Artykuł sponsorowany

Nowy trend w medycynie? Dorota Białobrzeska-Łukaszuk wyjaśnia, czym jest „longevity”

Dodano:
Dorota Białobrzeska-Łukaszuk
Mają na siebie wpływ poszczególne organy i części ciała, ale ma na ciało również wpływ sposób myślenia, czyli to jak się czujemy, jakie są nasze emocje, jak patrzymy na świat. To wszystko ma znaczenie – o długowieczności w podcaście „ShEO Talks” mówiła Dorota Białobrzeska-Łukaszuk, założycielka i od ponad dwudziestu lat Prezes Zarządu sieci Klinik i Laboratoriów medycznych INVICTA, uhonorowana przyznawaną przez „Wprost” nagrodą ShEO w kategorii „Liderka Innowacji w Medycynie i Well-being”.

Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Chciałabym zacząć od roli kobiet w kreowaniu biznesu. Fakt, że jest pani kobietą, kiedykolwiek powodował trudności?

Dorota Białobrzeska-Łukaszuk: Tak, na początku. Pamiętam ten czas, bezpośrednio po studiach medycznych… Tak się złożyło, że byłam w ciąży i bardzo chciałam pracować. Pamiętam moje starania o to, żeby rozpocząć pracę (…). Jasno mówiłam, „jestem w ciąży”, ale „ciąża nie przeszkadza mi w niczym” (…). Wszyscy panowie, którzy ze mną rozmawiali, mówili: „Dziewczynko zajmij się najpierw swoimi kobiecymi sprawami, a później możesz do nas przyjść”.

Pamiętam, że to było dla mnie bardzo przykre. Uważałam, że jeżeli jest wszystko dobrze, jeżeli jesteśmy w tej kobiecej roli, w ciąży, ale wszystko przebiega zupełnie normalnie, nie musimy być w domu pod jakąś specjalną opieką, to praca nam nie przeszkadza.

Jakie emocje towarzyszy momentowi, w którym postanowiła pani, że bierze zawodowo i biznesowo sprawy w swoje ręce? Co to był za moment w życiu?

To taki moment, który wiąże się też z jakimś rodzajem rezygnacji. W życiu tak jest, że nie wszystko możemy mieć i czasami trzeba podejmować decyzje, które w danym momencie są najlepsze.

Wysłuchaj rozmowy:

I tak było, tak się złożyło, że mąż pragnął kontynuować karierę naukową. A ja z kolei oczekiwałam od siebie też jakiejś samodzielności i samowystarczalności. (…) Zdecydowałam, że nie będę kontynuowała kariery lekarza, tylko pójdę do pracy w tak zwanym biznesie.

Ale biznes był od początku medyczny.

Oczywiście. Aczkolwiek tak jak powiedziałam, to w moim przypadku na pewno wiązało się z podjęciem decyzji o rezygnacji z czegoś, bo startowałam na studia lekarskie po to, żeby być lekarzem. Zamierzałam być psychiatrą i bardzo aktywnie w tym obszarze działałam. Ale w pewnym momencie trzeba było podjąć decyzję, czego nie żałuję absolutnie, bo praca związana z zarządzaniem jest twórcza i pełna wyzwań, dostarcza emocji, adrenaliny, rozwoju. Lubię to bardzo, a wręcz kocham.

INVICTA kojarzy się z płodnością, z macierzyństwem, ale dzisiaj pod tym szyldem kryje się zdecydowanie więcej.

Od samego początku idea była taka, żeby patrzeć na pacjenta i opiekę nad nim kompleksowo. (…) W związku z tym to jest nie tylko leczenie płodności, ale taka kompleksowa opieka nad zdrowiem kobiety w różnych jej okresach życia, kobiety małej, młodej i dojrzałej.

To genetyka, laboratoria analityczne, to też produkcja oprogramowania medycznego z wykorzystaniem sztucznej inteligencji, a ostatnia inicjatywa to uzdrowisko.

(…)

A gdybym dzisiaj zadała pani pytanie, „jak zdrowo żyć”? Co wymieniłaby pani na liście zasad do wprowadzenia, rzeczy do zrobienia, badań do wykonania?

Najważniejszy jest sposób myślenia, czyli to, jak siebie postrzegamy, jak siebie lubimy. Potem tak naprawdę dopiero możemy pomyśleć o tym, co ze sobą robimy, czyli co sprawia, że się tak fajnie czujemy.

Czy to jest aktywność? Bo aktywność fizyczna, jakakolwiek, ale codzienna, jest potrzebna do tego, żebyśmy się dobrze czuli.

Znaczenie ma to, jak się wysypiamy. Ja nie należę co prawda do osób, które długo śpią, ale się staram. Oprócz tego liczy się dieta, to co jemy.

