Kosmetolog: Jeśli chcesz być piękna, poukładaj swój świat wewnętrzny. Wywiad na Dzień Kobiet

Dodano:
Kobieta na łące Źródło: Pexels / cottonbro
Jak rekonstrukcja blizny może zmienić życie, co mówią Amazonki i dlaczego nasza uroda zależy od harmonii wewnątrz? Te i inne zagadnienia poruszamy z Pauliną Bacławską, kosmetologiem i ekspertką mikropigmentacji medycznej oraz terapii blizn.

Magdalena Irzycka: Wykonuje Pani zabiegi kosmetyczne u kobiet po usunięciu piersi, z rozszczepem warg, czy bielactwem. Co dają pacjentom poza walorami estetycznymi?

Paulina Bacławska: Taki zabieg bardzo wpływa na pewność siebie, przede wszystkim te osoby zaczynają zupełnie inaczej na siebie patrzeć. Powiem szczerze, że większość tych pacjentek, które do mnie przychodzą, mówią w pewnym momencie, że choroba była dla nich tak naprawdę błogosławieństwem w życiu. Dlatego, że od tego momentu zaczęło zupełnie inaczej to życie traktować. Także mimo, że było to niezwykle ciężkie przeżycie, niektóre mówią nawet, że od tego momentu „zaczęły żyć”. Wcześniej były w jakimś zamknięciu i inaczej patrzyły na świat. Natomiast na pewno są to sytuacje bardzo trudne.

Przychodzą do mnie czasem klientki po obustronnej mastektomii bez brodawek. Po zabiegu wyglądają one naprawdę pięknie, naturalnie. Oczywiście ta struktura nie będzie nigdy wypukła, ale robię pigmentację 3D i efekt końcowy jest bardzo ładny.

Parę lat temu przyszła do mnie klientka i powiedziała „Pani Paulino, w końcu założę koronki i będzie mi coś prześwitywać!” To jest w ogóle inne spojrzenie. Ja tu myślę jak się zakryć, a pacjentka się cieszy, że wreszcie będzie jej coś prześwitywać. Czasami ja sama nie wiem, czy to te osoby dają mi więcej energii, czy ja im. To jest obopólne.

Miałam też pana, który miał przeszczep skóry na szyi, bo jako dziecko uległ poparzeniu. Miał 63 lata jak do mnie trafił. Mówił, że nienawidzi tego, że wylał już hektolitry łez, a gdzie nie pójdzie, tam po prostu wie, że wszyscy na niego patrzą. Ta część szyi rzucała się w oczy, bo była bardzo jasna. Podczas zabiegu odtworzyłam mu tę strukturę skóry. Kiedy przyjechał do mnie drugi raz na dopingmentowanie, powiedział mi: „Pani Paulino, ja schudłem już pięć kilo, rzuciłem piwo i chyba się jeszcze zakocham” (śmiech). To jest fantastyczne, to jest zupełnie inna energia.

Dużo ludzi ma też blizny, ostatnio trafia do mnie mnóstwo panów z bielactwem. Jest to ogromna szansa, żeby ten wygląd polepszyć. Jest mnóstwo takich przypadków, które naprawdę są ciężkie i dla tych osób to jest bardzo duże obciążenie psychiczne. Jeśli fizyczność ulega poprawie, to te osoby zupełnie inaczej zaczynają żyć, jakby się przed nimi otwierały kolejne drzwi.

A dla osoby, która nie ma dużych problemów i chce sobie po prostu sprezentować zabieg kosmetyczny – co Pani poleca na poprawę samopoczucia?

Ja na ten moment głównie zajmuję się makijażem permanentnym, ale też mikropunkturą. To jest ciekawy zabieg, dlatego że działa na bazie łuku odruchowego. Innymi słowy wykorzystuje cały potencjał organizmu po to, żeby skóra się zregenerowała. Wykorzystuje się to między innymi w przypadku blizn, ale nie tylko. Można tej samej techniki użyć na przykład w przypadku bioliftingu – czyli pobudzić białka i komórki skóry. Biolifting jest ostatnio bardzo popularny, łączy się go niekiedy z masażem manualnym, natomiast nie w jednym zabiegu. Są to naturalne metody, dlatego są warte polecenia. Można je stosować w przypadku skóry twarzy, szyi i dekoltu, a nawet powiek. Zabieg wykonuje się też na brzuchu czy udach – zależy, kto ma z czym problem.

Czy jest jakiś zabieg, którego Pani nie poleca?

Każdy musi dobierać według siebie, dlatego nie nie mogę nikogo zrażać. Na pewno trzeba zwracać uwagę na to, jakie są przeciwwskazania, aby zabieg nie był niebezpieczny dla organizmu. Jednak myślę że każdy zabieg, jeśli jest dozowany w odpowiedni sposób i dobrany przez profesjonalistę, będzie dobry.

Mówi Pani o holistycznym podejściu do dbania o siebie. Na czym ono polega?

