Jak dobrać rozmiar butów dla dziecka? Jakich błędów nie popełniać? Rozmowa z Karoliną Nadolną, fizjoterapeutką
Karolina Nadolna jest fizjoterapeutką dziecięcą, absolwentką Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Ekspertka odpowiedziała na pytania, które najczęściej zadają rodzice, gdy chcą kupić dzieciom buty. Na co więc zwracać uwagę, by właściwe dobrać dziecięce obuwie?
Anna Sierant: Kiedy kupić dziecku pierwsze buty? Czy niemowlak potrzebuje niechodków, a jeśli tak, to w jaki sposób je dobrać? A może lepiej po prostu zakładać mu rajstopki, skarpetki?
Karolina Nadolna: Zdecydowanie im później kupimy dziecku obuwie, tym lepiej. Niemowlak nie potrzebuje żadnych butów, za to niezbędna jest mu jak największa swoboda ruchów, swoboda pracy stopy, a tylko bose stópki będą w stanie dopasować się do podłoża, ponieważ tylko one dotykają go bezpośrednio. Chodząc boso dziecko kształtuje stopę poprzez naturalny kontakt z podłożem. Rozwijając tą myśl – nauczy się przetoczenia i obciążania stopy, ruchów jej hamowania, również dzięki temu mięśnie właściwie się ukształtują i wzmocnią, oraz wysklepią się łuki podłużne i poprzeczne stopy. W efekcie stopy będą silniejsze, mniej podatne na urazy oraz zmniejszy się ryzyko wystąpienia płaskostopia.
Niechodki możemy kupić dziecku tylko wtedy, gdy jest bardzo zimno i chcemy zabezpieczyć stopy przed niskimi temperaturami. Możemy ich użyć właśnie w tej ocieplającej funkcji niż jako narzędzia, buta do nauki chodzenia. Jednak tym, co przede wszystkim warto niemowlakowi zakładać w chłodniejsze dni na stopy, powinny być ciepłe skarpety czy buciki-końcówki od kombinezonu. Z kolei późną wiosną czy latem, a także w domu, zdecydowanie wystarczy założenie dziecku rajstopek lub skarpetek, a już w ogóle najlepsza będzie – jak wspomniałam wcześniej – bosa stopa, ponieważ to chodzenie boso umożliwia najlepszy rozwój tej nieukształtowanej jeszcze stópki.
Kiedy więc kupić dziecku pierwsze „prawdziwe” buty? Dopiero, gdy zacznie chodzić?
Nauka sprawnego chodzenia to proces, który zajmuje około 3-4 miesięcy. Jeśli dziecko zacznie chodzić w grudniu, to w lutym będzie chciało już wyjść z wózka, poszaleć w terenie. Wtedy trzeba te buty kupić, by maluch nie chodził po zimnej powierzchni. Jeśli jednak nasza pociecha zacznie chodzić w kwietniu, to w czerwcu czy lipcu buty nie będą jej jeszcze potrzebne, ponieważ dziecko będzie mogło pochodzić sobie po ogródku czy piasku, na działce. Maluch musi czuć stopę, nauczyć się ją obciążać, by złapać równowagę. Im częściej będzie chodzić boso, tym szybciej uzyska kontrolę nad tym, jak się porusza. Można więc stwierdzić, że pierwsze buty warto kupić dziecku dopiero wtedy, gdy nauczy się sprawnie chodzić lub gdy będzie to konieczne ze względu na warunki atmosferyczne.
Rodzice mają duży problem z dobraniem rozmiaru pierwszych (i nie tylko) butów dziecka. Jak więc mierzyć stopę dziecka, jakiej długości powinna być wkładka w bucie?
Tak, to częsty problem – rodzice nierzadko znajdują niewłaściwe informacje w internecie lub stosują się do jakichś staromodnych metod. A od czego powinni zacząć? Od ułożenia na podłodze kawałka kartki lub kartonu, postawienia na nim dziecka w pełnym obciążeniu i obrysowania dokładnego kształtu jego stopy. Mierzymy jej długość i szerokość, rozpoczynając od najdłuższego palca – czasem jest to drugi palec, czasem paluch. Do uzyskanego wyniku dodajemy od 8 do 15 mm, dla mnie taką dobrą normą, której nauczyłam się w trakcie różnych terapii stopy, jest 12 mm. Czyli aż 12 mm (6 mm zapas dla przewidywanego wzrostu stopy i kolejne 6 mm wolnej przestrzeni w bucie dla stopy do posuwania się do przodu) dodajemy do tej odmierzonej długości. Dlaczego? Ta wolna przestrzeń ułatwi dziecku wykonywanie ruchu przetaczania propulsji stopy, czyli odbicia się – to moment, gdy podczas chodzenia zgina się stopę i paluch idzie mocno do przodu. Jeżeli nie ma w bucie miejsca na ten ruch, to staje się on ograniczony i już na samym początku przygody z chodzeniem dziecko nie ma szans właściwie się tego nauczyć. Za mały but uszkadza też paznokcie, wpływa na tłoczenie palców w bucie i powoduje, że paluszki wchodzą jeden na drugi. Z drugiej strony, jeśli stopa wysuwa się z cholewki, oznacza to, że obuwie jest za szerokie. Dziecko powinno chodzić w obuwiu tak samo swobodnie, jak na boso.