Kolejna ważna rzecz, to równowaga, czyli umiejętność radzenia sobie ze stresem, bo ten stres nam towarzyszy na co dzień i zawsze towarzyszył człowiekowi. Tylko ogólnie rzecz biorąc ta umiejętność radzenia sobie ze stresem trochę podupadła (…).

Nie da się zlikwidować stresu.

I jeszcze jedna rzecz, która jest ważna, kwestia relacji, czyli bycia z kimś. Bycia w bliskości, bo jesteśmy istotami społecznymi, potrzebujemy innych (…).

I ostatnia rzecz, cel w życiu. Nie jest w sumie istotne, jaki jest to cel. Dla jednego będzie to kwestia utrzymania w dobrym stanie ogródka, a dla innych będzie to tworzenie kolejnych obrazów, sztuk teatralnych, pisanie książek, czy praca w biznesie.

Z tym stresem to jest tak, że lekarze mówią nam: „Proszę się mniej stresować”. Ale nie tak łatwo to wcielić w życie.

(…) Ale warto pomyśleć o tym, jako o rzeczy normalnej. Człowiek przez całe swoje życie przechodzi przez różne takie momenty. Dobrze jest umieć sobie z takimi sytuacjami poradzić, może zająć się medytacją, mindfulness, jogą, treningiem oddychania… To są kierunki, które pomagają w takich sytuacjach.

A jak pacjenci reagują na rady, „zrób sobie medytację”?

Na pewno różnie, bo znaczna część pacjentów oczekuje od lekarza rozwiązania problemu na zasadzie: „Pan/pani jest od tego, żeby mi dać odpowiednie leki, włączyć odpowiednią diagnostykę, jakieś zabiegi może, żeby było lepiej”. Oddajemy swoje życie, swoje zdrowie, w obce ręce. To oczywiście nie jest metoda. Nikt za nas nie zmieni stanu naszego zdrowia. To my mamy na to wpływ. Nad tym trzeba pracować, po to trzeba uczyć ludzi, że są odpowiedzialni za to, jak żyją, co robią i jak się czują. I że wiele mogą dla siebie zrobić tak naprawdę sami.

To jest jeden ze sposobów: Mówmy o tym, pokazujmy, że można inaczej (…). Chodzi o te chwile, kiedy potrafimy się wyłączyć od natłoku różnych myśli przemykających przez głowę.

Żebyśmy umieli je przegonić. Żebyśmy potrafili się skoncentrować na oddechu. Pobyć ze sobą, poczuć siebie, zrozumieć jak oddychamy, jak czujemy (...). Można medytować zmywając naczynia. Ale trzeba się tego faktycznie nauczyć. Na początku nie jest może prosto…

A jak było z tym u pani? Zastanawiam się, czy przyszedł w życiu taki moment zwrotny, w którym poprzesuwała pani akcenty i zaczęła praktykować mindfulness?

Od zawsze miałam zapotrzebowanie na spojrzenie na część emocjonalno-psychiczną, nie bez kozery chciałam być lekarzem psychiatrą.

Natomiast taka totalna samoświadomość przyszła do mnie w momencie, kiedy dzieci były już trochę starsze i zauważyłam, że jestem jakaś „zagoniona” (…), nie mam czasu dla siebie i że coś trzeba z tym zrobić.

Longevity to nowy trend w medycynie?

Odeszliśmy od tego idąc w medycynę „szkiełka i oka”, czyli taką, która leczy tak naprawdę z konkretnego obszaru ciała człowieka, ale już innego obszaru ciała człowieka nie.

I to chyba się nie sprawdza, bo wszystko ma na siebie wpływ. Mają na siebie wpływ poszczególne organy i części ciała, ale ma na ciało również wpływ sposób myślenia, czyli to jak się czujemy, jakie są nasze emocje, myśli, jaka jest nasza dusza, jak patrzymy na świat. To wszystko ma znaczenie.

Mam wrażenie, że zachłysnęliśmy się anti-agingiem, zajęliśmy się tym, co na zewnątrz, a nie tym, jak to powinno razem ze sobą wszystko funkcjonować.

Zgadzam się. Zachłysnęliśmy się tą powierzchownością, którą widzimy w mediach, gdzie wszyscy są śliczni, mądrzy, bogaci i nie wiadomo jeszcze jacy. Czyli to pragnienie, żeby spełnić oczekiwania świata, żeby być takim kimś, miał nam załatwić anty-aging.

Będziemy mieć piękne usta, będziemy mieć mniej zmarszczek i będziemy się czuć inaczej...
Całej rozmowy możesz posłuchać także tutaj:

Źródło: Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...