Do mnie często zgłaszają się osoby z poważniejszymi problemami – dużo pracuję np. z Amazonkami, osobami z bielactwem, z bliznami. To są bardzo specyficzne problemy i za tym idzie zupełnie inna energia. Myślę, że w każdym podejściu – również takim normalnym, na co dzień, jest ważna właśnie ta holistyka. Nie każdy to zrozumie od początku, ale tak naprawdę to wszystko wypływa z nas. Nawet jeśli ktoś będzie dbał o siebie zewnętrznie, ale nie będzie miał w środku poukładane, to i tak będzie przez cały czas niezadowolony ze swojego wyglądu. Układa się to dopiero w momencie, kiedy wnętrze jest zadbane.

To, co wypływa z naszych wcześniejszych wzorców z domu, rodziny, to wszystko się bardzo ściśle łączy i przekłada na to, co mamy teraz w swoim otoczeniu, w sobie. My składamy się jakby z takich czterech struktur, to jest struktura fizyczna, czyli ciało; struktura emocjonalna, struktura mentalna i duchowa. Jeśli o to wszystko dbamy, żeby było w równowadze, to jest idealnie. Oczywiście bywa też tak, że czasami bardziej skupiamy się na jednej z tych sfer w ciągu danego dnia, i nie ma w tym nic złego.

O ciało dbamy – to jest wiadome. Myjemy je, ćwiczymy na siłowni, dobrze się odżywiamy. Natomiast o duszę też trzeba dbać. Bo dusza też potrafi „śmierdzieć” jeśli o nią nie zadbamy i to będzie miało wpływ na resztę tych struktur.

Jak o nią dbać?

Ważne jest oczywiście głównie medytowanie i utrzymywanie koherencji serca i mózgu. Pomaga też robienie takich codziennych wizualizacji, które wprawiają nas w dobry nastrój. Ma to wpływ na całe nasze wnętrze, środowisko fizjologiczno-chemiczne w organizmie. Obniża się poziom stresu, podwyższa się poziom hormonu młodości – dehydroepiandrosteronu (DHEA).

Wracając jeszcze do koherencji, to naukowcy z Kalifornii już od trzydziestu ponad lat badają, jak wygląda ten proces. Nas uczono że, mózg ma na to największy wpływ i to on zawiaduje całym organizmem. A oni coraz bardziej udowadniają, że jednak to serce ma na nas największy wpływ. Nawet zrobili takie ciekawe doświadczenie – „okablowali” ludzi, żeby badać przepływy impulsów elektromagnetycznych. Następnie pokazywali każdemu też na ekranie komputera zdjęcia o różnej tematyce: neutralne, przerażające i miłe dla oka. I proszę sobie wyobrazić, że już na 6 sekund przed pojawieniem się obrazu na ekranie serce reagowało, a dopiero po dwóch sekundach mózg.

Stwierdzono, że tak naprawdę o wiele więcej impulsów elektromagnetycznych wysyłanych jest od serca do mózgu, a nie odwrotnie. Dlatego wygląda na to, że jednak należy wszystko robić z przestrzeni serca. Zmierzam do tego, że każdy zabieg zrobiony z odpowiednią intencją będzie miał o wiele silniejsze działanie, niż pozostałe.

Jest Pani kosmetologiem z wieloletnim doświadczeniem. Co skłoniło Panią do podjęcia tego zawodu?

W zasadzie od początku wiedziałam, co chcę robić, bo już jako 16 latka zaczęłam przygodę z makijażem. Wszystko szło od razu w tę stronę piękna, ale gdzieś to było też podszyte pomocą ludziom. Od początku czułam, to moja droga. Nawet przypadkowe osoby bardzo chętnie mi się zwierzały. Czułam, że nawet chwila rozmowy po prostu robi im dobrze, szczególnie właśnie od tej kobiecej strony.

Bardzo wcześnie też straciłam mamę – bo jak miałam 8 lat – i myślę, że gdzieś zakiełkowało. Natomiast to na pewno też jest fascynacja zmianami. Robimy tutaj głównie zmiany fizyczne, ale mają one wpływ na wnętrze. Jak obserwuję moich klientów, czy pacjentów, to widzę, jak u tych osób zmienia się energetyka – mają więcej pewności siebie. Zupełnie inaczej zaczynają siebie widzieć. Czasami taki impuls z zewnątrz też jest ważny.

Z jakimi problemami kosmetycznymi najczęściej przychodzą kobiety?

Już od paru lat się stricte zajmuję się makijażem permanentnym medycznym – to się nazywa fachowo mikropigmentacja medyczna. Głównie zaczęłam odtwarzać brodawki piersiowe. W kosmetologii cały czas coś odkrywam. To jest absolutnie moja droga i pasja. Myślę, że tak już będzie do końca życia. Pewne rzeczy ściśle tu mi się łączą – z nauki i duchowości. Jakieś dwa lata temu połączyłam to w całość i od tamtej pory zupełnie przekształciłam swoje myślenie. Mimo, że już w rozwoju osobistym i duchowym jestem też ponad 20 lat, także dosyć wcześnie zaczynałam.

