Światowy Dzień Raka w Polsce: Miała być „zielona wyspa”, będzie tsunami?

Światowy Dzień Raka w Polsce: Miała być „zielona wyspa”, będzie tsunami?

Dodano: 
Kobieta chora na nowotwór, zdjęcie ilustracyjne
Kobieta chora na nowotwór, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock
Zapaść w profilaktyce, mniej zdiagnozowanych nowotworów (za to więcej w stopniu bardzo zaawansowanym), mniej operacji chirurgicznych dających szansę na wyleczenie: to bilans dwóch lat pandemii COVID w onkologii. Skutki będziemy odczuwać wiele lat. Recepta na poprawę leczenia nowotworów jest, ale nie wiadomo, kiedy zostanie zrealizowana. I czy doczekają tego ci, którzy dziś chorują.

Jeszcze przed pandemią COVID-19 wyniki leczenia nowotworów w Polsce były o 10-15 proc. gorsze niż w Europie Zachodniej, a dziś onkolodzy alarmują: chorzy rozpoczynają leczenie w bardziej zaawansowanych stadiach raka niż przed pandemią. Pacjenci, którzy jeszcze przed pandemią mieli zdiagnozowani chorobę nowotworową, zwykle byli dobrze leczeni: lekarze stawali na głowie, by tak wszystko zorganizować, żeby móc kontynuować leczenie. W dużo gorszej sytuacji znalazły się osoby, które dopiero w czasie pandemii zaobserwowały niepokojące objawy.

Czytaj też:
Od czego umierają Polki? Podano główną przyczynę zgonów

Do wielu gabinetów lekarzy rodzinnych nie sposób było się dostać, a podczas teleporady po opisie objawów trudno podejrzewać raka (jak np. częste bóle brzucha powiązać z rakiem jajnika, którego mogą one być pierwszym objawem?).

– Pandemia przysłoniła wszystkie problemy, wiele pacjentek uznało, że dopóki nic je nie boli, to można odłożyć wizytę u lekarza – mówi prof. Włodzimierz Sawicki, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej.

Podobna sytuacja jest w przypadku innych nowotworów: wiele osób, zwłaszcza w pierwszym okresie, starało się przeczekać pandemię, obawiając się zakażenia w placówkach ochrony zdrowia.

Zapaść w profilaktyce

Największą zapaść widać w programach profilaktycznych. – Jeszcze przed pandemią program profilaktyki raka szyjki macicy polegający na wykonywaniu cytologii funkcjonował gorzej niż podobne programy w innych krajach: w 2019 r. korzystało z niego ok. 15 proc. uprawnionych kobiet. Ale w 2020 r. widać wręcz zapaść: zgłosiło się tylko 9 proc. kobiet! Najgorzej było na początku pandemii, gdy nie dość, że nie mogliśmy prowadzić screeningu, to w wielu miejscach została zawieszona dalsza diagnostyka pacjentek, które miały nieprawidłowe wyniki cytologii. Skutki zapewne będą widoczne za kilka lat – mówi prof. Andrzej Nowakowski, kierujący Poradnią Profilaktyki Raka Szyjki Macicy i Centralnym Ośrodkiem Koordynującym w Narodowym Instytucie Onkologii-PIB w Warszawie.

Czytaj też:
Rak to nie wyrok. Ale to mit, że gdy kobieta dostanie bardzo silną chemioterapię, to rak zginie

– Najpoważniejsze następstwa pandemii dotyczą profilaktyki wtórnej – potwierdza prof. Maciej Krzakowski, krajowy konsultant w dziedzinie onkologii klinicznej. O 40 proc. mniej kobiet zgłosiło się na badania przesiewowe w kierunku raka piersi (mammografia). O 15 proc. spadła liczba zgłoszeń na badania kolonoskopowe w kierunku raka jelita grubego.

– Należy się spodziewać w najbliższych latach zwiększenia odsetka chorych rozpoczynających leczenie w większym stopniu zaawansowania nowotworów – ostrzega prof. Krzakowski.

Późne rozpoznanie to nie tylko pogorszenie rokowania, ale też znacznie wyższe koszty trudniejszego leczenia bardziej zaawansowanych stadiów. Zapłacimy za to wszyscy.

Mniej rozpoznań i operacji

Z raportu Narodowego Instytutu Onkologii na temat wpływu pandemii COVID-19 na leczenie nowotworów wynika, że w 2020 roku rozpoznano o ok. 10-20 proc. nowotworów mniej niż rok wcześniej. Zdiagnozowano o 13,5 proc. mniej przypadków raka jelita grubego, o 14 proc. – raka płuca, o 11 proc. raka piersi. Część z tych osób zapewne zmarła bez diagnozy nowotworu (to wiele przypadków tzw. nadmiarowych zgonów w czasie pandemii, których w Polsce jest już ok. 200 tys.).

