
Czytaj też:
Tragiczne informacje z Wielkiej Brytanii. Ponad 900 kolejnych zgonów z powodu koronawirusa