Zresztą kiedyś nawet też robiłam mnóstwo warsztatów też o tej tematyce. Był w tym jakiś potencjał, że ta energia przyciągała ludzi i wiedziałam, że powinnam coś z tym zrobić. Pole elektromagnetyczne naszego serca wychodzi poza ciało na około dwa metry. Jeśli ktoś ma bardzo wysoką wibrację, czyli dba o sferę wewnętrzną np. przez medytację, to ma wysokie wibracje energetyczne. Kiedy spotykamy się w grupie osób, to natrualną rzeczą jest, że ta wibracja energetyczna chce się dopasować do najwyższej częstotliwości. Dlatego bardzo często już po szkoleniach ludzie mówią mi, że „wylatują jak na skrzydłach”, że jakby zmienia im się myślenie. To oczywiście jest proces, który trwa. Ale rzeczywiście to się zmienia, także mamy ogromny wpływ na innych. Dlatego im więcej będzie osób, które świadomie będą o to dbały, tym świat będzie też piękniejszy.

A jeśli ktoś ma złe wibracje i ciężko złapać z nim kontakt?

Mając wysoką wibracje raczej się nie przyciąga tych osób, albo bardzo mało. I czasami bywa tak, że coś w nich inicjuje – jakiś proces, który będzie miał odzwierciedlenie w ich zachowaniu. Oczywiście nic na siłę, ja nie próbuję nikogo przestawiać. Natomiast tak naprawdę w każdym człowieku jest mnóstwo piękna i ta dusza u każdego jest piękna. Po prostu przychodząc na świat, każdy ma jakąś swoją rolę.

Tak samo my spotykamy różnych ludzi, którzy nie zawsze są przyjemni. To są przekaźniki wiadomości dla nas i tak naprawdę to otoczenie pokazuje nam, co my mamy do przepracowania.

„Aha, było mi nieprzyjemnie i niekomfortowo w tej sytuacji, ale co to dla mnie znaczy?”– kiedy już w ten sposób podchodzimy, to to od razu przychodzą różne myśli, typu: „Muszę coś zmienić lub nad czymś popracować”. To nie tak, że osoba tak naprawdę jest zła – tylko ona taką niewdzięczną rolę przyjęła, żeby mi pewne rzeczy pokazać. Jakby każdy tak spojrzał, to też by było łatwiej i lepiej na tym świecie.

Ma Pani holistyczne podejście do zdrowia i piękna. Czy rozmawia Pani o tym z klientkami?

Bardzo często trafiają do mnie takie otwarte klientki które, mają chęć o tym rozmawiać. To jest naprawdę bardzo dobre, zarówno jeśli chodzi o ciało, jak i cały organizm. Myślę, że to stanowi bardzo dobre podłoże w ogóle do życia, ono się harmonizuje. Za tym idą bardzo duże zmiany. Poza tym dokonujemy bardziej świadomych wyborów, bardziej trafnych dla nas. Jak już ktoś raz wejdzie na tą ścieżkę to już z niej nie schodzi. Rozwój osobisty też idzie do przodu, nigdy się nie cofa. Myślę, że to ciekawe tematy, dlatego często je poruszam. Sama zresztą jestem autorką medytacji i wizualizacji na YouTubie. W Internecie można znaleźć mnóstwo książek na ten temat. Już pomijając, jaką kto ma wiarę, to są niezwykle ciekawe rzeczy.

A czego życzyłaby Pani kobietom z okazji ich święta?

Żeby na co dzień czuły się piękne, bo są piękne. Zresztą każdy człowiek ma dużo piękna w sobie. Żeby dbały o tę sferę, bo nikt tak nie zadba o to jak one same. Myślę, że warto dbać o siebie, o swoją duchowość i poświęcać sobie troszkę czasu na co dzień. Szczególnie, że jesteśmy wszyscy bardzo zagonieni. Dobrze jest znaleźć codziennie chociaż chwilę, żeby poświęcić ją sobie i dobrze poczuć się ze samym sobą.

Paulina Bacławska – Kosmetolog, licencjonowany trener linergista z 20 letnim stażem, specjalista w mikropigmentacji medycznej oraz terapii blizn. Oficjalny i jedyny Trener Technik Mikropunktury na Europę. Międzynarodowy szkoleniowiec, speaker i juror. Wykreowała własną technikę mikropigmentacji brwi i ust FIXING oraz niechirurgicznej rekonstrukcji brodawki piersiowej AreolaOfLife. Autorka artykułów, twórczyni warsztatów w zakresie rozwoju osobistego „Synergy Smart”. Prowadzi szkolenia Long-Time-Liner.

Paulina Bacławska

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...