Ginekolog ocenia narodowy rejestr ciąż. „Projekt grozi wyciekiem danych”
Na początku listopada do konsultacji społecznych trafił projekt rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia, który zakłada szereg zmian w prowadzeniu Systemu Informacji Medycznej. Mowa tu m.in. o wprowadzaniu danych dotyczących grupy krwi, alergii czy ciąży pacjentki. Ta ostatnia budzi szczególne wątpliwości, ponieważ nie wiadomo jest, dlaczego – i w jakim celu – podmioty medyczne mają „rejestrować” ciąże.
Rejestr ciąż. Projekt budzi duże kontrowersje
W świetle ostatnich wydarzeń w kraju, a także polityki prowadzonej przez partię rządzącą, projekt odczytano jako kolejną próbę kontroli przez państwo. Ma on uderzać w intymność i prywatność kobiety, która chciałaby taką informację zostawić dla siebie i swojej najbliższej rodziny. Wyraża też nieufność do lekarzy prowadzących ciąże, a przede wszystkim straszy widmem konsekwencji w przypadku, gdy coś pójdzie nie tak i kobieta tę ciążę utraci. Zwiększa także kontrolę nad dokonywanymi – nawet w świetle prawa – zabiegami aborcji.
Nic dziwnego, że coraz więcej osób – polityków, organizacji wspierających kobiety, znanych twarzy – opowiada się przeciwko planowanemu rejestrowi ciąż. Mało kto ufa, że chodzi w nim o dobro pacjentki. Czy jest cień szansy, że pozytywnie wpłynie na pracę lekarzy? O ocenę poprosiliśmy ginekologa-położnika, dra Tadeusza Oleszczuka.
„Jako ginekolog- położnik mogę powiedzieć, że konieczność raportowania do Systemu Informacji Medycznej rządu nie wpłynie na poprawę zdrowia oraz sposób merytorycznego czy diagnostyczno- leczniczego postępowania. Nie poprawi to stanu opieki medycznej, która obecnie jest już wyraźnie okrojona z dostępu do wszystkich nowoczesnych metod diagnostycznych i leczniczych” – powiedział dla „Wprost” dr n. med. Tadeusz Oleszczuk
Ekspert uważa, że w wyniku wpisu do centralnego rejestru medycznego „ciężarna nie otrzyma lepszej opieki, ani nie zwiększy się jej dostępności do bezpłatnych badań prenatalnych w każdym wieku”. Nie zmieni to też merytorycznych zaleceń specjalistów Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego w stosunku do prowadzenia ciąży.
Komu będzie służył projekt?
Projekt wzięło w obronę rządowe Centrum e-zdrowie. Argumentuje ono, że "konieczność raportowania i pozyskania informacji o ciąży jest podyktowana względami medycznymi, m.in. związanymi z ordynowaniem leków – pozwoli w przyszłości na uniknięcie przepisania leków niewskazanych przy ciąży oraz w sytuacji udzielania świadczeń ratujących życie". Co na to ekspert?
„Argument, że uniknie się przepisywania leków niewskazanych w ciąży jest nietrafiony, bo lekarz specjalista wie, jak niewielka jest grupa leków dopuszczona do stosowania w ciąży. Każdy lek jest zawsze weryfikowany pod względem oceny korzyści i ryzyka dla zdrowia przebiegu ciąży” – jasno określił dr Oleszczuk.
– Nikt nie stosuje leków z grupy wysokiego ryzyka kiedy nie ma takiej konieczności – dodaje. – Czasem jednak trzeba taki lek zastosować, bo ryzyko rozwoju infekcji i możliwości uszkodzenia rozwijającego się płodu jest większe niż zastosowanie skutecznego leku. I wtedy co? System zablokuje skuteczną terapię? Wprowadzenie każdej regulacji prawnej w medycynie można uzasadnić względami dobra, ale w tym przypadku jest to słaby argument.
Ginekolog: Rejestr ciąż grozi wyciekiem danych
Dr Oleszczuk zwrócił także uwagę na ważne kwestie bezpieczeństwa danych. Niewiele wiadomo o ich administrowaniu, nie znamy realnych zabezpieczeń systemu.
„Informacja o ciąży jest wyjątkowo wrażliwą informacją osobistą i życiową. Widząc przykłady wypływania treści maili można mieć wątpliwości o dostępność i wykorzystanie takich danych” – zaznacza.
– Za dobro ciężarnej odpowiada lekarz specjalista i w dokumentacji medycznej każdej pacjentki jest to umieszczone i odpowiednio zabezpieczone na kilku poziomach systemu informatycznego. Dostęp do dokumentacji ma jedynie pacjentka i lekarz. Dopuszczanie osób trzecich na poziomie całego kraju tworząc centralną bazę stwarza ryzyko wycieku danych. Nie poprawia to w żaden sposób zdrowia ciężarnej.
Nie wiemy, czy politycy wezmę pod uwagę zdanie lekarzy. Jak pokazują ostatnie wydarzenia w kraju, może to nie być szczególnie istotne.