„O takich wynikach nie mogliśmy marzyć”. Ale chorzy tracą szanse przez niewydolny system

„O takich wynikach nie mogliśmy marzyć”. Ale chorzy tracą szanse przez niewydolny system

Dodano: 
Rak płuca
Rak płucaŹródło:Fotolia / seksan94
Młoda, szczupła, piękna kobieta: nikt patrząc na Karolinę nie pomyśli, że może chorować na raka płuca. – Kiedyś chory z rozsianym rakiem płuca, który przeżywał rok, był opisywany w literaturze medycznej. Dziś często leczymy pacjentów latami – mówi prof. Dariusz Kowalski, onkolog. A takich osób mogłoby być jeszcze więcej, gdyby… nasz system był bardziej wydolny.

Karolina przeczy wszystkim mitom o raku płuca. Zachorowała mając 27 lat, choć nigdy nie paliła papierosów, ani nie była „bierną” palaczką. Lekarz rodzinny nawet nie przypuszczał, że przewlekły kaszel może być objawem raka u tak młodej osoby, bardzo aktywnej fizycznie i dbającej o zdrowie.

Karolina burzy też drugi mit o raku płuca – mimo rozsianej choroby, zaawansowanego nowotworu żyje po diagnozie już prawie 9 lat, ma rodzinę, pracuje.

– O takich wynikach kiedyś nawet nie mogliśmy marzyć. Gdy zaczynałem pracę jako onkolog, średnia długość życia osoby z zaawansowanym rakiem płuca to było 6-8 miesięcy. Te zmiany do zasługa nowoczesnego leczenia, które całkowicie zmieniło obraz leczenia raka płuca – mówi prof. Dariusz Kowalski, prezes Polskiej Grupy Raka Płuca, który kieruje Oddziałem Zachowawczym Narodowego Instytutu Onkologii.

W Warszawie trwa właśnie XVI konferencja PGRP – największa w Polsce onkologiczna konferencja naukowa, podczas której lekarze mówią o niebywałym postępie w leczeniu raka płuca. Ale także o niedostatkach, które są w Polsce.

Palenie papierosów wywołuje raka płuca? A co na to system

W 90-95 proc. przypadków chorują palacze lub bierni palacze, czyli osoby, które przez lata wdychały dym tytoniowy. Jednak 5-10 proc. chorych to osoby, które nigdy nie paliły: prawdopodobnie znaczenie mają pewne czynniki genetyczne, jak w przypadku Karoliny.

– Gdyby jednak palenie papierosów zostało wyeliminowane, za 30 lat rak płuca byłby chorobą rzadką. W podręczniku do patologii z początku XX wieku rakowi płuca poświęcono zaledwie stronę, gdyż był uważany za nowotwór rzadki. Dopiero później rozpoczęła się epidemia palenia papierosów, a za nią epidemia palenia – mówi prof. Tadeusz Orłowski, kierownik Kliniki Chirurgii w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc.

Polska do 2030 roku miała być krajem „wolnym od palenia papierosów” – takie hasło pojawiło się w 2020 roku. Tyle, że żadne działania nie poszły za tym, żeby systemowo zniechęcać do palenia. Mikroskopijna pomoc jest udzielana palącym: w Polsce istnieją tylko trzy poradnie antynikotynowe. I tak jest od lat. Mimo zapowiedzi, nic się nie zmienia.

Czytaj też:
Trzy priorytety na drugie półrocze w leczeniu raka płuca

Udało się za to uruchomić świetny program wczesnego wykrywania raka płuca przy pomocy niskodawkowej tomografii komputerowej. Palacz, który ma więcej niż 55 lat i powyżej 20 paczkolat (paczkorok oznacza wypalanie codziennie w ciągu roku paczki papierosów) może zrobić badania niskodawkową tomografią komputerową. Badania są bezpłatne, prowadzone w ponad 30 ośrodkach w całej Polsce. Tylko chętnych jest wciąż mało. Nie wiedzą o takich badaniach, boją się diagnozy?