Czytaj też:
Rak piersi: Nie zawsze w małych ośrodkach kobieta ma optymalne leczenie

W 2020 i 2021 roku zmniejszyła się też liczba wykonywanych zabiegów chirurgicznych, dających szansę na wyleczenie.

– Szczególnie pogorszyła się sytuacja chorych z nowotworami płuca, bo wiele oddziałów pneumonologii leczyło pacjentów chorych na COVID-19. O 35 proc. zmniejszyła się liczba chorych, u których wykonano operację miąższu płucnego w ciągu 30 dni od daty rozpoznania – mówi prof. Krzakowski.

Recepta na poprawę sytuacji chorych

Gorsze wyniki leczenia nowotworów jeszcze przed pandemią to nie tylko efekt późniejszego rozpoznania i braku pomysłu na skuteczne działania profilaktyczne, ale też często złej organizacji leczenia. Pacjenci są zbyt długo diagnozowani, sami szukają dla siebie ośrodka, w którym ktoś się nimi zajmie, nikt ich nie kieruje.

Na efekty leczenia onkologicznego ogromny wpływ ma pierwsze leczenie, a zwłaszcza (jeśli jest możliwa) operacja chirurgiczna. Niestety, często nie jest ona wykonana optymalnie, gdyż pacjent nie trafia do ośrodka specjalizującego się w leczeniu tego typu nowotworu.

– Z danych NFZ dotyczących jakości chirurgii onkologicznej wynika, że próg 250 zabiegów w raku piersi w 2020 r. osiągnęło tylko 11 na 167 ośrodków, które takie operacje wykonują – mówi prof. Adam Maciejczyk, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.

Podobnie jest w innych nowotworach. Eksperci od lat postulują stworzenie ośrodków zajmujących się kompleksowym leczeniem nowotworów (cancer unitów), w których pacjent byłby kompleksowo zaopiekowany. Jak na razie powstało tylko kilka pierwszych takich ośrodków w leczeniu raka piersi.

Czytaj też:
Wiceminister Maciej Miłkowski: Które leki mają szansę trafić do refundacji jeszcze w tym roku?

Skoordynować leczenie ma też Krajowa Sieć Onkologiczna, której pilotaż toczy się w czterech województwach od 2019 roku. Dzięki sieci pacjent ma być leczony według takich samych standardów i prowadzony przez koordynatora leczenia. – W ramach pilotażu udało nam się wprowadzić standaryzację procesu diagnostyki i leczenia pacjenta onkologicznego. Opracowane zostały m.in. ścieżki dla pacjentów, protokoły badania histopatologicznego, wzory karty konsylium, czyli pierwszy w historii system monitorowania jakości w onkologii w Polsce – zaznacza prof. Maciejczyk.

Sieć miała zacząć obowiązywać w całej Polsce od początku 2022 roku. Tak się nie stało. Kiedy wejdzie w życie?

– Zależy to od efektywności działań Parlamentu. Mam nadzieję, że posłowie i senatorowie pozytywnie zaopiniują działania proponowane przez środowisko specjalistów. Uważam, że najwyższy czas na wprowadzenie zmian, które realnie poprawią sytuacje pacjentów – mówi prof. Maciejczyk.

Nie udało się też wprowadzić w 2021 roku bezpłatnych i powszechnych szczepień przeciw HPV: wirusowi, który powoduje raka szyjki macicy. Nadzieją jest pierwsza refundowana szczepionka przeciw HPV, ale to kropla w morzu, jeśli chodzi o powszechną profilaktykę. Powszechne szczepienia mają rozpocząć się w 2022 roku, na 2022 rok jest też zaplanowane wprowadzenie (zamiast tradycyjnej cytologii) dużo bardziej czułych badań molekularnych wykrywających zakażenie HPV. Wszystko to jest w zapisach Narodowej Strategii Onkologicznej, ale czy to się faktycznie uda, a pandemia znów nie przyćmi onkologii?

Czytaj też:
Dziura pokoleniowa w chirurgii: 1/4 lekarzy powinna być na emeryturze

Światłem w tunelu jest refundacja nowych leków: pod tym względem ostatnie dwa lata były wyjątkowe. Żaden rok tak nie obfitował w nowoczesne terapie dla pacjentów onkologicznych jak 2022. Są już takie nowotwory, w przypadku których polscy pacjenci mają bardzo podobne opcje terapii jak chorzy w innych krajach. Nadal jednak w wielu nowotworach pacjenci i ich rodziny czekają na zmiany, wypatrując ich na kolejnych listach refundacyjnych. Tyle że wielu z nich nie ma czasu, żeby czekać.