Ośmioletnia dziewczynka trafiła do Samodzielnego Publicznego Szpitala we Wrocławiu z objawami odry. Właśnie przyjechała z Berlina, gdzie od początku roku odnotowano 640 zachorowań i jeden przypadek śmiertelny – półtorarocznego dziecka. Ośmiolatka nigdy wcześniej nie była w Polsce. Jej rodzice zapewniają, że nie miała tu kontaktu z rówieśnikami. Lekarze przypuszczają, że zaraziła się od braci, też chorych na odrę, ale już w niezakaźnej fazie choroby.
ZJADLIWY WIRUS
W Niemczech tylko w styczniu na odrę zachorowało 250 osób. To więcej niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie od początku roku było 157 przypadków. Wirus dawno nie był tak blisko Polski. – A jeżeli odsetek chorych rośnie u sąsiadów, będzie rósł i u nas, bo odra łatwo się przenosi. Przecież Niemcy też dostali ją w prezencie z południa Europy – mówi prof. Włodzimierz Gut z zakładu wirusologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny (NIZP-PZH). – Jak na ironię, 2015 miał być rokiem całkowitej eradykacji, czyli nieobecności odry, jak wcześniej 2010 i 2012. Nie udało się, a cenę zapłacą najsłabsi: osoby z osłabionym układem immunologicznym, np. przez chorobę nowotworową lub po przeszczepach, oraz dzieci, szczególnie niezaszczepione.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.