Czy wiara pomaga zachować zdrowie? Odpowiedź może zaskoczyć
Nietrudno jest dziś spotkać ateistów, agnostyków, wierzących w różnych bogów, wyznawców wielu zarówno religii, jak i systemów filozoficznych, wierzących niepraktykujących itp. Niektórym trudno może być się w tym zorientować. Jednocześnie można nierzadko usłyszeć, że religia czy duchowość to zabobony i nic dobrego z tego nie wynika.
W co kto wierzy, czy też chce wierzyć, każdy musi rozstrzygnąć sam. Dobrze jednak wiedzieć, że duchowe praktyki, jak pokazują rezultaty szeregu badań, pomagają dłużej i zdrowiej żyć.
Religijni żyją dłużej
Jak na przykład pokazało badanie przeprowadzone przez zespół z Harvard T.H. Chan School of Public Health, kobiety uczestniczące częściej niż raz w tygodniu w nabożeństwach, mają mniejsze ryzyko przedwczesnej śmierci.
W trakcie obejmującej 16 lat obserwacji, panie o wysokiej religijności umierały o 33 proc. rzadziej niż ich koleżanki w ogóle nieuczestniczące w nabożeństwach. Cotygodniowy udział wiązał się z 26 proc. redukcją śmiertelności: malała m.in. liczba zgonów z powodu chorób układu krążenia i nowotworów.
- Nasze wyniki wskazują, że może się kryć coś ważnego w udziale w religijnych nabożeństwach – mówi autor badania dr Tyler VanderWeele.
Zdrowotne zyski naukowcy próbują wytłumaczyć na kilka sposobów, choć pewnych odpowiedzi brakuje.
– Część korzyści wydaje się wynikać z tego, iż udział w nabożeństwach oferuje wsparcie społeczne, zniechęca do palenia, redukuje depresję i pomaga ludziom rozwinąć bardziej optymistyczne nastawienie do życia – wyjaśnia dr VanderWeele.
Naukowcy zwracają uwagę, że już wcześniejsze badania wskazywały na podobną zależność. Jednak niektórzy twierdzili, że być może, to po prostu zdrowsi ludzie częściej prowadzą aktywne życie religijne. Aby sprawdzić taką ewentualność, na grupie ponad 74 tys. uczestniczek (głównie chrześcijanek) naukowcy zastosowali rygorystyczną analizę uwzględniającą różne czynniki wpływające zarówno na udział w nabożeństwach, jak i na śmiertelność. Wynik – to religia pomagała w zachowaniu zdrowia.
Nagroda dla mózgu
Badacze z Baylor University zauważyli z kolei, że Izraelczycy, którzy regularnie chodzą do synagogi i często się modlą, mają znacząco lepsze zdrowie fizyczne i psychiczne niż nieuczestniczący w tego rodzaju praktykach religijnych. Są przy tym szczęśliwsi, niż ich niewierzący sąsiedzi i odczuwają większą satysfakcję z życia.
- Wyniki te dobrze odzwierciedlają tradycyjną mądrość żydowską, według której chodzenie do synagogi jest „dobre dla człowieka” – podkreśla autor odkrycia prof. Jeff Levin.
Jak to się dzieje, mogą natomiast, przynajmniej po części tłumaczyć wyniki uzyskane przez grupę naukowców z University of Utah School of Medicine. Otóż twierdzą oni, że duchowe i religijne doświadczenia aktywują w mózgu tzw. układ nagrody – ten sam, który pozwala odczuwać przyjemność np. z miłości, seksu, ale także z hazardu czy narkotyków.
– Dopiero zaczynamy rozumieć sposób, w jaki mózg uczestniczy w doświadczeniach interpretowanych przez wierzące osoby jako duchowe, boskie czy transcendentne – zaznacza neuroradiolog dr Jeff Anderson, autor badania. – W czasie ostatnich kilku lat metody obrazowania mózgu zostały udoskonalone do stopnia pozwalającego nam zbliżyć się do odpowiedzi na pytania zadawane od tysiącleci – podkreśla naukowiec.
Jego zespół obserwował pracę mózgów 19 młodych mormonów w czasie ich duchowych przeżyć stymulowanych m.in. przemowami liderów ich kościoła, cytatami z „Księgi Mormona” czy filmami prezentującymi sceny z Biblii.