Warto też z tego obrysu zrobić kartonową wkładkę i pójść z nią do sklepu. Czasem zdarza się, że wkładki w niektórych modelach butów są niewyciągane, ale to coraz rzadsza sytuacja – zazwyczaj można je wyciągnąć i włożyć na miejsce jednej z nich ten nasz kartonowy obrys, by sprawdzić, czy pasuje. Najlepiej i najbezpieczniej iść z dzieckiem do sklepu (co niestety w dobie pandemii nie zawsze bywa możliwe) i obserwować, jak maluch chodzi w tych butach. Często zdarza się bowiem tak, że gdy są one niedopasowane, dziecko nie chce w nich chodzić i intuicyjnie je odrzuca. Dobrym przykładem jest tu mój 9-letni syn, który uwielbia superbohaterów, ale gdy miał do wyboru niewygodny but z bohaterem i ergonomiczne, zwykłe obuwie, wybrał to drugie, choć pierwsze buty mu się zdecydowanie bardziej podobały. Stwierdził jednak, że w tych „zwykłych” będzie mu się lepiej chodziło i biegało.
Jakie jeszcze czynniki trzeba wziąć pod uwagę, wybierając buty dla dziecka?
But musi być przede wszystkim zginalny: jeśli mama weźmie go do swojej drobnej dłoni, powinna go bez problemu zgiąć od czubka do pięty. Często podkreślam też, że but ma być wyrzymalny, co oznacza, że gdy wezmę go do ręki i złapię w poprzek, dam radę wyrzymać go dwiema rękami jak szmatkę – musi się on wyginać w płaszczyźnie bocznej. Dobrze jest również wybrać obuwie z szerokim noskiem, aby zmieścić w nim tę apetyczną niemowlęcą stópkę z warstwą tłuszczyku.
Muszę też podkreślić, że nie należy kupować butów z usztywnianym zapiętkiem i o wysokości za kostkę. To mit, że są dobre. Usztywniają kostkę i trzymają ścięgno Achillesa, a to duży błąd. Mała stopa dopiero się uczy, więc jeśli nauczy się właśnie chodzenia w sztywnych butach, to będzie miała ograniczone ruchy kostki, ruchy doboczne, w efekcie nie będzie pracować w różnych płaszczyznach. To trochę jak w gipsie czy butach narciarskich. Taki but zmieni mechanizm chodu, ponieważ dziecko, którego chód przestanie przez takie obuwie być ergonomiczny, zacznie wytwarzać kompensacje i żeby poradzić sobie z ograniczeniem w obrębie stopy, będzie obciążać inne części ciała. Zapiętek również nie powinien być wysoki ani zbyt sztywny lub zbyt luźny, nie może utrudniać ruchów pięty. Ma pracować ze stopą, więc najlepiej, by był średniej grubości.
Pamiętajmy też, że dla uczącego się chodzić małego, drobnego dziecka wszystko jest przeszkodą. But ma więc być też lekki, a masa niektórych z nich wynosi aż 200 g – są zdecydowanie za ciężkie. Zdarza się, że mój gabinet odwiedza malutka i eteryczna blondyneczka z butami za 400 zł, ale ważącymi 250 g, to niedopuszczalne. But dziecięcy powinien ważyć około 90-110 g. Nie może ograniczać wyskoku, przetaczania stopy, bo wtedy dojdzie do kompensacji w aparacie ruchu. Za ciężki but ściąga też stopę do ziemi, więc dziecko zaczyna sobie z tym radzić stawami biodrowymi albo ustawieniem miednicy bądź też przeciążając odcinek lędźwiowy. Pamiętajmy więc, że najlepiej, by dziecięcy but był: zginalny, wyrzymalny, bardzo lekki i miał okrągły nosek.
Czy można kupować używane buty dla dziecka, a jeśli nie, to dlaczego?