– Gdy uruchomialiśmy program, myśleliśmy, że będziemy mieć bardzo dużo zgłoszeń, będą kolejki. Tymczasem mamy pustki – mówi prof. Tadeusz Orłowski i namawia, żeby się badać. Dzięki temu jest szansa na wczesne wykrycie raka płuca, wykonanie operacji chirurgicznej, która daje szansę na wyleczenie.

O takiej szansie marzy każdy, kto ma postawioną diagnozę raka płuca. Ale dziś tylko w ok. 15 proc. przypadków jest on rozpoznawany tak wcześnie, że można przeprowadzić operację chirurgiczną tzw. radykalną, która daje szansę na całkowite wyleczenie.

Przeciągająca się diagnostyka

Im szybciej rozpoczyna się leczenie, tym większe szanse pacjenta. W raku płuca diagnostyka jest trudna, gdyż po to, by potwierdzić nowotwór, konieczne jest wykonanie szeregu badań. Pacjent na wszystkie czeka, czeka też na ich opisy, na kolejną wizytę u lekarza, skierowanie na badania. W rezultacie diagnostyka trwa trzy, cztery miesiące, czasem dłużej, cześć badań trzeba powtórzyć, bo przestają być aktualne. Powinna trwać trzy, cztery tygodnie.

– Największą bolączką pozostaje długi czas do oczekiwania na postawienie trafnego rozpoznania oraz dostęp do kompleksowej diagnostyki molekularnej. Niezwykle istotne jest podniesienie czujności lekarzy POZ i kierowanie pacjentów na szybką ścieżkę diagnostyczną, kiedy tylko pojawia się podejrzenie raka płuca – mówi Aleksandra Wilk, koordynator Sekcji Raka Płuca Fundacji To Się Leczy.

Od niedawna lekarz POZ może już skierować pacjenta na tomografię komputerową (do tej pory konieczne było skierowanie od pulmonologa). Może to nieco skrócić proces diagnostyczny. Wciąż jednak nie wszyscy chorzy mają wykonywane badania molekularne, dzięki którym jest szansa na personalizowane leczenia.

Czytaj też:
Papierosy spod lady i zakaz sprzedaży dla niektórych pełnoletnich? „Choroba, którą trzeba leczyć”

Leczenie coraz lepsze, ale…

Rak płuca najczęściej jest rozpoznawany w takim stadium, kiedy konieczne jest stosowanie tzw. leczenia systemowego. Nowe leki to rewolucja, przełom: jeden z największych w onkologii.

– Wielu chorych dzięki temu leczymy latami, co kiedyś nie było możliwe – podkreśla prof. Dariusz Kowalski.

Coraz rzadziej jest stosowana chemioterapia, coraz częściej leki tzw. ukierunkowane molekularnie, nacelowane na mutację, która zaszła w guzie, lub tzw. leki immunokompetentne, które przestrajają układ odpornościowy tak, by atakował komórki nowotworowe.

Wiele nowych terapii immunokompetentnych i ukierunkowanych molekularnie i jest też dostępnych w Polsce. Dzięki takim lekom żyje Karolina.

– Postęp w leczeniu raka płuca jest jednak ogromny, wciąż pojawiają są rejestrowane nowe terapie. Niestety, wiele z nich wciąż nie jest dostępnych dla naszych chorych. Dla pacjentów w innych krajach są już dostępne, dla naszych chorych to wciąż przyszłość – mówi prof. Kowalski.

Część pacjentów ma szczęście trafić do dużych ośrodków onkologicznych, gdzie są prowadzone badania kliniczne z nowymi lekami, jeszcze niezarejestrowanymi. Ale część nie jest leczonych tak. jak by mogła, gdyż nowe leki nie są dostępne.

Onkolodzy podkreślają, że szczególnie duże znaczenie mają nowe terapie rejestrowane dla chorych w niskim stopniu zaawansowania nowotworu (po leczeniu radykalnym): znacznie zwiększają one szanse na wyleczenie. Tej opcji bardzo w Polsce brakuje.

