Syndrom K – tajemnicza choroba, która uratowała dziesiątki Żydów z rąk nazistów. Tak naprawdę nie istniała
Syndrom K miał objawiać się uporczywym kaszlem, nudnościami i wymiotami, a nawet paraliżem. Klasyfikowany był jako groźna choroba zakaźna. Cierpieli na nią chorzy, odizolowani w szpitalu Fatebenefratelli na wyspie Tyberyjskiej w Rzymie. Dostęp do zarażonych mieli tylko opiekujący się nimi lekarze.
Skąd wzięła się nazwa "Syndrom K"?
Twórcy nowej "jednostki chorobowej" wspominali po latach, że "pozwolili sobie na ryzykowny żart". Nazwa syndromu pochodzi od pierwszej litery nazwiska Herberta Kapplera, szefa gestapo w Rzymie. "Syndrom K" oznaczał dla lekarzy: "przyjmuję do szpitala Żyda".
Kto wymyślił Syndrom K?
Mimo że faszystowski reżim Mussoliniego we Włoszech upadł, a nowy rząd planował wypowiedzenie wojny Hitlerowi i nawiązanie współpracy z aliantami to północ i stolica kraju nadal pozostały pod rządami nazistów. Sytuacja Żydów, w utworzonej w 1943 roku przez Mussoliniego Republice Socjalnej, była dramatyczna, naziści nasilali prześladowania. Ludność pochodzenia żydowskiego masowo wywożono do obozów koncentracyjnych.
W szpitalu Fatebenefratelli w Rzymie pracował wtedy lekarz żydowskiego pochodzenia Vittorio Emanuele Sacerdoti, który posiadał "legalne papiery" umożliwiające mu zatrudnienie. 6 października 1934 roku – po nalocie hitlerowców na pobliskie getto – przed Żydami szukającymi schronienia Sacerdoti otworzył drzwi szpitala. Początkowo przyjęto 27 osób. Aby uwiarygodnić potrzebę przyjmowania kolejnych pacjentów, lekarze wymyślili nową chorobę zakaźną. Był nią właśnie "Syndrom K". Na terenie szpitala wydzielono nowy oddział zakaźny, całkowicie wyizolowany od reszty placówki. Tam ukrywano Żydów.
Do kiedy trwała akcja ukrywania Żydów w szpitalu Fatebenefratelli w Rzymie?
Żydów ukrywano w szpitalu niemal do zakończenia wojny. Dzięki czujności i opanowaniu personelu medycznego udało się przetrwać regularne rewizje nazistów.
"Esesmani uciekali stamtąd jak króliki, myśleli, że mają do czynienia z czymś w stylu gruźlicy, albo z rakiem" – wspominał Emanuele Sacerdoti, pracujący wówczas w placówce.
Ile osób udało się uratować?
Nie wiadomo dokładnie ile osób udało się ocalić w szpitalu Fatebenefratelli. Według relacji świadków mogło to być od 27 do nawet 100 osób żydowskiego pochodzenia. Na terenie szpitala udzielano też schronienia członkom ruchu oporu. Wiadomo, że oprócz dyrektora szpitala – Giovanniego Borromeo i pracujących tam lekarzy w akcję organizowania pomocy zaangażowany był również ks. Maurycy Białek – przeor zakonu bonifratrów.
Bohaterscy lekarze zostali upamiętnieni
W 2020 r. powstał film dokumentalny w reżyserii Stephena Edwardsa. Zebrano w nim relacje lekarzy, którzy narażali życie, ratując Żydów oraz świadectwa ocalonych. Jednym z nich był Adriano Ossicini – lekarz, który został ministrem zdrowia Włoch w latach 90.
Na dziedzińcu przed szpitalem Fatebenefratelli znajduje się tablica upamiętniająca z napisem: "To miejsce było światłem w ciemnościach Holokaustu. Naszym moralnym obowiązkiem jest pamiętać o tych wielkich bohaterach, aby nowe pokolenia mogły ich rozpoznać i docenić".