– Kiedy uczestnicy zostali poinstruowani, aby myśleli o zbawcy, o wiecznym życiu z ich rodzinami, o nagrodzie w niebie, ich ciała, a przede wszystkim mózgi fizycznie zareagowały – opowiada jeden z naukowców, dr Michael Ferguson.
Oprócz tzw. układu nagrody, duchowe przeżycia aktywowały w mózgach ochotników także rejony odpowiedzialne za dostrzeganie wartości, moralne oceny i koncentrację.
W zdrowym duchu zdrowe ciało
Stan psychiki może się tymczasem przekładać na działanie reszty organizmu. Tak twierdzą specjaliści z University of California. Odkryli oni, że pozytywne emocje, takie jak zachwyt, wiążą się z niższym stężeniem we krwi cytokin nasilających stany zapalne. Nasilone reakcje układu odpornościowego (czyli podwyższanie stężenia cytokin) są potrzebne np. w czasie infekcji, ale w dłuższym czasie prowadzą do różnorodnych uszkodzeń i schorzeń, w tym cukrzycy, miażdżycy, depresji czy choroby Alzheimera.
Badacze wyjaśniają, że korzystne emocje, które prawdopodobnie w efekcie osłabiają prozapalne reakcje organizmu, mogą powstać w kontaktach z przyrodą, sztuką czy w czasie praktyk religijnych. Badacze przyznają, co prawda, że nie byli w stanie stwierdzić, że to emocje wpłynęły na stany zapalne, a nie odwrotnie. Mogą tu zachodzić złożone korelacje.
– Możliwe, że to niższy poziom cytokin wywołuje lepsze emocje, albo, że zależność ta działa w obie strony – tłumaczy dr Stellar.
Przykazania na zdrowie
Specjaliści z Oregon State University (OSU) twierdzą tymczasem, że religijność i duchowość to nie całkiem to samo, że działają one inaczej, ale komplementarnie.
- Religia pomaga uregulować zachowania danej osoby, podczas gdy życie duchowe uzdrawia emocje, jakie dana osoba czuje – twierdzi prof. Carolyn Aldwin z OSU, zajmująca się badaniem wpływu wiary i duchowości na zdrowie.
Duchowość zdaniem naukowców obejmuje np. medytację czy osobistą modlitwę. Za religijność badacze uznają natomiast różnego rodzaju przynależności do religijnych zgrupowań i udział w organizowanych przez nie nabożeństwach czy praktykach religijnych. Działanie duchowości i religijności mogą się do pewnego stopnia przenikać – dodają badacze.
W utrzymywaniu korzystnych dla zdrowia nawyków pomagać mogą tymczasem rozmaite wierzenia. Na przykład zespół z Arizona State University zauważył, że młodzi Indianie, którzy żyją według swoich tradycyjnych wierzeń, rzadziej sięgają po alkohol i narkotyki.
– Rytuały i ceremonie pomogły społecznościom amerykańskich Indian przystosować się do zmian, zintegrować elementy pochodzące z różnych plemion oraz aspekty zachodnich zorganizowanych religii i uczynić je swoimi – piszą autorzy pracy w „ The American Journal of Drug and Alcohol Abuse”
Wierzyć warto mądrze
Nie bez znaczenia jest jednak podejście do wyznawanych wierzeń. Eksperci z University of Missouri odkryli np. korzystny wpływ różnych religii na zdrowie psychiczne. Dostrzegli też jednak możliwe działania negatywne. Mogą się ona ujawnić, np. wtedy, kiedy ktoś nabierze przekonania, iż trudne zdarzenia w jego życiu to kara od Boga.
Z kolei badacze z University of South Florida zanotowali, że w wielu przypadkach rezygnacji ze szczepień dziewcząt przeciw HPV przyczyną były wierzenia religijne ich rodziców. Ponieważ zakładali oni, że ich córki rozpoczną życie seksualne po ślubie, stwierdzali czasami, że szczepienie jest niepotrzebne. Niektórzy uważali nawet, że szczepionka może się przyczynić do zbyt wczesnego rozpoczęcia współżycia.
– Cały sens tych szczepień jest taki, że zaczynają chronić przed szczepami HPV wysokiego ryzyka, zanim dojdzie do kontaktu z nimi – podkreśla autorka badania dr Alicia Best. Dobrze więc, aby wiara szła w parze z rozumem.
Marek Matacz dla zdrowie.pap.pl