Wiele nowych leków jest też w zaawansowanym raku płuca.

– Praktycznie z dnia na dzień pojawiają się nowe cząsteczki. Odchodzimy od leczenia niecelowanego, czyli podawania wszystkim takiej samej terapii. Próbujemy dobierać do pacjentów leczenie bardzo personalizowane: to małe populacje chorych, często 1-2 proc., jednak leki dla nich mają bardzo wysoką skuteczność. Ważne jest to również to, że coraz częściej pojawiają się leki, które mogą przełamywać oporność na dotychczas stosowane leczenie – mówi prof. Kowalski.

Onkolodzy chcieliby móc je stosować.

Czytaj też:
Dr Rosiak: W tych zabiegach mamy w Polsce ponad 20 lat zapóźnienia

Lekarze

Jest ich zdecydowanie za mało (zarówno onkologów, jak pulmonologów, torakochirurgów, patomorfologów). Szczególnie że pacjentów z rakiem płuca przybywa.

– Kilka lat temu przyjmowaliśmy w poradni dziennie 15-20 pacjentów, dziś przyjmujemy 30-40 – opowiada prof. Kowalski.

Dramatycznie mało jest też patomorfologów, dlatego na wyniki badań – zamiast kilku dni – czeka się dwa, trzy tygodnie i więcej. A czas w tej chorobie jest na wagę złota.

Lung Cancer Unity, czyli leczyć kompleksowo

– Planem specjalistów od lat zajmujących się leczeniem chorych na raka płuca jest stworzenie Lung Cancer Unitów, które w sposób wysoko profesjonalny mogą zaoferować pacjentom takie leczenie, jakie powinno być prowadzone zgodnie z obowiązującymi standardami – mówi prof. Rodryg Ramlau, dyrektor Instytutu Onkologii Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.

O tworzeniu LCU dyskusje w Polsce toczą się od lat. Nikt nie ma wątpliwości, że są niezbędne, gdyż rak płuca to trudny nowotwór, przy jego leczeniu niezbędna jest współpraca szeregu specjalistów: pulmonologów, torakochirurgów, onkologów klinicznych, radioterapeutów, a często także psychologów, rehabilitantów oddechowych. Bardzo mało jest placówek, które zatrudniałyby wszystkich takich specjalistów – stąd idea powołania ośrodków kompleksowego leczenia.

Czytaj też:
Prof. Kowalski po kongresie ASCO: Nowoczesne leczenie raka płuca radykalnie się zmienia

Niekoniecznie muszą one mieścić się „pod jednym dachem” – tak np. w Warszawie współpracują Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc i Narodowy Instytut Onkologii. Robią to, bo same wypracowały taki model współpracy. Zaczynają też funkcjonować pierwsze „wirtualne Lung Cancer Unity”, które tworzy Polska Grupa Raka Płuca – to konsylia lekarskie odbywające się wirtualnie, za pomocą specjalnych platform: są w ten sposób omawiane przez specjalistów trudne przypadki pacjentów.

Niezbędne są jednak rozwiązania systemowe i odpowiednie finansowanie tego typu rozwiązań przez NFZ. Takich ośrodków nie mogą doczekać się i lekarze, i pacjenci, którzy przez to tracą szansę na optymalne leczenie. A jest o kogo walczyć: rak płuca co roku jest diagnozowany u ok. 20 tys. Polaków.

Co roku z powodu tego nowotworu ginie miasto wielkości Brodnicy. Dzisiejsza medycyna wielu z nich może wyleczyć lub o lata przedłużyć życie. Warunkiem są jednak zmiany systemowe, szybsza diagnostyka i możliwość zastosowania nowoczesnych leków, które u wielu pacjentów działają rewelacyjnie. I podstawa: więcej działań zniechęcających do palenia papierosów.

Czytaj też:
Trwa Tydzień Świadomości Raka Płuca w Warszawie. Można porozmawiać ze specjalistami
Czytaj też:
Te trzy nowotwory najczęściej atakują kobiety. Który jest największym zabójcą?