„Wprost" w tekście „Dziecięca choroba video" pisze także o pladze piractwa video. „Główną przyczyną tego, jest fakt, że nie kupiliśmy jeszcze żadnej licencji na rozpowszechnianie jakiegokolwiek filmu zagranicznego. Jednak podziemie video rozwija się nie tylko w Polsce"- tłumaczył dyrektor Przedsiębiorstwa Dystrybucji Filmów.
Boniecki porównał ruch video z dziecięcymi chorobami takimi jak koklusz czy grypa. „Ruch video jest na bardzo wczesnym etapie. Jest ciekawostką, nowinką technologiczną. Przez tę grypę trzeba przejść. Ale potem zacznie się imponujący rozwój. Bo video to zupełnie nowy sposób odbioru, to przyszłość"- przekonywał.
W 1986 roku „Wprost" opublikował serię artykułów pod tytułem „Polskie rewiry". Był to cykl reporterski traktujący o przedsiębiorczości Polaków za granicą. „Kupcy tureccy posługujący się płynną polszczyzną, polskojęzyczne sklepy w Delhi, Hamburgu, Antwerpii, Casablance, czy Bukareszcie – to fenomen, który trudno łączyć z obecnością na tamtejszych rynkach naszych oficjalnych przedstawicielstw handlowych" – pisał tygodnik.
„Nie zamierzam wegetować bez mieszkania za dziesięć tysięcy miesięcznie. Dlatego od paru lat, średnio raz w miesiącu, przekraczam na kilka dni granice krajów zaprzyjaźnionych i uprawiam polski handel zagraniczny z pożytkiem dla siebie i bliźnich" – tłumaczył jeden z rozmówców tygodnika w tekście „Na tropie kremu Nivea".Zdradził on, że jako walutę często wykorzystywano konkretne produkty. Dla niego były to kremy Nivea. „Nivea idzie wszędzie. W Dehli rikszarz woził mojego znajomego przez cały dzień po mieście za jedną tylko sztukę. W NRD można za jedno opakowanie kupić pięć, sześć niby-czekolad. W Polsce sprzedaje się je za 120-150 złotych, jako nieomal rarytasy" – opowiadał.
„Wprost" opisując przykłady polskiej ekspansji we wszystkich zakątkach świata, nie tylko przedstawiał zawierane transakcje. Określał także przyczyny i skutki tych zjawisk.Tygodnik zwrócił także uwagę na przemyt komputerów do kraju. „W sierpniu 1985 roku zniesiono w Polsce cło na przywożony do kraju sprzęt elektroniczny. Decyzja ta zwiększyła zainteresowanie osób prywatnych przywozem komputerów do Polski. Wielu rodaków w mig wyczuło interes. Sposób jest prosty: wywieźć legalnie lub przemycić z kraju dolary, kupić sprzęt elektroniczny, zapłacić w urzędzie podatek od darowizny, zgłosić się do firmy pośredniczącej i sprzedać komputer jakiemuś przedsiębiorstwu" – pisał „Wprost" w tekście „Komputery na lewo”.
Pieniądze z plastiku„Świat zwariował. Fenicjanie poprzewracaliby się w grobach, gdyby dowiedzieli się, że ich wynalazek – pieniądz powoli traci znaczenie, jako środek płatniczy. W miejsce gotówki zaczęto stosować karty kredytowe: małe, mieszczące się w portfelu, prostokątne, plastykowe karty z nazwą firmy kredytowej, z imieniem nazwiskiem, podpisem właściciela (bardzo ważne!) i szyfrem komputerowym. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu było to nie do pomyślenia" – tak „Wprost" opisywał początki długiej kariery kart płatniczych.
Wacław Miziniak w tekście „Plastykowe pieniądze" przedstawił karty, jako zło konieczne. „Jest to zwłaszcza dla małych sklepów zło konieczne. Sprzedając nie za gotówkę, lecz na karty kredytowe, sklepy muszą odprowadzać firmom kredytowym od 3,5 do 6 procent utargu uzyskanego dzięki kartom. W poszczególnych branżach były nawet próby skrzyknięcia się i bojkotu kart kredytowych, ale rzeczywistość srogo ukarała podejmujących te kroki. Obecnie wszyscy są zgodni: od kart nie ma odwrotu, mają one przyszłość" – pisał.Szansa na nowe życie
Co można zrobić z ciałem człowieka? Można dorobić brakujący kciuk używając palucha u nogi lub przedłużyć rękę wykorzystując żebro. Chirurgia plastyczna dziś kojarzona jest głównie z likwidacją zmarszczek i powiększaniem piersi. „Wprost" pokazuje jej drugą twarz.
Zabiegi kosmetycznego polepszania urody były w 1986 roku równie pożądane jak i dzisiaj. Na wizytę w specjalistycznych ośrodkach trzeba było czekać miesiącami. Jednak autor tekstu skupia się na innym aspekcie działalności lekarzy specjalizujących się w tej dziedzinie medycyny. „Wprost" zwraca uwagę, iż chirurgia plastyczna może ratować ludzkie życia. "Nie chodzi o walkę ze śmiercią, lecz o przystosowanie społeczne" - pisał Tadeusz Robak. W kolejkach do chirurgów plastycznych stało się w 1986 roku miesiącami. Podobnie jak i dziś, wówczas nie brakowało chętnych na nową twarz.Dzieci nowoczesnej techniki
W 1986 roku w Polsce między Centrum Zdrowia Dziecka a oddziałami w Poznaniu i Białymstoku trwał wyścig o to, gdzie doprowadzi się do urodzenia pierwszego w Polsce „dziecka z probówki". „Nie ważne kto dokona tego pierwszy. Ważne, by u nas w kraju kobiety mogły skorzystać z tego dobrodziejstwa nowoczesnej techniki medycznej" – przekonywał dyrektor Instytutu Ginekologii i Położnictwa Akademii Medycznej w Poznaniu, profesor Tadeusz Pisarski.Profesor podkreślał jednocześnie, iż w Polsce niepłodność nie stanowi dużego problemu społecznego. „Jednak z niej wynikają dramaty rodzinne, tragedie kobiet, które bez pomocy medycznej nigdy nie będą mieć dziecka. Trzeba tym kobietom dać szansę" – dodał.